poniedziałek, 2 lutego 2015

II - 11.

11. Ciemne chmury nad głowami...

Tydzień póżniej. 


Zabiłaś je.

Zabiłaś je.

Zabiłaś je.

- Nie – jęknęła, przyciskając poduszkę do twarzy. – Błagam, nie – powtórzyła, jeszcze bardziej żałośnie. Była sama, nie chciała nikogo widzieć. Od kilku dni była swoją jedyną towarzyszką i po woli sama doprowadzała się do szaleństwa. – Zamknij się – wrzasnęła w końcu, bezsilnie opadając na białą pościel. Mocno zacisnęła powieki, przyciskając dłonie do uszu, próbując zagłuszyć własne myśli. Traciła siły i wiedziała, że dłużej nie będzie potrafiła walczyć sama ze sobą.

- Pani Payne? – Jej bezskuteczne próby walki, przerwało gwałtowane wtargnięcie pielęgniarki. – Wszystko w porządku? Słyszałam krzyk – wyjaśniła młoda kobieta, szybkim krokiem podchodząc do łóżka chyba najbardziej irytującej pacjentki, jaką kiedykolwiek się opiekowała. Oczywiście nic nie mówiła, bo to była jej praca. Poza tym chyba trochę rozumiała rozpacz blondynki, przecież sama nie aż tak dawno została matką.

- Wyjdź – usłyszała w odpowiedzi, ale nie zraziła się, bo nie było to niczym nowym. – Dlaczego nie zostawicie mnie w spokoju? – Warknęła, podnosząc się na równe nogi. – Dlaczego ciągle czegoś ode mnie chcecie?

- Proszę się uspokoić i wrócić do łóżka – westchnęła pielęgniarka, delikatnie się uśmiechając. Alaska była w szpitalu od tygodnia i zdążyła dać się we znaki całemu personelowi. – Był tu dziś pani narzeczony – poinformowała, kiedy blondynka ponownie leżała na swoim stałym miejscu.

- To nie jest mój narzeczony – mruknęła pacjentka, szczelniej okrywając się białą kołdrą. Sama nie wiedziała czy chciała się w ten sposób ochronić od rozmowy o Harrym, ale skoro dzieci uważały, że kołdra chroni je od potworów to i ona postanowiła spróbować tej metody. – Nie mów o nim – dodała ciszej, czując nieznośny ból w okolicy serca.

- Pani mama też była – poinformowała Eva, szczerze się uśmiechając. – I brat – dodała, przypominając sobie wydarzenia z dzisiejszego dnia. – Przyniósł to – dodała zanim wyszła, zostawiając Alaskę samą. Blondynka niechętnie podniosła wzrok na kartkę i małe pudełeczko leżące na szafce. Z głośnym westchnięciem, jednym ruchem wrzuciła wszystko do szuflady, do reszty ‘’prezentów od rodziny’’. Tęskniła za nimi, ale nie miała odwagi spojrzeć im w oczy. A szczególnie Harry’emu. Zaraz po tym, kiedy lekarz poinformował ich o stracie, postanowiła, że to był ostatni raz, kiedy widziała chłopaka. I nie było już odwrotu.


---


Liam siedział w salonie, tępo wpatrując się w wyłączony telewizor. Jeszcze chyba nie dotarły do niego wydarzenia sprzed tygodnia. Nie mógł zrozumieć, dlaczego los tak ciężko karał kogoś tak dobrego jak jego siostra. Przecież to on zawsze był tym gorszym, to on z ich dwójki zawsze wpadał w kłopoty i jeśli ktoś powinien zostać ukarany to on, a nie jego siostrzyczka. I gdyby tego było mało, to pojawiły się jeszcze te wątpliwości. Od momentu, kiedy pocałował Sutton wszystko, co kiedyś do niej czuł wróciło i to ze zdwojoną siłą.

- Trzymaj – do salonu wszedł Zayn, podając przyjacielowi puszkę piwa. Payne chętnie ją przyjął, po czym zaczął ją opróżniać. – Rozmawiałeś z Harrym? – Usłyszał pytanie bruneta, na które odpowiedział tylko jednym ruchem głowy. – Ja też nie. Nie odbiera telefonu, a gdy poszedłem do jego mieszkania, nikt mi nie otworzył – dodał, na co Liam tylko pokiwał. – A jak ty się trzymasz? – Zayn postanowił zmienić temat, widząc, że Payne nie miał ochoty rozmawiać o swojej siostrze i przyjacielu.

- Jakoś – odpowiedział cicho, głośno wzdychając.

- Jakoś? Serio? Nie możesz normalnie odpowiedzieć, chociaż na jedno kurewskie pytanie? – Warknął Malik, odstawiając piwo na szklany stolik. – Co się wam wszystkim stało?

- Co się nam stało? – Zaczął Liam, podnosząc się na równe nogi. – Moja siostra straciła dziecko, kolejny kurwa raz! Jest w szpitalu i nie chce mnie widzieć! Nie wiem, co się z nią dzieje, rozumiesz? Nie mam kontaktu ani z nią, ani z moim przyjacielem, który chuj wie gdzie teraz jest! Na dodatek nie wiem czy nadal chcę ożenić się z kobietą, którą wiązałem swoją przyszłość! Jak myślisz jak ja się kurwa mogę czuć? – Wrzasnął, dając upust swoim emocjom. – Kurwa – warknął, rzucając do połowy pełną puszką o ścianę. Ponownie usiadł na kanapie, chowając twarz w dłonie. Był zmęczony, jedyne czego teraz chciał to zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.

- Lepiej? – Odezwał się Zayn, którego, wybuch przyjaciela w ogóle nie zaskoczył.

- Lepiej – odpowiedział Liam, spoglądając na bruneta. – Mam dość – dodał cicho, czując jak traci wszystkie siły. – Było już dobrze i nagle…

- Przyznaję, że masz wyjątkowo gówniane życie – zaśmiał się Zayn, wzruszając ramionami. – Ale będzie dobrze. Tak, tak wszyscy tak mówią, ale mi możesz naprawdę uwierzyć. Będzie dobrze – powtórzył.

- Zayn…

- Liam – przerwał mu. – Dobrze wiesz, co było ze mną po śmierci Marie, wiem jak się czujesz – uśmiechnął się. – Przechodziłeś już przez większe gówno i dałeś radę. Teraz będzie tak samo – dodał pewnie.

- Ale…

- Alaska jest silna, Harry też – ponownie mu przerwał. – Ale potrzebują czasu i my musimy to uszanować – powiedział.

- Sutton tu zostaje – wydusił Liam, zupełnie zmieniając temat. Zayn tylko się uśmiechnął na znak, że już wiedział. No tak, Lola. – Pocałowałem ją.

- Wiem.

- Wiesz?

- Lola mi powiedziała – wyjaśnił, na co Liam pokręcił głową. Mógł się domyślić, że jednak ich widziała. – Co z Kim?

- Nie wiem – wzruszył ramionami. – Czy można kochać dwie kobiety naraz? – Zapytał nagle, zaskakując Zayna. Malik był pewien, że po powrocie Sutton, Liam wróci do niej i będą szczęśliwą rodzinką. – Bo ja kocham je obie, Zayn – dodał.

- Nie wiem, co powiedzieć – odpowiedział szczerze brunet, spuszczając wzrok. – Liam…

- Chcę mieć je obie – mówił dalej. – Chcę, żeby obie były przy mnie. I to najbardziej mnie przeraża. Nie wiem czy nadal chcę tego ślubu, ale jeśli nie ożenię się z Kim to ona odejdzie, a tego nie przeżyję. Jednak, jeśli ślub się odbędzie to stracę Sutton i… Nie chcę tego – Oznajmił, szokując Zayna jeszcze bardziej. – Nie wiem, co robić.

- W takich wypadkach mówi się, że powinno się iść za głosem serca, ale twoje jest tak pojebane, że będzie lepiej, jeśli tego nie zrobisz – mruknął, na co Liam tylko się zaśmiał. – Nie wiem, co ci poradzić, stary. Życie z dwoma kobietami chyba nie jest do końca legalne – dodał.

- Ty to jednak jesteś głupi – westchnął Liam, przymykając powieki. – Nie wiem jak Lola z tobą wytrzyma – dodał.

- A co ma Lola do tego?

- Zayn, proszę cię – prychnął Payne, spoglądając na przyjaciela. – Co ma do tego Lola?

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi – mruknął Malik, wpatrując się w swoje buty.

- Chociaż ty nie komplikuj sobie życia – poradził Liam, uśmiechając się. – Idź za głosem serca, Zayn – dodał, po czym dostał poduszką prosto w twarz.
- A weź spierdalaj – zaśmiał się Malik, po czym ruszył w stronę drzwi. – Dasz sobie radę, nie?

- Nie martw się – zapewnił go Liam i po krótkiej chwili znowu został sam. Z westchnięciem spojrzał na zegarek, który wskazywał już siódmą. Za chwilę będzie musiał jechać po Mię, która dzisiejszy dzień spędzała z mamą.


---


- Myślisz, że z Alaską wszystko w porządku? – Zapytała Lola, przeglądając kolejne oferty pracy. – Zayn mówił, że nie chce nikogo widzieć, a przecież w szpitalu jest już od tygodnia – dodała, spoglądając na przyjaciółkę.

- Wiem – westchnęła Sutton, szczelniej okrywając śpiącą córkę kocem. – Spytałam Karen czy mogłabym ją odwiedzić, ale powiedziała, że Alaska na razie nie ma ochoty na wizyty – powiedziała.
- A Harry?

- Co z Harrym?

- Nie wiesz jak on się trzyma? – Zapytała, na co Sutton pokręciła głową. – A ty i Liam?

- Ja i Liam?

- Widziałam jak się całowaliście – oznajmiła, pokazując jej język. – To, co z wami?

- Zachowujesz się jak dziecko – prychnęła Sutton, po czym głośno westchnęła. – Nie ma żadnych nas. Pocałowaliśmy się, ale to nic nie znaczyło. Poza tym trzy dni temu powiedziałam Scott’owi, że zostaję w Londynie i… Postanowił przyjechać – dodała ciszej.

- Co? – Warknęła Lola, odrzucając gazetę na bok. Sutton również podniosła wzrok z nad gazety odrywając się od ofert mieszkań, oczekując na dalszą wypowiedź przyjaciółki. – Po co on tu?

- Nie wiem czy zapomniałaś, ale Scott jest moim narzeczonym – przypomniała jej. – Dobry powód, nie sądzisz?

- Gówno prawda – warknęła cicho Lola, starając się nie obudzić Mii. – Nie kochasz go, nie lepiej mu o tym powiedzieć przez telefon? Po co ma tu przyjeżdżać?

- Nie wiem, o co ci chodzi – mruknęła Sutton, wracając do wcześniejszego zajęcia. – Szukaj pracy, pieniądze się nam kończą – dodała.

- Sutton, co ty wyrabiasz? Myślałam, że przyjechałaś tu dla Liama!

- Przyjechałam tu dla córki – poprawiła ją. – Z Liam’em już mnie nic nie łączy, rozumiesz? Ja nawet nie jestem pewna czy kiedykolwiek mnie coś z nim łączyło, przecież ja go tak naprawdę nie znam! – Powiedziała głośno, po czym usłyszała głośne chrząknięcie. – Liam?

- Drzwi były otwarte – odpowiedział niepewnie, spuszczając wzrok. One akurat siedziały w części ‘’sypialnej’’, więc nie usłyszały, kiedy wszedł. – Przepraszam.

- Nic się nie stało – zapewniła go szybko. Lola tylko przyglądała się ich wymianie zdań, kręcąc głową. Nie wierzyła, że po takim czymś jej przyjaciółka ma jeszcze czelność zaprzeczać, że nic do Liama nie czuła. – Mia śpi – oznajmiła Sutton.

- To nic. Nie trzeba jej budzić – mruknął, biorąc krok w stronę łóżka. – Dam radę.

- A może… A może Mia zostanie tu na noc? – Wtrąciła niepewnie brunetka, czekając na odpowiedź. – Jest piątek – dodała, mając nadzieję, że to pomoże.

- Ale…

- Nigdzie nie będziemy wychodziły – zapewniła go. To go trochę uspokoiło. – Proszę – dodała.

- Niech będzie – zgodził się. – Przyjadę po nią jutro po południu, rano razem z Kim musimy załatwić kilka spraw związanych ze ślubem – dodał. Doskonale widział jak bardzo zabolało to Sutton, ale nie mógł się powstrzymać, po tym, co wcześniej usłyszał. W końcu to nic dla niej nie znaczyło. – To ja już pójdę, do zobaczenia – uśmiechnął się. Pocałował Mię w policzek, po czym opuścił hotel w którym nadal mieszkały kobiety. Nie był z siebie jakoś wyjątkowo dumny, ale skoro Sutton tak go traktowała, to on nie będzie jej dłużny.


Tymczasem Sutton nadal stał w tym samym miejscu, nie do końca wiedząc czy była bardziej zszokowana tym, że Liam zgodził się, aby Mia została u niej na noc, czy tym, co powiedział. A raczej w jaki sposób to powiedział. Był szczęśliwy. Cieszył się z tego ślubu, a ona głupia myślała, że skoro ją pocałował, tu musiało to coś znaczyć. Och, jak bardzo się myliła.

- Sutton? Wszystko w porządku? – Obok niej stanęła Lola, nerwowo spoglądając w stronę drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Liam. – Sutton?

- Widzisz? Nic nas nie łączy – zaśmiała się pusto, siadając na łóżku. – Nic nas nie łączy. Nic.

- Sutton przestań – poprosiła Lola, jednak Irwin tylko pokręciła głową.

- Kiedy Scott tu przyjedzie, ustalimy datę ślubu – poinformowała przyjaciółkę.

- Co? Żartujesz sobie?

- Nie – odpowiedziała. – Czas się ustatkować.

- Czy dla was to jakaś cholerna zabawa? Wyścig? – Warknęła Lola, bezsilnie opadając na jeden z foteli. – Ustaliliście jakąś wygraną? Większy idiota wygra batonika?!

- Nie wiem, o co ci chodzi – mruknęła beznamiętnie Sutton, wzruszając ramionami. – Dramatyzujesz.

- Nie wierzę. Wiesz, dlaczego Liam wspomniał o ślubie? BO USŁYSZAŁ TO, CO POWIEDZIAŁAŚ! SŁYSZAŁ JAK MÓWIŁAŚ, ŻE NIC DLA CIEBIE NIE ZNACZY! – Wrzasnęła, tracąc cierpliwość. – A ty jesteś cholerną idiotką, Sutton Irwin. Jesteś idiotką i będziesz tego żałowała.

- Brawo – warknęła Sutton, kiedy Mia zaczęła się kręcić by po chwili wybuchnąć płaczem. Kiedy Sutton uspokajała córkę, Lola nadal mamrotała coś po nosem. Nie mogła uwierzyć, że ta dwójka może być aż tak ślepa. Przecież oni sami niszczą swoje szanse na szczęście. Z letargu wyrwał ją dźwięk jej telefonu.


Jesteś zajęta? Z.


Nie. A coś się stało?


Wysłała, uśmiechając się. Swój wzrok zwróciła w stronę przyjaciółki, która ramionach trzymała swoje dziecko. Przez chwilę jej umysł zawędrował zbyt daleko i zaczęła wyobrażać sobie własne dzieci. I Zayna. Jej i Zayna. Pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem.


Nie. Musimy pogadać.


O czym?


Raczej, o kim.


Ok. O kim?


Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Za 15 minut w kawiarni na rogu?


Niech ci będzie.


Och Zayn, co ty ze mną robisz - pomyślała, wzdychając. 

- Wychodzę – oznajmiła, szeroko się uśmiechając. – Nie czekaj na mnie – dodała, ale Sutton nawet nie zwróciła na nią uwagi. Brunetka tylko wzruszyła ramionami, po czym wyszła kierując się w umówione miejsce. W połowie drogi poczuła się jakoś nie swojo. Zaczęła rozglądać się dookoła i zanim zdążyła zareagować, ktoś zasłonił jej usta dłonią. Nie było dobrze.

_________________________________________
Z góry przepraszam za błędy/literówki/i te inne :P Jest późno i sama nie wiem czemu postanowiłam ten rozdział pisać akurat teraz, ale cieszę się, bo przynajmniej go skończyłam. Gdybym nie zrobiła tego teraz, to pojawiłby się dopiero za jakiś tydzień?! Jezuuu ja chcę wakacje :(

Pozdrawiam:*

Dziękuję, że nadal jesteście! 

Czytasz = komentujesz!


14 komentarzy:

  1. EJ ta końcówka trochę przerażająca....i o boże niech oni się dogadaja Liam nie bądź ciotą i tak kocha Sutton tak naprawdę

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.. czekam na next.. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, ale cudowny <3
    Ale niech między Sutton a Liamem będzie już wszystko okay. Błagam!
    Biedna Alaska :(
    O NIE! TYLKO NIE LOLA!
    yo payno x

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile ja czekałam na ten rozdział, ale opłaciło się :P biedna Alaska :( Liam i Sutton głupoty gadają... A Lola?! Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekałam na ten rozdział tak kurewsko długo vshsjddksj. Mam nadzieje ze teraz rozdzialy beda czesciej bo na prawde uwielbian to opowiadanie
    @_cutedimples_

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny! Kiedy 12?

    OdpowiedzUsuń
  8. Liam nie mozesz sie ozenic z ta Kim!!!!
    A ty Sutton tak samo! Scott niech nie przyjezdza.
    Cudoo ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział genialny. Jak zawsze a końcówka wbiła mnie w fotel. Genialna robota.
    Pozdrawiam i życzę weny twórczej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć, mam pytanie, jak udaje ci się pisać takie długie rozdziały? Co ci pomaga?

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezuu no ! Te rozdziały są wspaniałe <3 Czekam na więcej takich :D

    OdpowiedzUsuń
  12. doczekamy się rozdziału?

    OdpowiedzUsuń