niedziela, 6 kwietnia 2014

15.

15. Zacznijmy od nowa. 


- Ile można – warknęła, przecierając wciąż zaspane oczy. Głowa bolała ją niemiłosiernie, było jej niedobrze, a dodatkowo drugi raz miała erotyczny sen, w którym główną rolę odgrywał Liam. Chyba musiała w końcu znaleźć faceta, bo ciągłe sny o rzeczach, które mają minus pięć procent szans na aktualne spełnienie się, jest trochę niepokojące. – Co do…? – Mruknęła, próbując przeciągnąć kołdrę na swoją stronę. Przerażona, zaczęła rozglądać się po pokoju, by w końcu swój wzrok zwrócić na mężczyznę leżącego obok niej. Przełknęła głośno ślinę, podnosząc się do pozycji siedzącej. Praktycznie obejrzała go z każdej możliwej strony, by upewnić się, że to na pewno był on. Tak, to był on i wcale o nim nie śniła. Nie wiedziała czy powinna płakać, czy się cieszyć, bo to wszystko wydarzyło się naprawdę.

- Cholerne słońce – usłyszała ciche warknięcie. Odrzuciła włosy do tyłu, próbując je trochę ‘uporządkować’, żeby nie wyglądać jak czupiradło. Delikatnie się uśmiechnęła, uwodzicielsko bawiąc się kosmykiem włosów. Mina Liama jednak różniła się znacznie od tej, której się spodziewała. Chłopak wyglądał na przerażonego, gdy ją zobaczył. Aż tak źle wyglądała? – Sutton?

- Cześć – wyszeptała, próbując ukryć swoje zdenerwowanie. Przyglądali się sobie dobre pięć minut, jakby próbując zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło i co powinni teraz zrobić. Po minie Liama, Sutton zauważyła, że on też wszystko pamiętał, więc dzięki Bogu nie musiała mu nic uświadamiać.

- Czyli to wszystko wydarzyło się naprawdę? - Pierwszy odezwał się on, chcąc upewnić się, że mózg nie płatał mu żadnych figli i Sutton naprawdę tu była. Kiedy przytaknęła, ponownie położył się na swoim miejscu, mocno zaciskając powieki.

- Wszystko dobrze? – Zapytała, trochę bojąc się odpowiedzi. Po kilku sekundach, Liam dosłownie wyskoczył z łóżka, wciągając na siebie wczorajsze bokserki. – Liam?

- Przepraszam – wydusił w końcu, stając przed okrytą kołdrą brunetką. Spojrzała na niego zdziwiona, do końca nie rozumiejąc, za co on miał by ją niby przepraszać. Pamiętała wszystko doskonale i nie sprawił jej żadnej przykrości. – Przepraszam za wszystko – dodał, siadając na końcu łóżka.

- Ale nie musisz mnie za nic prze…

- To nie powinno się było wydarzyć, Sutton – przerwał jej, chowając twarz w dłonie. – Nie powinniśmy….

- Ale się wydarzyło – mruknęła, siadając bliżej niego. – I nic nie możemy z tym zrobić – dodała, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- Ty nic nie rozumiesz… - burknął, kręcąc głową.

- Masz rację, nie rozumiem – warknęła. – Wczoraj prosiłeś mnie żebym o wszystkim pamiętała, a dziś twierdzisz, że to nie powinno było się w ogóle wydarzyć? O co ci w końcu chodzi? Aż tak mnie nienawidzisz? Chciałeś się tylko odegrać, prawda?

- Zwariowałaś – westchnął, spoglądając w jej stronę. – Zupełnie zwariowałaś.

- Wariuję i to przez ciebie – warknęła, krzyżując ręce na wysokości piersi. – Raz mnie przepraszasz, później obrażasz. Mówisz coś, a później twierdzisz, że wcale tak nie myślisz. Zdecyduj się w końcu, czego chcesz!

- Bo sprawiasz, że… - zaczął, zastanawiając się jak powinien to ująć, by zrozumiała. – Czasami mam ochotę cię zabić, a czasami chciałbym spędzić z tobą każdą wolną chwilę i sam nie wiem, dlaczego! Wzbudzasz we mnie tak błędne uczucia, że ja sam ich nie rozumiem… Pogubiłem się w tym wszystkim i ja… Ja mam dość! Mam dość tych ciągłych kłótni, głupich uwag, mam dość…

- Mnie? – Zapytała cicho, nerwowo przygryzając wargę. Jego milczenie było jednoznaczną odpowiedzią. – Rozumiem – wyszeptała, szczelniej okrywając się kołdrą. Ruszyła w stronę wyjścia, ostatnimi siłami próbując powstrzymać napierające łzy.

- Sutton… - zaczął, zatrzymując ją. – Możemy o wszystkim zapomnieć?

- Co?

- O wszystkim – powtórzył. – O tym jak się poznaliśmy, o wszystkich kłótniach i niepotrzebnych wymianach zdań, o wszystkim. Proszę, zacznijmy od nowa – dodał, czekając na jej reakcję.

- Dlaczego?

- Zależy mi na tobie – powiedział cicho, powodując, że jej serce o mało nie wyskoczyło z klatki piersiowej. – W jakiś chory, niezrozumiały sposób, zależy mi na tobie i na tym żebyś była blisko. Wiem, że to głupie….

- Dobrze – zgodziła się, delikatnie się uśmiechając. – Zacznijmy od nowa – dodała.

- Jako przyjaciele? – Zapytał z nadzieją.

- Uważasz mnie za przyjaciółkę?

- Nie wiem… Chyba-chyba tak – odpowiedział, nie będąc do końca pewnym. – Myślę, że przyjaźń to dobre wyjście, prawda?

- Tak – przyznała mu rację, uśmiechając się. – Przyjaźń to najlepsze wyjście – dodała, po czym skierowała się w stronę swojego pokoju. Kto by pomyślał, że po tym wszystkim Liam nazwie ją swoją przyjaciółką? I kto by pomyślał, że ona chciałaby o wiele więcej…


---


Od dobrych dwudziestu minut wpatrywała się w białą, dużą kopertę, którą przyniosła jej sekretarka. Nie było nadawcy, nie było żadnego listu, tylko jedno zdjęcie, na którym napisana była żądana ilość pieniędzy w zamian za milczenie. Powiedzenie, że Karen była zrozpaczona, byłoby zupełnie nietrafione. Ona była przerażona, zła, zawiedziona i totalnie zagubiona. Przecież takie rzeczy przydarzały się tylko bohaterom hollywoodzkich filmów, a nie ludziom, którzy nigdy nikomu nic nie zrobili. Bo była pewna, że ani ona, ani jej dzieci nie wyrządzili nikomu krzywdy.

- Przepraszam – do jej biura zajrzała jedna z modelek, z którymi była wcześniej umówiona. – Czekam już od dziesięciu minut przed drzwiami i może powinnyśmy to spotkanie przełożyć?

- Idź porozmawiaj z Alaską – odpowiedziała jej zbywająco Karen, czując zbierające się łzy, po wypowiedzeniu imienia swojej córki.

- Ale jej nie ma – oznajmiła dziewczyna.

- Jak to jej nie ma? – Zapytała blondynka, szybko podnosząc się z miejsca. Wybiegła na korytarz, kierując się w stronę małego biura córki, w którym faktycznie jej nie było. Obrazy, które tworzyły się w głowie przerażonej kobiety, na pewno w tej sytuacji jej nie pomagały.

- Mamo? Wszystko w porządku?

- Alaska? – Załkała kobieta, odwracając się i mocno przytulając zdezorientowaną blondynkę. Całej tej sytuacji przyglądało się kilku innych pracowników, którzy również nie rozumieli, co się w danej chwili działo. – Gdzie ty byłaś?

- Dopiero przyszłam – odpowiedziała dziewczyna, dokładnie przyglądając się roztrzęsionej matce. – Coś się stało?

- Nie, nie – zapewniła ją Karen, próbując się uspokoić. Kilka wdechów i wydechów trochę pomogło. – Po prostu nie było cię i trochę się przestraszyłam – wyjaśniła, biorąc łyk wody, którą przyniosła jej jedna z pracownic.

- Wiem, że trochę się spóźniłam, bolała mnie głowa – powiedziała, uśmiechając się. – Ale to przecież nie powód żeby od razu wpadać w panikę, prawda? – Zaśmiała się, z rozbawieniem kręcąc głową.

- Od kiedy się wyprowadziłaś, ciągle się o ciebie martwię – odpowiedziała Karen, wzruszając ramionami. – Poza tym to właśnie matki robią, a ja…

- A ty, co?

- Nie ważne – odpowiedziała, spoglądając na córkę. – Co u Liama? Jak się czuje? – Zapytała, chcąc zmienić niewygodny temat. – Spał jeszcze, gdy wychodziłaś?

- Nie wiem – oznajmiła Alaska, śmiecąc się. – Noc spędziłam u Louisa i Vicky – dodała, widząc pytającą minę matki.

- Dlaczego?

- Nie ważne, po prostu wróciłam z nimi i już nie odwozili mnie do domu, tylko zostałam u nich – wyjaśniła. – To jakaś zbrodnia?

- Nie, ja po prostu nie chcę żebyś zadawała się z jakimiś dziwnymi typami – mruknęła Karen.

- A co to ma do rzeczy?

- Nic, nie ważne, jestem zmęczona i gadam od rzeczy – zaśmiała się starsza z kobiet, kierując się z powrotem do swojego biura. – Pogadamy później – dodała, znikając za ciemnymi drzwiami. Koperta nadal leżała na biurku, a w niej nagie zdjęcie jej córki, za które ktoś żądał sto tysięcy funtów, które ona postanowiła zapłacić. Wszystko dla swoich dzieci.


---


- Załóż to – powiedziała dziewczyna, podając mu czarne, dresowe spodnie i białą koszulkę. Bez zbędnych pytań wziął rzeczy i udał się w stronę łazienki, w której mógł się przebrać. Sesja trwała już prawie cztery godziny i jak na razie końca nie było widać. Myślał, że taka sesja to tylko zabawa, a tymczasem on już miał tego dość. Nie pomagało również bolesne dudnienie w głowie i ciągłe myślenie o tym, co wydarzyło się rano. Po tym ja Sutton wyszła, przez chwilę jeszcze zastanawiał się czy dobrze zrobił, mówiąc jej o swoich uczuciach. Nie chciał żeby wyobrażała sobie zbyt wiele, bo to, że mu na niej zależało, nie oznaczało, że zaraz wpadną sobie w ramiona i będą żyć razem długo i szczęśliwie. Właściwie to obawiał się, że po tym jak razem z Alaską się od niego wyprowadzą, Sutton będzie unikała jakichkolwiek spotkań z nim. Tak, to był najbardziej prawdopodobny scenariusz.

- Chcesz pogadać? – Z letargu wyrwał go głos Nicole, dziewczyny, która była jedną ze stylistek i którą bardzo dobrze znał. Nikki często współpracowała z jego matką, a poza tym była znajomą Katy. Właśnie Katy… Przecież nie mógł o niej tak po prostu zapomnieć i wpaść w ramiona innej…. – Liam?

- Już wychodzę – mruknął, głośno wzdychając. Dziewczyna tylko się zaśmiała, zatrzymując go tuż przed drzwiami.

- Znam cię nie od dziś i wiem, że coś cię trapi – stwierdziła. – No mów, o co chodzi?

- O nic – odpowiedział, próbując się wymigać od odpowiedzi.

- Liam…

- Nicole?

- Po prostu wyduś to z siebie, zobaczysz, że od razu poczujesz się lepiej – uśmiechnęła się.

- Już teraz czuję się wystarczająco dobrze – mruknął. – Coś jeszcze?

- To przez zbliżającą się rocznicę śmierci Katy, prawda? – Zapytała nagle, totalnie zbijając go z tropu. Nie, tu w ogóle nie chodziło o rocznicę jej śmierci, tu raczej chodziło o to, że on czuł się tak jakby jego Katy miała w każdej chwili wrócić.

- Nie – odburknął, kręcąc głową. Nicole jednak nie dawała za wygraną i ciągle naciskała, aby w końcu powiedział jej, co go tak gnębi. – To naprawdę nie jest związane z tą rocznicą, ok?

- Dobra, nie jest związane z rocznicą – zgodziła się. – A czy w jakiś inny sposób jest związane z Katy?

- Nie… Tak… Znaczy nie wiem – gubił się. – To wszystko jest takie pogmatwane – westchnął, siadając na zimnej, łazienkowej podłodze. Brunetka, czując, że zanosi się na poważniejszą rozmowę, usiadła obok niego. – Po śmierci Katy myślałem, że cały mój świat się zawalił, nie miałem ochoty na nic, chciałem tylko być z nią – mruknął, przypominając sobie te straszne chwile.

- Liam…

- Poczekaj – przerwał jej. – Po jakimś czasie pogodziłem się z tym, że odeszła, a przynajmniej tak myślałem. W głębi serca jednak nadal mam nadzieję, że to tylko głupi żart i, że ona w każdej chwili może się tu pojawić…

- Mi też jej brakuje, każdemu z nas jej brakuje, ale minęło już prawie pięć lat – powiedziała, delikatnie się uśmiechając. – Musisz w końcu pomyśleć o sobie, o swojej przyszłości…

- Pomyślałem – mruknął cicho. – Poznałem pewną dziewczynę, tylko, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze – dodał, uśmiechając się na myśl o tamtym, wtedy strasznym, teraz cholernie zabawnym, incydencie.

- Mów dalej – zachęciła.

- Nie wiem, jak, ale ona dosłownie wtargnęła w moje życie – westchnął. – Ja jej naprawdę nie zapraszałem, ale ona widocznie zdecydowała zupełnie inaczej. Na początku byłem dla niej wręcz okropny, mając nadzieję, że w końcu sobie odpuści i zniknie z mojego życia raz na zawsze, ale stało się zupełnie inaczej…

- Liam, czy… Czy ty się zakochałeś?

- Nie – zaprzeczył. – Zakochanie to zbyt duże słowo, jak na tę chwilę. Ja po prostu, mimo oporów, przyznałem, że mi na niej zależy. Od pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłem, wiedziałem, że jest inna, wyjątkowa…

- Ale?

- Co, ale?

- Zawsze jest jakieś, ale – wtrąciła.

- Jest podobna do Katy – wyszeptał. – I boję się, że to jedyny powód, przez, który mnie tak do niej ciągnie – dodał.

- Nie wiem, co ci powiedzieć – stwierdziła brunetka, spoglądając na jego zamyśloną twarz. – Może… Może zacznij jej unikać?

- Nicole, przez ten cały czas traktowałem ją jak śmiecia, mówiłem, żeby dała mi spokój, robiłem to wszystko wbrew swojemu sercu, tylko, dlatego, żeby wybić ją sobie z głowy – westchnął. – Zachowywałem się jak dzieciak z podstawówki, ale to nic nie dało.

- Od nienawiści do miłości? – Zaśmiała się, ale jemu to śmiechu nie było. – Przepraszam.

- Ja nie wiem, co mam robić – oznajmił, chowając twarz w dłonie. Był zagubiony. Przez cały czas wmawiał sobie niechęć do dziewczyny, na której tak naprawdę bardzo mu zależało… Chyba.

- Poznaj kogoś – powiedziała nagle Nicole, zwracając tym jego uwagę.

- Co?

- Umów się z kimś, Liam – zaśmiała się. – Od śmierci Katy byłeś sam, może czas na nową znajomość?

- Ale…

- Zapomnij o Katy, zapomnij o tej dziewczynie i pomyśl o sobie – powiedziała, wstając z miejsca. – Zapraszam cię dziś na kolację – dodała.

- Nie rozumiem – mruknął zdezorientowany.

- Nie jestem wystarczająco ładna? – Zapytała, zakładając ręce na biodrach.

- Jesteś piękna, ale…

- Żadnego, ale – przerwała mu. – Liam, podobałeś mi się od zawsze, ale Katy była moją przyjaciółką i…

- Dlaczego nigdy nic nie powiedziałaś?

- A co miałam powiedzieć? – Zapytała. – Ty poza Katy świata nie widziałeś, a ja nie należę do osób, które rozwalają ludziom związki – mruknęła.

- Nicole…

- Liam, daj mi szansę – poprosiła, kucając przed nim. Dłonie oparła na jego kolanach, wyczekująco wpatrując się w jego przystojną twarz. – Daj mi szansę, daj nam szansę, a obiecuję, że zapomnisz o tej dziewczynie – dodała.

- To zły pomysł – mruknął, po chwili namysłu.

- Zły pomysł? Niby, dlaczego? – Zapytała. – Znam cię od kilku lat, wiem jaki jesteś, wiem czego potrzebujesz.

- Ja sam nie wiem czego potrzebuję... – mruknął.

- Potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci zrozumieć, że masz prawo zapomnieć o Katy – zaczęła. – Że to nie zbrodnia! Masz prawo być ponownie szczęśliwy Liam i ja ci w tym mogę pomóc – dodała cicho, zbliżając swoją twarz do jego. Nie protestował, kiedy jej usta dotknęły jego. Nie chciał protestować, chciał być szczęśliwy.

- Pomóż mi, Nicole – wyszeptał, między pocałunkami. Brunetka delikatnie się uśmiechnęła, obejmując jego kark. Po tylu latach, Liam nareszcie był jej… 

_______________________________________
Tak jak mówiłam na asku, jest nowa bohaterka (więcej o niej w zakładce bohaterowie), no i to z kopertą też się pojawiło... :) Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba :) Osobiście uważam, że ten rozdział to taki przełom, jeśli chodzi o charakter Liama... W końcu się przyznał do swoich uczuć i do tego, że tak naprawdę to udawał kiedy był dla Sutton taki oschły, żeby sobie wybić ją z głowy... :D 

Jeśli macie jakieś pytanie, zapraszam na ask (po lewej). 

Do następnego;*

Czytasz = komentujesz!

16 komentarzy:

  1. KOCHAM *-* o 1 !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć kochana.

    Dzisiaj, po mojej dłuuugiej nieobecności, postanowiłam ruszyć swoją wielmożną dupę i skomentować rozdział. Bo tutaj już się dzieją takie rzeczy, a ja nie komentuje, eww!

    No to ok. Po pierwsze, coś mało opisów widzę w każdym rozdziale. Masz narratora 3osobowego, powinnaś z tego korzystać. Więcej opisów miejsc, uczuć. Tego jest mało, za dużo dialogów. Tak samo z twoją interpunkcją. Znalazłam tutaj tyle braków przecinków albo ich nadużywanie. Ja też jakoś szczególnie idealna nie jestem, ale jednak zwracam na to szczególną uwagę. Popracuj nad tym lub znajdź sobie jakąś betę.

    Działo się, i to bardzo! To przyznanie Liam’a i obolałe serce Sutton. A na deser, jeszcze ta sprawa ze zdjęciem Alaski. Moim zdaniem, Karen powinna jej wszystko wyjaśnić. Alaska powinna być tego świadoma.

    Głupia Nicole! I Liam też! Jestem na niego wkurzona. Nie lubię tej Nicole, jest beznadziejna. Litton. <3

    Pozdrawiam.xx
    www.twenty-secrets-of-love.blogspot.com

    + Przepraszam za chaotyczność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera. Ja już nic nie rozumiem. Chyba Nicole nie będzie pozytywną bohaterką... Liam wciąż kocha Katy, zależy mu na Sutton i dlatego wychodzi z Nicole. To nie normalne bardzo, ale jest świetne :) Czekam na dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudeńko <3
    Ale Liam zachowuje się jak mały skurwysynek. Jednej pragnie, drugą całuje, o trzeciej nie może zapomnieć...
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne!!! Kiedy next??

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny!
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział :)) Liam w końcu się przyznał sam przed sobą że Sutton nie jest mu obojętna <3
    Uwielbiam to czytać! Czekam na następny xxx
    @Only_1Dreams

    OdpowiedzUsuń
  9. Mryh, Mrah, Mroh, Mraw. *Q* Wielbie Cię za to opowiadanie wiesz? :D
    Przespali się, przespaaali~ Bwahahah! I bardzo dobrze 8D
    Dodaję do czytanych. ;3

    [http://psychopathic-love.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  10. No nieeeeww czekałam na moment Hazzy i Al. Kurcze pieczone XDDD no dobra, wybacze ci XD bo napisałas genialny rozdział
    Alice xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Świeeety <3 Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  12. <3 Pospież się

    OdpowiedzUsuń