niedziela, 10 listopada 2013

02.

02. Gdzie jest Harry?

Tydzień później

Gdyby jeszcze rok temu powiedziano mu, że będzie miał szansę na walkę z samym Jason’em Ferrisem, nie uwierzyłby. A jednak stało się. Przed chwilą zadzwonił jego menadżer i powiadomił go, że za sześć miesięcy odbędzie się jedna z najważniejszych walk w jego życiu, jeśli nie najważniejsza. Jason Ferris był od niego starszy i dużo bardziej doświadczony, co dawało mu znaczną przewagę, jednak otuchy dodawały mu komentarze ludzi, którzy zaraz po ogłoszeniu tej informacji twierdzili, że Liam może tą walkę wygrać i to nawet przez nokaut. Oczywiście, jeśli przez najbliższe pół roku będzie ostro trenował, na co się nie zanosiło. Zaraz po tym jak skończył rozmawiać z Adamem (menadżer) wrócił do łóżka, po drodze wstępując do kuchni po swoje ulubione ciastka czekoladowe.
- Jest tu, kto? – Leniuchowanie przerwał mu niski głos przyjaciela. – O jesteś – zaśmiał się brunet wchodząc do sypialni bez pukania, po czym rzucił się na łóżko zaraz obok Liama.
- Czego chcesz? – Warknął Payne, wyrywając mu ciastko z ręki.
- Coś ty taki agresywny? – Mruknął Harry, wskazując na słodycze. – Ty to chyba nie powinieneś jeść takich rzeczy, prawda?
- Nie twoja sprawa – burknął Liam, odrzucając pudełko na bok. – To, po co tu jesteś?
- Chciałem ci pogratulować – uśmiechnął się. – Walka z Ferris’em, łał – dodał, na co Liam wypiął dumnie pierś.
- Dzięki, ale i tak wiem, że nie tylko o to chodzi.
- No i Kitty do mnie dzwoniła – dodał już ciszej. Liam zmierzył go wzrokiem, do końca nie wiedząc, czy Harry naprawdę to powiedział, czy tylko mu się przesłyszało.
- Co?
- Kitty dzwoniła – powtórzył głośniej. Czyli jednak dobrze usłyszał.
- Czekaj, czekaj – zaczął. – Skąd ona ma twój numer?
- A czy to ważne?
- Dla mnie tak - mruknął. – Poza tym ta kobieta mało mnie obchodzi – dodał.
- Znam ją już od jakiegoś czasu, to się wymieniliśmy numerami – powiedział. – I to akurat powinno cię obchodzić, bo chodziło o ciebie – dodał.
- Jeśli masz zamiar ze mną rozmawiać o jakiejś prostytutce, to możesz już wyjść – powiedział Liam, wskazując na drzwi.
- Oh daj spokój – westchnął Styles. – Jesteś na nią zły tylko, dlatego, że podczas robienia ci loda niechcący cię ugryzła, wielkie mi rzeczy!
- Czy ty się słyszysz? – Zapytał Payne. – I nie, nie jestem na nią zły ‘za to, że mnie ugryzła’, po prostu jej nie znam i nie chcę poznawać! To była ‘’przygoda’’ na jedną noc, o której chcę zapomnieć. Jeśli Ty chcesz przyjaźnić się z prostytutką to proszę bardzo, ja ci nie bronię, ale ja nie chcę o niej słyszeć – wrzasnął, kierując się w stronę szafy.
- Liam wszystko z tobą ok?
- Nie Harry, nie jest ok – warknął, po chwili jednak szybko przeprosił, widząc minę przyjaciela. – Przepraszam, ale nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
- Jasne – mruknął Styles. – Chciała cię przeprosić, tylko tyle – dodał, uśmiechając się. – Lecę już. Spotkamy się u twojej matki, tak?
- Tak – odpowiedział Liam. – Na razie – dodał, za wychodzącym przyjacielem. Nie potrzebnie tak wybuchał, ale nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać o kobiecie, która zrobiła… to, co zrobiła. Chciał o tym zapomnieć, ale prawie codziennie Harry lub Niall mieli coś o tym do powiedzenia, a minął już tydzień.
- Boże – mruknął sam do siebie, patrząc na swoje lustrzane odbicie. – Spraw, żeby ci idioci się nie wygadali – dodał. Za godzinę zaczyna się coroczny bankiet, który wydaje jego matka dla pracowników, wspólników, przyjaciół i rodziny. Wśród przyjaciół oczywiście nie zabraknie czwórki jego bardzo sławnych kolegów, dzięki którym pojawia się jeszcze więcej reporterów. Nigdy mu to nie przeszkadzało, ale teraz jest zupełnie inaczej, bo Harry i Niall nigdy nie panują nad tym, co mówią. Szczególnie pod wpływem alkoholu.


Sala była pełna ludzi, wśród nich jego najbliżsi. Przywitał się już chyba z milionem osób, których nie znał, ale matka stwierdziła, że musi być miły dla wszystkich. Aktualnie stał obok swojej uśmiechniętej siostry, która z rozbawieniem spoglądała na ‘’tańczącego’’ Louisa.
- Boże, co on wyprawia – zachichotała, poprawiając swoje blond włosy. Alaska jest od Liama młodsza trzy lata, ale zawsze dobrze się ze sobą dogadywali. Al należała do osób cichych i wstydliwych, przez co nie była najpopularniejszą osobą w szkole. Konsekwencją tego było brak przyjaciół, wskutek czego zawsze trzymała się blisko brata. – Zaraz się połamie – dodała, co zwróciło uwagę bruneta. Faktycznie Louis nieźle wywijał na parkiecie, chociaż tańcem tego chyba nazwać nie można było.
- Jeszcze się nabawi kontuzji, a za trzy dni ważny mecz – powiedział poważnie Niall, podchodząc do nich.
- Bez przesady – zaśmiał się Liam. – Gdzie jest Harry? – Zaczął się rozglądać, bo tamtego jeszcze nie było.
- Właśnie – wtrąciła blondynka. – Mama nie będzie zadowolona, że go jeszcze nie ma – dodała, na co Niall tylko machnął ręką.
- Spokojnie, zaraz tu powinien być – zapewnił, na co oni przytaknęli.
- Oby, bo są tu przedstawiciele Versace – mruknęła, wskazując na dwóch mężczyzn rozmawiających z ich matką. – Harry ma prawie zapewnioną nową kampanię, ale lepiej żeby tu był – dodała.
- Oni są od Varsace? – Zapytała Marie, podchodząc do nich razem z Zayn’em.
- Tak – odpowiedziała Alaska, uśmiechając się. – Nie martw się Marie, ty te… - zaczęła, lecz przerwało jej głośne chrząknięcie. – Charlie, co ty tu robisz? – Zapytała zdziwiona.
- Jest mały problem – odpowiedział. – Chodź – dodał, ciągnąc ją za sobą.
- Kto to do cholery był? – Zapytał Liam, patrząc za swoją znikającą siostrą. Marie tylko się uśmiechnęła, odrzucając swoje ciemne włosy do tyłu.
- Charlie, sprząta w agencji twojej matki – uśmiechnęła się. – I podoba mu się Alaska, ale ona tego nie zauważa – wzruszyła ramionami.
- I bardzo dobrze – mruknął Payne, popijając swojego szampana. – Nie podoba mi się ten chłopak.
- On ma się nie podobać tobie, tylko jej – zaśmiał się Zayn. – Poza tym jest dorosła, może robić, co chce – dodał, na co Liam tylko prychnął. Nawet nie chciał myśleć o tym, że ktoś mógłby skrzywdzić jego siostrę; bo tak zazwyczaj kończą się związki.


- Charlie przerażasz mnie – powiedziała dziewczyna, kiedy zatrzymali się przed kuchnią. Bankiet odbywał się jednej z najlepszych restauracji w Londynie, a Charlie, który, na co dzień jest sprzątaczem, dziś akurat dostał rolę kelnera. W ostatniej chwili go o tym powiadomiono.
- Twoja matka mnie zabije – załkał, na co dziewczyna spojrzała na niego pytająco. – O mój Boże – mruknął, chowając twarz w dłonie.
- Ale co się stało?
- Zniszczyłem tort – wydusił. Dziewczyna dosłownie zamarła, wiedząc, że kiedy jej matka dowie się, że to Charlie zniszczył tort, od razu go zwolni. A ona naprawdę go polubiła. – Al, co ja mam zrobić? – Zapytał, nerwowo przygryzając dolną wargę. Dziewczyna tylko westchnęła, po czym weszła do kuchni. W rogu pomieszczenia stał tort, a raczej jego połowa. Druga część leżała na ziemi.
- Coś ty zrobił? – Warknęła, na co chłopak się skulił.
- Nie zauważyłem, że tu stoi – wyszeptał, unikając jej wzroku. Tort był doszczętnie zniszczony i tylko magia mogłaby go uratować. Ale, że magia nie istnieje, to mają kłopoty. Tak, mają, bo nie zamierzała go z tym zostawić samego.
- Trzeba kupić nowy – mruknęła, wyciągając telefon.
- Al jest niedziela, wszystko je pozamykane – powiedział cicho, bojąc się jej reakcji.
- To trzeba powiedzieć o tym mamie – oznajmiła. – Charlie nie patrz tak na mnie, to jedyne wyjście! Przecież, jeśli ona zapowie tort, a ty go tam nie zawieziesz na tym cholernym stoliczku, to ona cię zabije!
- A co to za różnica? I tak mnie zabije, nawet, jeśli jej teraz o tym powiesz – mruknął, na co blondynka zmierzyła go wzrokiem.
- To, że się nie naje wstydu – warknęła. – Na tej sali są cholernie ważne osoby Char! Nie możemy tego dla niej spieprzyć…
- Przepraszam – powiedział smutno.
- Nie mnie powinieneś przepraszać – westchnęła, delikatnie się uśmiechając. – Chodź, trzeba coś z tym zrobić – dodała, po czym oboje ruszyli zmierzyć się z Karen. 


- Gdzie on do cholery jest? – Warknął Liam, siedząc przy stoliku razem ze swoimi przyjaciółmi. Brakowało tylko Alaski, która poszła gdzieś z Charliem i Harry’ego, który się jeszcze nie pojawił.
- Zaraz tu będzie, nie martw się – mruknął Louis, popijając kolejnego drinka. – Jesteś gorszy niż twoja matka – dodał, wybuchając śmiechem. Liam zmierzył go wzrokiem, po czym sam zaczął sączyć swojego szampana.
- Jestem! – Oznajmiła Alaska, pojawiając się przy nich razem z Charliem. – Nie widzieliście gdzieś mamy? – Zapytała, rozglądając się po sali.
- Nie – odpowiedział jej Niall, po czym szeroko się uśmiechnął. – Ale jest za to Harry – dodał, a cała piątką spojrzała w miejsce, które blondyn im wskazywał. I rzeczywiście, uśmiechnięty Harry Styles, ubrany w ciemny garnitur, kierował się w ich stronę. Jenak nie był sam.
- Pojebało go? – Warknął Liam, podnosząc się ze swojego miejsca.
- Nie wierzę – Niall zaczął się śmiać jak opętany, a reszta z niedowierzaniem wpatrywała się Stylesa i jego towarzyszkę. Nie wierzyli, że Harry przyszedł z partnerką na bankiet, na którym łatwo mógł zaliczyć którąś z modelek.
- Kto to jest? – Zapytała po chwili Alaska, momentalnie czując się jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Od kilku miesięcy była bezwzajemnie zakochana w Harrym, lecz on zupełnie tego nie zauważał. A teraz, gdy u jego boku znajdowała się śliczna brunetka, Alaska zrozumiała, że nie ma u niego żadnych szans.
- Cześć wszystkim – przywitał się brunet, szeroko się uśmiechając. – To jest….
- Co to ma znaczyć? – Przerwał mu Liam, zanim zdążył przedstawić dziewczynę, która z nim była. – Co ona tu robi?
- Przyszła ze mną – odpowiedział Harry, wzruszając ramionami. Przerażona brunetka stała obok niego, nie mając odwagi spojrzeć na zdenerwowanego Liama. Wiedziała, że nie powinna się tu pojawiać, ale Harry nalegał. No i ona też chciała przeprosić Liama, ale to chyba nie będzie takie łatwe. – To jest Sutton, Sutton to są moi przyjaciele – uśmiechnął się, wskazując na siedzących przy stoliku ludzi. – Przedstawcie się, a ja idę po drinka – dodał, zostawiając ją z nimi samą.
- Jestem Alaska – niezręczną ciszę przerwała blondynka, która postanowiła, że będzie miła dla nowej miłości Harry’ego, tylko, dlatego, że Sutton wydawała się jej być sympatyczna. Poza tym Styles zachował się przed chwilą jak totalny dupek, zostawiając ją tu samą. Brunetka chciała już odpowiedzieć, ale przerwał jej rozgorączkowany głos Payne’a.

- Co ty tu kurwa robisz?
_________________________________________
Rozdział drugi jest! Mam nadzieję, że komuś się spodoba :)
Zapraszam również na nowe i zupełnie inne opowiadanie, ale również o 1D. TU!

Do następnego!

5 komentarzy:

  1. O Boziuu !
    Superowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. haha Liam xD ale ja tak samo jak on uważam, że nie powinna była przychodzić... Harry to idiota xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowy rozdział?? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział;D
    Pozdrawiam i życzę weny<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny : )
    Naprawdę, świetny!
    Masz ogromny talent.
    Harry , nieładnie, nieładnie.... Hhaahahhahaha. Chyba do końca powariował przyprowadzając na tą imprezę Kitty. Ah ten Hazza...
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
    Byłabym Ci bardzo wdzięczna gdybyś wpadła na mojego bloga : )

    http://angel-of--death.blogspot.com/

    Do następnego napisania : )

    OdpowiedzUsuń