środa, 27 listopada 2013

04.

04. Ogłuchłaś? Przeziębisz się…

Bankiet skończył się równo o północy i trzeba było przyznać, że był bardzo udany. Przynajmniej tak uważała Karen, której ostatecznie udało się załatwić tanią imitację tortu, który został zniszczony przez Charlie’go. Chłopak przepraszał i błagał, żeby go nie zwolniła, pomagała mu w tym również Alaska. Jej matka się zlitowała i dała mu tylko ostrzeżenie, co nie zdarzało się często. Zazwyczaj, gdy ktoś nawalił w ważnej sprawie, pozbywała się go jak najszybciej z agencji. Widocznie, miała dobry humor.


***
Kolejne kilka dni dla Liama były wyjątkowo męczące. Po pierwsze codziennie ciężko trenował do walki, która odbędzie się za sześć miesięcy, gdyż jak stwierdził jego trener ‘strasznie się zapuścił’. On sam tego nie widział, ale Mark zawsze wiedział lepiej. A po drugie od bankietu nie odzywa się do Harry’ego. Nie mógł zrozumieć jak jego najlepszy przyjaciel mógł wywinąć mu coś takiego. Harry doskonale wiedział, że Liam nie chciał nigdy więcej widzieć Sutton, a i tak zaprosił ją na jedną z najważniejszych imprez, jeśli chodzi o rodzinę Payne. Co prawda Styles dzwonił, pisał, a nawet odwiedził go ze dwa razy, ale Liam go ignorował.
Dziś jednak okazało się, że Harry nie jest wcale taki głupi na jakiego wygląda i pokazał się na sali treningowej.
- Uhu! – Krzyknął, a po chwili po całej sali rozległy się oklaski. Liam spojrzał na niego jak na idiotę, po czym kontynuował tortury na worku treningowym. – Liaaam - zawył, podchodząc bliżej. – Nie odzywasz się do mnie już od kilku dni, a przecież przeprosiłem!
- A ja mam to gdzieś – odburknął, ocierając pot z czoła.
- Cholera jasna nie zachowuj się jak rozkapryszona nastolatka – powiedział Styles, zakładając ręce na klatce piersiowej. – Nic się takiego nie stało, więc nie wiem, o co te fochy…?
- Nic się takiego nie stało? – Warknął Liam, stając twarzą w twarz z przyjacielem. – Harry zaprosiłeś striptizerkę, która kilka dni temu mi obciągała, na bankiet mojej matki!
- No tak – odpowiedział głupio brunet, głośno wzdychając. – Ale ona chciała tylko przeprosić! Nic więcej!
- Nie musi – mruknął. – Nie chcę jej przeprosin! Nie rozumiem, o co jej w ogóle chodzi? Czemu tak bardzo zależy jej, żeby mnie przeprosić? Myślałem, że ktoś taki jak ona powinien być dyskretny!
- Nikomu nie powiedziała – wtrącił cicho Harry. – I chciała cię przeprosić, bo…
- Nawet nie waż się kończyć – przerwał mu. - Dobrze wiem, co się wtedy stało. Byłem tam – powiedział sarkastycznie, zdejmując rękawice.
- Właściwie to nigdy mi o tym nie opowiedziałeś – zaśmiał się Harry.
- Jesteś ohydny – mruknął Liam, pakując swoje rzeczy do torby. – Nic nie mów – wyprzedził, widząc jak Harry otwiera buzię.
- Dobra, dobra – westchnął. – Jesteś taki sam jak Alaska – dodał, zwracając tym uwagę Liama.
- To znaczy?
- Ona też się do mnie nie odzywa – powiedział, wzruszając ramionami. – Stwierdziła, że Sutton to moja seks przyjaciółka i od tego czasu nie zamieniła ze mną nawet słowa.
- Dlaczego miałaby niby tak powiedzieć? – Zapytał. – Jezu Harry sypiasz z Sutton?
- Co? Nie! – Zaprzeczył szybko, kręcąc głową. – Czemu wy wszyscy uważacie, że śpię z każdą znaną mi kobietą?
- Bo tak jest?
- Ha! Nie prawda – wykrzyknął. – Co z Marie i Alaską? Z nimi nie spałem, a…
- Marie jest z Zayn’em, a Alaska to moja siostra i jeśli ją dotkniesz to cię zabiję – przerwał mu Liam, szeroko się uśmiechając.
- Miłość nie wybiera – mruknął, poprawiając włosy.
- Słucham? Harry czy ty i Al…. Zabiję cię! – Wrzasnął, rzucając na bok torbę. Harry tylko wybuchł śmiechem, opierając się o maskę swojego samochodu.
- Zwariowałeś?
- Przecież powiedziałeś, że…
- Żartowałem Liam, spokojnie – zapewnił, przyjacielsko klepiąc go po plecach. – Ja i Alaska? Wyobrażasz to sobie?
- Nie i nie chcę – westchnął Payne, pakując rzeczy do bagażnika. – Ona jest dla ciebie zbyt delikatna – dodał ciszej, lecz Harry doskonale go usłyszał. Wzruszył jednak ramionami, tak jakby to go zupełnie nie obeszło. W głębi duszy jednak trochę go to uraziło, bo jak ma kogoś znaleźć, jeśli nawet jego przyjaciele uważają, że jest zwykłym dupkiem?


***
- Alaska! – Z zamyślenia wyrwał ją głos Charlie’go. Ostatnio zauważyła, że to właśnie z nim spędza większość swojego wolnego czasu. W sumie nie miała nikogo innego; Liam ciągle trenuje, Marie wyjechała do Nowego Jorku, a do Harry’ego się nie odzywa. Dlaczego? Postanowiła się od niego odciąć, mając nadzieję, że w ten sposób znikną uczucia, jakimi go darzy. – Idziemy na imprezę! – Oznajmił, szeroko się uśmiechając. Nadał był w swoim uniformie; szary, jednoczęściowy uniform, który nosił każdy sprzątający w agencji.
- Jaką imprezę? – Zapytała, dokładnie się mu przyglądając. Charlie był ciemnym blondynem o pięknych, błękitnych oczach. Był wysoki, dobrze zbudowany i miał cudowny uśmiech.
- Mój znajomy robi domówkę – powiedział, opierając ręce na blacie biurka, delikatnie się nad nią pochylając. – Zaczyna się o dziewiątej – dodał.
- Mam sporo pracy – westchnęła, wskazując na stertę papierów. Musiała przygotować nowe kontrakty dla modeli, bo większość niedługo wygasa. – Raczej nie dam rady – dodała, przepraszająco się uśmiechając.
- Allie – zawył, siadając na krześle. Tylko on zwracał się do nie per Allie i bardzo jej się to podobało. – Przecież masz jeszcze czas, sam słyszałem jak twoja matka mówiła, że kontrakty mają być przygotowane na następne spotkanie zarządu, czyli za równy miesiąc – mruknął.
- Charlie naprawdę…
- Nie, nie, nie – przerwał jej, kręcąc przy tym głową. – Od paru dni ciągle chodzisz smutna, nawet nie śmiejesz się z moich żartów! Także moja droga dziś idziemy na imprezę i bez gadania! – Zaśmiał się. – Będę po ciebie o wpół do dziewiątej – dodał, wychodząc.
- Nikt się nie śmieje z twoich żartów – krzyknęła za nim, a on odpowiedział jej głośnym śmiechem. Może i miał rację? Chyba i jej w życiu należało się trochę zabawy.

Kilka godzin później siedziała na kanapie, niepewnie rozglądając się dookoła. Wszędzie byli pijani ludzie, czyli coś, za czym nie przepadała. Ona sama rzadko, kiedy sięgała po alkohol, pomijając szampana, którego uwielbia.
- Proszę – obok niej pojawił się Charlie z sokiem, o który poprosiła. Uśmiechnęła się, dziękując mu. Rozmawiali, śmiali się, zupełnie ignorując całą resztę.
Charlie zwrócił na nią uwagę już pierwszego dnia, to ona była jedyną miłą osobą, która starała się mu pomóc odnaleźć w tym nowym świecie. Praca sprzątacza nie była wymarzonym zajęciem, zawsze chciał być dj’em. Niestety całe jego życie zmieniło się, gdy jego ojciec ciężko zachorował, a on musiał zastąpić go w agencji Karen, żeby utrzymać całą rodzinę; czyli swojego ojca, młodszego o dziewięć lat brata i siebie. Nigdy nie było im łatwo, ale Charlie przyrzekł sobie, że pewnego dnia odniesie sukces i wyciągnie rodzinę z biedy.
- Stary – zawołał go jego przyjaciel, Stan. – Mamy towar – oznajmił, na co uśmiech na twarzy Charlie’go momentalnie się powiększył. Przytaknął, łapiąc Alaskę za rękę, po czym skierował się w stronę schodów. Po chwili cała trójka znalazła się w pokoju, w którym było jeszcze czworo innych mężczyzn i dwie kobiety. Jedna z nich pochylała się na stolikiem, wciągając biały proszek.
- Charlie – szepnęła Alaska, mocniej ściskając jego dłoń. – Co tu się dzieje? – Zapytała, przyglądając się dziewczynie, która teraz ściskała się za nos.
- Trochę się rozluźnimy – uśmiechnął się. – Nie martw się, nic się nie stanie – zapewnił, widząc jej przerażoną minę.
- Ja nie chcę – powiedziała jeszcze ciszej, niż przedtem. Alaska była osobą wstydliwą i bojaźliwą i w takich sytuacjach jak na przykład ta, nie wiedziała, co powinna zrobić. – Pójdę już – dodała, wychodząc z pokoju.
- Allie! – Krzyknął za nią Charlie, łapiąc ją za nadgarstek. – Przepraszam, ja…
- Ty też bierzesz? – Zapytała, spuszczając wzrok.
- Al…
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo nie jestem uzależniony – mruknął. – Biorę od czasu do czasu, dla zabawy – zapewnił.
- Narkotyki to nie zabawa – powiedziała, odwracając się do niego tyłem. – Wracam do domu – mruknęła. – Idziesz? – Zapytała, lecz kiedy nie usłyszała odpowiedzi, ponownie odwróciła się do niego twarzą w twarz. – Char?
- Przepraszam, ale zostanę – powiedział cicho, po czym zniknął za drzwiami pokoju. Dziewczyna głośno westchnęła, z całej siły próbując powstrzymać łzy. Po pierwsze jej przyjaciel brał narkotyki, a ona nie wiedziała jak mu pomóc. Po drugie było cholernie późno, ciemno i padało, a ona nie miała, czym wrócić. Po trzecie cholerny Harry Styles.


***
Sutton siedziała skulona na kanapie, pochłaniając kolejną kanapkę. Dwa dni temu wyrzucili ją z mieszkania za nie płacenie czynszu, a dziś dowiedziała się, że przyjęli nową dziewczynę, z którą musi dzielić swoją mikroskopijną garderobę. Nic nie szło po jej myśli. Dzięki Bogu był JJ, jej przyjaciel, który ją przygarnął.
Z John’em, bo tak mężczyzna ma na imię, zna się od kilku lat. Jest jedyną osobą, której ufa i na, której może polegać. JJ nigdy nie zostawił jej na pastwę losu, za co była mu ogromnie wdzięczna.
Kiedy usłyszała, że ktoś otwiera drzwi, szybko zerwała się z miejsca i pobiegła się z nim przywitać. Martwiła się, bo powinien być w domu dwie godziny temu, ale nareszcie się pojawił. Choć nie w takim stanie, w jakim powinien.
- Jesteś pijany – mruknęła, na co on wzruszył ramionami.
- Jestem – zaśmiał się głupio, walcząc ze sznurowadłami. Brunetka parsknęła śmiechem, po czym postanowiła się nad nim ulitować i pomogła mu się rozebrać.
- Dziękuję aniele – uśmiechnął się, całując ją w czoło. Postanowiła to jednak zignorować, bo widziała, że się nie kontrolował. Już wyobrażała sobie, co będzie rano. – Jesteś cudowna – mruknął, przytulając ją do siebie. Po chwili ku jej przerażeniu poczuła jego zimne dłonie pod swoją koszulką.
- JJ! – Krzyknęła, odpychając go od siebie. Była zdziwiona, bo nigdy się tak nie zachowywał no, ale wcześniej też nie widziała go, aż tak pijanego. – Zwariowałeś? – Warknęła, poprawiając ubranie. Jego to jednak nie zniechęciło i ponownie zaczął ją obmacywać. Po chwili przyparł ją do ściany, ustami błądząc po jej szyi.
- Jesteś taka piękna – wysapał, próbując rozpiąć jej spodnie. Dziewczyna była jednak szybsza, przytrzymując jego rękę.
- John przestań – poprosiła, siłując się z nim. – Nie wiesz, co robisz, jesteś pijany – załkała, odwracając twarz tak, aby nie mógł jej pocałować.
- Doskonale wiem, co robię – mruknął. – Od dawna chciałem to zrobić, ale jakoś nie było okazji – zaśmiał się, mocniej napierając na nią swoim ciałem.
- JJ błagam – zaszlochała, nie przejmując się łzami, które spływały po jej policzkach. – Proszę…
- Zachowujesz się jak jebana dziewica – warknął, ściskając jej twarz ręką. – Nie raz już to robiłaś, daj spokój – mruknął. Miał rację, jeśli chodzi o to, że nie była dziewicą. Oczywiście, że nie była. Ale nie była też dziwką, choć na przykład taki Liam pewnie myślał inaczej.
- Ale ja nie chcę – wymamrotała, czując jego ohydny oddech na swojej twarzy.
- Sutton daj spokój – powiedział, głośno wzdychając. – Uspokój się i pozwól mi cię zadowolić – wyszeptał, ponownie siłując się z jej rozporkiem. Tym razem jednak postawiła na inne rozwiązanie. Z całej siły kopnęła go w krocze, sprawiając, że zwijał się z bólu na podłodze. Brunetka nie marnowała czasu, tylko jak najszybciej wybiegła z mieszkania, kierując się na dwór. Miała na sobie tylko cienką bluzeczkę, a na dworze strasznie padało. Jednak to jej zupełnie nie obchodziło, liczyło się to, że zdołała uciec. Kilka razy odwracała się, aby się upewnić, że na pewno jej nie śledzi. Dzięki Bogu nigdzie go nie było.
Po kilku minutach była zmarznięta i zmęczona. Niestety nie mogła nawet iść do hotelu, bo wszystko zostało w domu Johna. Była bez pieniędzy, telefonu i ubrań na zmianę. Nie miała, dokąd iść… Pomyślała o Harrym, była pewna, że on by jej pomógł, ale przecież nawet nie wiedziała gdzie mieszkał…
- Co ty tu robisz? – Z letargu wyrwał ją dobrze znany jej głos. Zdziwiona odwróciła się w stronę mężczyzny, który siedział za kierownicą drogiego samochodu. – Ogłuchłaś? Przeziębisz się…
- Liam – mruknęła, nie odrywając od niego wzroku. Nie wiedziała czy powinna być wdzięczna, że się tu pojawił czy wszystko przeklinać, że to właśnie on musiał zobaczyć ją w takim stanie…


***
Alaska postanowiła, że się przejdzie, ale po kilku minutach zrozumiała, że był to bardzo głupi pomysł. Z głośnym westchnięciem wyciągnęła telefon z kieszeni, z zamiarem zadzwonienia po taksówkę. Tylko to jej zostało.
- A teraz jedziemy do mnie – spojrzała w bok, w poszukiwaniu właściciela głosu. Mogłaby przysiąść, że to…
- Harry – wyszeptała, wpatrując się w chłopaka, który właśnie wychodził z baru z piękną, długonogą blondynką u boku. Szybko schowała się za ścianą tak, żeby jej nie zobaczył. Nawet nie zauważyła, kiedy po jej policzkach spływały łzy, a serce mało, co nie wyskoczyło jej z klatki. Wiedziała, że Harry spotyka się wieloma kobietami, ale nigdy wcześniej tak naprawdę nie widziała go w akcji. Aż do dziś.
Spojrzała na telefon, który trzymała w dłoni i zanim ktoś odebrał, rozłączyła się. Otarła łzy, wracając do miejsca, z którego przed chwilą wyszła.

Może Charlie miał rację. Może narkotyki to dobry sposób na zabawę.

_____________________________________
Witam, witam!
*Rozdział miał pojawić się 30, ale wyszło, że jest wcześniej… J To chyba dobrze, prawda?
*Dziękuję za komentarze! BARDZO, BARDZO, BARDZO!
*Wydaję mi się, że w tym rozdziale sporo się wydarzyło… Akcja zaczyna się rozkręcać J
*Jakieś pytania? Sugestie? Cokolwiek?
*Ktoś z was posiada tumblr?
*NARKOTYKI NIE SĄ DOBRE, ALASKA JEST PO PROSTU GŁUPIA :)



Do następnego :*

5 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo ciekawy.
    http://blood-is-your-love.tumblr.com/

    Pozdrawiam,
    Kadu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. omg co się w ogóle stało w tym rozdziale....hehe
    ok to po pierwsze Alaska jest głupia, a charlie niech spada. mam nadzieję, że ona jednak nic nie weźmie...
    LIAM I SUTTON! powiedz, że on jej pomoże! MUSI! hehe
    aha i mogłabym prosić o więcej Zayna? lol dzięki xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Liam i Sutton musza byc razem :)
    Super rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest cudne.
    Alaska ! Zabraniam Ci wziąć tego świństwa !
    A jeśli chodzi o Sutton i Liama, zaskoczyło mnie to spotkanie. Ona prawie została zgwałcona (tak, chyba, tak mogę to nazwać) ucieka w samej bluzce gdy pada deszczu a tu nagle zjawia się On. Liam, który mam nadzieję jej pomoże.....
    Oczy wyszły mi na wierzch gdy dowiedziałam się że ten miły i niewinny chłopak Charlie bierze narkotyki. Niech jak najszybciej przestanie!
    Rozdział piękny. Na każdym kroku mnie zadziwiasz i zaskakujesz. Jestem strasznie ciekawa co się stanie dalej. Nie mogę sie doczekać następnego odcinka :3 Twoja Malinka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam! Ale Alaska... Prosze nie!

    A tak poza tym to jest po 7 a jasiedze i czytam opowiadania... jezuuu! xD

    OdpowiedzUsuń