poniedziałek, 4 listopada 2013

01.

01. Kopalnia chorób wenerycznych. 

Kiedy Harry oznajmił mu, że idą do ‘Venus’, myślał, że to nazwa jakiejś nowo otwartej restauracji, ostatecznie jakiegoś fajnego klubu, ale czegoś takiego na pewno się nie spodziewał. Obdrapane, szare ściany, wybita szyba zasłonięta deską, no i jeszcze gwóźdź programu; litera ‘s’ z nazwy klubu, która leżała na ziemi zaraz obok pijanego faceta to widok, który w tej chwili Liam miał przed sobą.
- Co to jest? – Wybąkał, niedowierzając, że swoją wygraną ma świętować w takim miejscu.
- Klub – odpowiedział powoli Niall, patrząc na niego jak na idiotę. – Myślałem, że Styles ci powiedział, dokąd jedziemy – dodał, tym razem spoglądając na głupio szczerzącego się Harry’ego.
- Powiedział, że jedziemy do Venus, ale chyba zapomniał dodać, że to miejsce wygląda jak kopalnia chorób wenerycznych – warknął Payne, na co blondyn spojrzał na niego oburzony.
- Wcale, że nie – mruknął. – Tu jest fajnie.
- Świetny argument Niall, naprawdę fenomenalny – powiedział z przekąsem Harry, po czym zwrócił się do Liama. – Słuchaj, to miejsce jest naprawdę świetne, znam to z własnej autopsji – zapewnił, choć jego przyjaciela nie do końca to przekonywało.
- Popieram – odezwał się Irlandczyk.
- Razem tu przychodzicie? – Rzucił mimo chodem Liam, ale kiedy żaden się nie odezwał, spojrzał na nich z niedowierzaniem. – Chyba sobie jaja robicie… Który to raz? – Zapytał, a oni jak jeden mąż wzruszyli ramionami.
- Może czwarty – mruknął Harry, na co Niall przytaknął.
- Albo dziesiąty – dorzucił blondyn. – Kto to tam liczy – dodał, cicho chichotając.
- Nie wiem czy zauważyliście, ale jako tako jesteście sławni i jeśli prasa się o tym dowie nie będziecie mieli życia – burknął Liam, pewnym krokiem ruszając w stronę drzwi frontowych.
- To jednak chcesz tam iść? – Zapytał Niall, pędząc za nim. Harry trzepnął go w tył głowy, na co ten załkał. - Za co?
- I co go głupio pytasz? Jeszcze zmieni zdanie – warknął. – Idzie to idzie, nie pytaj o powody – dodał cicho, jednak Liam wszystko doskonale słyszał.
- Idę, bo chcę zobaczyć, co sprawia, że ciągle tu wracacie – mruknął, na co oni się uśmiechnęli.
- Jest taki jeden powód….

- Kitty! – Krzyknęła rudowłosa kobieta, wchodząc do malutkiej garderoby. Kitty, a właściwie to Sutton, jako jedyna tancerka w klubie miała własną garderobę. Wielkości szafy na szczotki, ale własną. – Tu jesteś – odetchnęła, poprawiając włosy. – Twoi klienci już tu są – dodała, na co brunetka się uśmiechnęła. Doskonale wiedziała, o kogo chodzi; Harry i Niall. Znała już ich od kilku miesięcy, często dla nich tańczyła. Jednak po jakimś czasie tańce zamieniły się w rozmowy, a oni stali się… Kumplami? Do końca nie wiedziała jak to powinna nazywać, ale jej klientami to oni już od dawna nie byli.
- Idę, już idę – powiedziała, kiedy ruda nadal stała w jej drzwiach. Jessii, bo taki był jej pseudonim, a nikt nie wiedział jak ma naprawdę na imię, była kobietą po 30, która pracą, jako striptizerka zarabia na utrzymanie dwójki dzieci. – Coś się stało? – Zapytała po chwili, widząc jak tamta bawi się bransoletką.
- Nie, nie, wszystko w porządku – powiedziała cicho rudowłosa, po czym delikatnie się uśmiechnęła. – Chodź już – dodała, wychodząc a zaraz za nią podążyła Sutton. Z uśmiechem weszła do loży VIP, w której zawsze spotykała się z chłopakami. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Naprzeciwko niej znajdował się młody mężczyzna, który miał całkowicie zasłonięte oczy jakąś czarną szmatką. – Co do… - zaczęła, lecz przerwał jej szept.
- Kitty – usłyszała za sobą. Szybko się odwróciła napotykając na swojej drodze szczęśliwą twarz Harry’ego. – To Liam – powiedział, wskazując na wcześniej wspomnianego mężczyznę.
- Co? Ale ja myślałam, że…
- Wybacz, ale dziś musisz zająć się tym, w czym jesteś najlepsza – zaśmiał się. – Jest bokserem, wygrał trudną walkę, należy mu się – dodał, na co ona przytaknęła. – I nie mówię tylko o tańcu…
- Jasne – mruknęła, po chwili ponownie zostając sam na sam z Liam’em. – Dam radę – powiedziała sama do siebie, pewnym krokiem podchodząc do chłopaka.
- Kto tu jest? – Zapytał, na co ona zachichotała. Podeszła do niego, delikatnie go popychając tak, że znowu usiadł na czerwonej kanapie. Szybko wskoczyła mu na kolana i ku jej zdziwieniu, on na wszystko jej pozwalał. – Kim jesteś? – Zapytał ponownie, próbując zdjąć opaskę z oczu.
- Nie, nie, nie – powiedziała, odciągając jego dłonie od twarzy. – Tak będzie ciekawiej – mruknęła, delikatnie całując go po szyi, a jego ciało odpowiedziało gęsią skórką.
- Jednak wolałbym wiedzieć, kim jesteś – wyszeptał, nawet nie próbując jej przerywać. Musiał przyznać, że dziewczyna była bardzo dobra w te klocki. Jej delikatne usta błądziły po jego szyi, sprawiając, że przez chwilę zapomniał gdzie się znajduje.
- Kitty – wyszeptała wprost do jego ucha, rozpinając przy tym jego czarną koszulę. – Twoi przyjaciele powiedzieli, że wygrałeś bardzo ważną walkę i zasługujesz na nagrodę – zachichotała, rozprawiając się z ostatnim guzikiem. Przygryzła dolną wargę, dokładnie mu się przyglądając. Liam był niezwykle przystojnym i umięśnionym mężczyzną, ale temu akurat się nie dziwiła, w końcu był zawodowym pięściarzem.
- Jesteś moją nagrodą? – Zapytał równie cicho, obejmując ją w tali. Brunetka zachichotała, przytakując. Po chwili jednak zorientowała się, że chłopak ma nadal zasłonięte oczy i nie widział tego gestu.
- Tak – odpowiedziała cicho, tym razem zaczynając walkę z rozporkiem jego spodni. – Spokojnie – zaśmiała się, kiedy głośno westchnął.
- N-nie musisz… - zaczął, ale ona szybko mu przerwała.
- Cii – szepnęła, zsuwając jego bokserki. Sutton była striptizerką, która częściej tańczyła prywatnie, niż na scenie. Czasem jednak również dogadzała klientom w inny sposób, za co dużo więcej jej płacono. Niekiedy musiała ‘obsługiwać’ mało przystojnych facetów, ale dziś wyjątkowo jej się poszczęściło. Wiedziała, kim jest Liam, widziała może dwie jego walki? Ale to nie ważne, był przystojny i zadbany, niczego więcej nie potrzebowała. – Przygotuj się na nowe doznania – zachichotała, na co on syknął.  
- Zacznij wreszcie – rozkazał, na co Sutton zabrała się do pracy. Najpierw zaczęła powoli pieścić jego penisa dłońmi, ślizgając przy tym językiem po całej jego długości. Widząc jednak, że to mu nie wystarcza, wsunęła go do ust, nawet na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego. W pewnej chwili stało się jednak coś, czego żadne z nich się nie spodziewało. Telefon w kieszeni mężczyzny zaczął mocno wibrować, co przestraszało brunetkę i skończyło się na jej zębach zaciskających się na jego przyrodzeniu. Zawył z bólu szybko ją od siebie odpychając.
- Przepraszam! – Załkała, myśląc, w jaki sposób mogłaby mu pomóc. Jego telefon nadal dzwonił, on skakał dookoła jak opętany, a ona zupełnie nie wiedziała, co zrobić. – Mam wezwać pogotowie? – Zapytała nagle, na co on warknął.
- Najlepiej zostaw mnie samego!

- Jak myślisz, co oni tam robią? – Zapytał Niall, siedzącego obok Harry’ego. Ten tylko wzruszył ramionami, robiąc zniesmaczoną minę.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć – odpowiedział, nie spuszczając wzroku z wijącej się na rurze blondynki. – Jest całkiem niezła – mruknął, na co blondyn przytaknął.
- Prawie jak Kitty – dodał.
- Nie przesadzajmy – powiedział brunet. – Ale może warto byłoby poznać ją bliżej?
- Nie, dziś jesteśmy tu dla Liama – przypomniał mu Horan. – Zero panienek.
- To, że jesteśmy tu ‘’dla Liama’’, nie znaczy, że ja nie mogę kogoś zaliczyć – odpowiedział. – Poza tym nudzi mi się i nie uprawiałem seksu od tygodnia – dodał, głęboko wdychając. – Od tygodnia, rozumiesz?
- Przydałaby Ci się stała partnerka – zaśmiał się blondyn. – Inaczej niedługo zabraknie Ci dziewczyn na jedną noc – dodał, ale Harry już na to nic nie odpowiedział. W pewnym sensie Niall miał rację, ale nie powinien się wypowiadać skoro sam nie był lepszy, prawda? – O wilku mowa.
- Już? Co mu się stało? Nie wydaje ci się, że jakoś dziwnie idzie?
- Masz rację – przyznał Niall. – Kuleje?
- Wychodźmy – ich rozmowę przerwał wściekły Liam, który właśnie znalazł się przy ich stoliku. Zaskoczeni, nie zadawali żadnych pytań, tylko posłusznie wykonali to, o co ich ‘prosił’ kolega.
Po 10 minutach ciszy w samochodzie, milczenie przerwał Niall, siedzący z tyłu.
- Możesz nam powiedzieć, co się stało? – Zapytał, nadal zdenerwowanego przyjaciela.
- Nie – odburknął, skupiając się na drodze.
- Załatwiliśmy ci najlepszą panienkę w klubie – zaczął Styles, na co on prychnął. – Powinieneś być zadowolony! Nie ma tam lepszej od niej!
- Harry ma rację – zgodził się Niall. – Nie wiem, co mogło ci się nie spodobać – dodał ciszej, na co Liam sarkastycznie się zaśmiał.
- Może to, że prawie odgryzła mi penisa! – Warknął, sprawiając, że w samochodzie zapanowała idealna cisza.
- C-co? – Wydukał Harry, próbując powstrzymać się od wybuchu śmiechem.

- To, co słyszałeś – odburknął Payne. – A teraz zawieź mnie do domu, jestem wykończony – dodał, wprawiając swoich przyjaciół w ogromny wybuch radości. Przez całą drogę do apartamentu Liama jego przyjaciele nie przestawali się śmiać, głośno zastanawiając się, dlaczego Kitty go ugryzła. Brunet postanowił, że nie powie im, że to właściwie jego własna matka była powodem, dla którego teraz ledwo chodzi. Tak, jego matka zadzwoniła, kiedy on zabawiał się ze striptizerką. Cudowne zakończenie dnia. 
_______________________________________
Po pierwsze dziękuję za komentarze, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy!
Po drugie wiem, że rozdział jest spóźniony i dość krótki, ale dopiero wszystko się zaczyna, obiecuję, że następne rozdziały będą ciekawsze! Teraz to taki wstęp!

Do następnego :)

6 komentarzy:

  1. Świetne to. :-D
    Gdy czytałam ten rozdział co chwila wybuchałam śmiechem. :-P
    Hahahaha.
    Dajesz szybko następny odcinek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnyyy. Ja chcę jak najszybciej następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha uwielbiam już ich wszystkich.!

    PS: Ja też już chcę następny! :D

    OdpowiedzUsuń