11. Ciemne chmury nad głowami...
Tydzień póżniej.
Zabiłaś je.
Zabiłaś je.
Zabiłaś je.
- Nie – jęknęła,
przyciskając poduszkę do twarzy. – Błagam, nie – powtórzyła, jeszcze bardziej
żałośnie. Była sama, nie chciała nikogo widzieć. Od kilku dni była swoją jedyną
towarzyszką i po woli sama doprowadzała się do szaleństwa. – Zamknij się –
wrzasnęła w końcu, bezsilnie opadając na białą pościel. Mocno zacisnęła
powieki, przyciskając dłonie do uszu, próbując zagłuszyć własne myśli. Traciła
siły i wiedziała, że dłużej nie będzie potrafiła walczyć sama ze sobą.
- Pani Payne? –
Jej bezskuteczne próby walki, przerwało gwałtowane wtargnięcie pielęgniarki. –
Wszystko w porządku? Słyszałam krzyk – wyjaśniła młoda kobieta, szybkim krokiem
podchodząc do łóżka chyba najbardziej irytującej pacjentki, jaką kiedykolwiek się
opiekowała. Oczywiście nic nie mówiła, bo to była jej praca. Poza tym chyba
trochę rozumiała rozpacz blondynki, przecież sama nie aż tak dawno została
matką.
- Wyjdź –
usłyszała w odpowiedzi, ale nie zraziła się, bo nie było to niczym nowym. –
Dlaczego nie zostawicie mnie w spokoju? – Warknęła, podnosząc się na równe
nogi. – Dlaczego ciągle czegoś ode mnie chcecie?
- Proszę się uspokoić
i wrócić do łóżka – westchnęła pielęgniarka, delikatnie się uśmiechając. Alaska
była w szpitalu od tygodnia i zdążyła dać się we znaki całemu personelowi. –
Był tu dziś pani narzeczony – poinformowała, kiedy blondynka ponownie leżała na
swoim stałym miejscu.
- To nie jest mój
narzeczony – mruknęła pacjentka, szczelniej okrywając się białą kołdrą. Sama
nie wiedziała czy chciała się w ten sposób ochronić od rozmowy o Harrym, ale
skoro dzieci uważały, że kołdra chroni je od potworów to i ona postanowiła
spróbować tej metody. – Nie mów o nim – dodała ciszej, czując nieznośny ból w
okolicy serca.
- Pani mama też
była – poinformowała Eva, szczerze się uśmiechając. – I brat – dodała,
przypominając sobie wydarzenia z dzisiejszego dnia. – Przyniósł to – dodała
zanim wyszła, zostawiając Alaskę samą. Blondynka niechętnie podniosła wzrok na
kartkę i małe pudełeczko leżące na szafce. Z głośnym westchnięciem, jednym
ruchem wrzuciła wszystko do szuflady, do reszty ‘’prezentów od rodziny’’.
Tęskniła za nimi, ale nie miała odwagi spojrzeć im w oczy. A szczególnie Harry’emu.
Zaraz po tym, kiedy lekarz poinformował ich o stracie, postanowiła, że to był
ostatni raz, kiedy widziała chłopaka. I nie było już odwrotu.
---
Liam siedział w
salonie, tępo wpatrując się w wyłączony telewizor. Jeszcze chyba nie dotarły do
niego wydarzenia sprzed tygodnia. Nie mógł zrozumieć, dlaczego los tak ciężko
karał kogoś tak dobrego jak jego siostra. Przecież to on zawsze był tym
gorszym, to on z ich dwójki zawsze wpadał w kłopoty i jeśli ktoś powinien
zostać ukarany to on, a nie jego siostrzyczka. I gdyby tego było mało, to
pojawiły się jeszcze te wątpliwości. Od momentu, kiedy pocałował Sutton wszystko,
co kiedyś do niej czuł wróciło i to ze zdwojoną siłą.
- Trzymaj – do salonu
wszedł Zayn, podając przyjacielowi puszkę piwa. Payne chętnie ją przyjął, po
czym zaczął ją opróżniać. – Rozmawiałeś z Harrym? – Usłyszał pytanie bruneta,
na które odpowiedział tylko jednym ruchem głowy. – Ja też nie. Nie odbiera
telefonu, a gdy poszedłem do jego mieszkania, nikt mi nie otworzył – dodał, na
co Liam tylko pokiwał. – A jak ty się trzymasz? – Zayn postanowił zmienić
temat, widząc, że Payne nie miał ochoty rozmawiać o swojej siostrze i
przyjacielu.
- Jakoś –
odpowiedział cicho, głośno wzdychając.
- Jakoś? Serio?
Nie możesz normalnie odpowiedzieć, chociaż na jedno kurewskie pytanie? –
Warknął Malik, odstawiając piwo na szklany stolik. – Co się wam wszystkim
stało?
- Co się nam
stało? – Zaczął Liam, podnosząc się na równe nogi. – Moja siostra straciła
dziecko, kolejny kurwa raz! Jest w szpitalu i nie chce mnie widzieć! Nie wiem,
co się z nią dzieje, rozumiesz? Nie mam kontaktu ani z nią, ani z moim
przyjacielem, który chuj wie gdzie teraz jest! Na dodatek nie wiem czy nadal
chcę ożenić się z kobietą, którą wiązałem swoją przyszłość! Jak myślisz jak ja
się kurwa mogę czuć? – Wrzasnął, dając upust swoim emocjom. – Kurwa – warknął, rzucając
do połowy pełną puszką o ścianę. Ponownie usiadł na kanapie, chowając twarz w
dłonie. Był zmęczony, jedyne czego teraz chciał to zasnąć i nigdy więcej się
nie obudzić.
- Lepiej? –
Odezwał się Zayn, którego, wybuch przyjaciela w ogóle nie zaskoczył.
- Lepiej –
odpowiedział Liam, spoglądając na bruneta. – Mam dość – dodał cicho, czując jak
traci wszystkie siły. – Było już dobrze i nagle…
- Przyznaję, że
masz wyjątkowo gówniane życie – zaśmiał się Zayn, wzruszając ramionami. – Ale
będzie dobrze. Tak, tak wszyscy tak mówią, ale mi możesz naprawdę uwierzyć.
Będzie dobrze – powtórzył.
- Zayn…
- Liam – przerwał
mu. – Dobrze wiesz, co było ze mną po śmierci Marie, wiem jak się czujesz – uśmiechnął
się. – Przechodziłeś już przez większe gówno i dałeś radę. Teraz będzie tak
samo – dodał pewnie.
- Ale…
- Alaska jest
silna, Harry też – ponownie mu przerwał. – Ale potrzebują czasu i my musimy to
uszanować – powiedział.
- Sutton tu
zostaje – wydusił Liam, zupełnie zmieniając temat. Zayn tylko się uśmiechnął na
znak, że już wiedział. No tak, Lola. – Pocałowałem ją.
- Wiem.
- Wiesz?
- Lola mi
powiedziała – wyjaśnił, na co Liam pokręcił głową. Mógł się domyślić, że jednak
ich widziała. – Co z Kim?
- Nie wiem –
wzruszył ramionami. – Czy można kochać dwie kobiety naraz? – Zapytał nagle,
zaskakując Zayna. Malik był pewien, że po powrocie Sutton, Liam wróci do niej i
będą szczęśliwą rodzinką. – Bo ja kocham je obie, Zayn – dodał.
- Nie wiem, co
powiedzieć – odpowiedział szczerze brunet, spuszczając wzrok. – Liam…
- Chcę mieć je
obie – mówił dalej. – Chcę, żeby obie były przy mnie. I to najbardziej mnie
przeraża. Nie wiem czy nadal chcę tego ślubu, ale jeśli nie ożenię się z Kim to
ona odejdzie, a tego nie przeżyję. Jednak, jeśli ślub się odbędzie to stracę
Sutton i… Nie chcę tego – Oznajmił, szokując Zayna jeszcze bardziej. – Nie wiem,
co robić.
- W takich wypadkach
mówi się, że powinno się iść za głosem serca, ale twoje jest tak pojebane, że
będzie lepiej, jeśli tego nie zrobisz – mruknął, na co Liam tylko się zaśmiał. –
Nie wiem, co ci poradzić, stary. Życie z dwoma kobietami chyba nie jest do
końca legalne – dodał.
- Ty to jednak
jesteś głupi – westchnął Liam, przymykając powieki. – Nie wiem jak Lola z tobą
wytrzyma – dodał.
- A co ma Lola do
tego?
- Zayn, proszę
cię – prychnął Payne, spoglądając na przyjaciela. – Co ma do tego Lola?
- Jesteśmy tylko
przyjaciółmi – mruknął Malik, wpatrując się w swoje buty.
- Chociaż ty nie
komplikuj sobie życia – poradził Liam, uśmiechając się. – Idź za głosem serca,
Zayn – dodał, po czym dostał poduszką prosto w twarz.
- A weź
spierdalaj – zaśmiał się Malik, po czym ruszył w stronę drzwi. – Dasz sobie
radę, nie?
- Nie martw się –
zapewnił go Liam i po krótkiej chwili znowu został sam. Z westchnięciem
spojrzał na zegarek, który wskazywał już siódmą. Za chwilę będzie musiał jechać
po Mię, która dzisiejszy dzień spędzała z mamą.
---
- Myślisz, że z
Alaską wszystko w porządku? – Zapytała Lola, przeglądając kolejne oferty pracy.
– Zayn mówił, że nie chce nikogo widzieć, a przecież w szpitalu jest już od
tygodnia – dodała, spoglądając na przyjaciółkę.
- Wiem –
westchnęła Sutton, szczelniej okrywając śpiącą córkę kocem. – Spytałam Karen
czy mogłabym ją odwiedzić, ale powiedziała, że Alaska na razie nie ma ochoty na
wizyty – powiedziała.
- A Harry?
- Co z Harrym?
- Nie wiesz jak
on się trzyma? – Zapytała, na co Sutton pokręciła głową. – A ty i Liam?
- Ja i Liam?
- Widziałam jak
się całowaliście – oznajmiła, pokazując jej język. – To, co z wami?
- Zachowujesz się
jak dziecko – prychnęła Sutton, po czym głośno westchnęła. – Nie ma żadnych
nas. Pocałowaliśmy się, ale to nic nie znaczyło. Poza tym trzy dni temu
powiedziałam Scott’owi, że zostaję w Londynie i… Postanowił przyjechać – dodała
ciszej.
- Co? – Warknęła Lola,
odrzucając gazetę na bok. Sutton również podniosła wzrok z nad gazety odrywając
się od ofert mieszkań, oczekując na dalszą wypowiedź przyjaciółki. – Po co on
tu?
- Nie wiem czy
zapomniałaś, ale Scott jest moim narzeczonym – przypomniała jej. – Dobry powód,
nie sądzisz?
- Gówno prawda –
warknęła cicho Lola, starając się nie obudzić Mii. – Nie kochasz go, nie lepiej
mu o tym powiedzieć przez telefon? Po co ma tu przyjeżdżać?
- Nie wiem, o co
ci chodzi – mruknęła Sutton, wracając do wcześniejszego zajęcia. – Szukaj pracy,
pieniądze się nam kończą – dodała.
- Sutton, co ty
wyrabiasz? Myślałam, że przyjechałaś tu dla Liama!
- Przyjechałam tu
dla córki – poprawiła ją. – Z Liam’em już mnie nic nie łączy, rozumiesz? Ja
nawet nie jestem pewna czy kiedykolwiek mnie coś z nim łączyło, przecież ja go
tak naprawdę nie znam! – Powiedziała głośno, po czym usłyszała głośne
chrząknięcie. – Liam?
- Drzwi były
otwarte – odpowiedział niepewnie, spuszczając wzrok. One akurat siedziały w
części ‘’sypialnej’’, więc nie usłyszały, kiedy wszedł. – Przepraszam.
- Nic się nie
stało – zapewniła go szybko. Lola tylko przyglądała się ich wymianie zdań,
kręcąc głową. Nie wierzyła, że po takim czymś jej przyjaciółka ma jeszcze
czelność zaprzeczać, że nic do Liama nie czuła. – Mia śpi – oznajmiła Sutton.
- To nic. Nie
trzeba jej budzić – mruknął, biorąc krok w stronę łóżka. – Dam radę.
- A może… A może
Mia zostanie tu na noc? – Wtrąciła niepewnie brunetka, czekając na odpowiedź. –
Jest piątek – dodała, mając nadzieję, że to pomoże.
- Ale…
- Nigdzie nie
będziemy wychodziły – zapewniła go. To go trochę uspokoiło. – Proszę – dodała.
- Niech będzie –
zgodził się. – Przyjadę po nią jutro po południu, rano razem z Kim musimy
załatwić kilka spraw związanych ze ślubem – dodał. Doskonale widział jak bardzo
zabolało to Sutton, ale nie mógł się powstrzymać, po tym, co wcześniej usłyszał.
W końcu to nic dla niej nie znaczyło. – To ja już pójdę, do zobaczenia –
uśmiechnął się. Pocałował Mię w policzek, po czym opuścił hotel w którym nadal
mieszkały kobiety. Nie był z siebie jakoś wyjątkowo dumny, ale skoro Sutton tak
go traktowała, to on nie będzie jej dłużny.
Tymczasem Sutton
nadal stał w tym samym miejscu, nie do końca wiedząc czy była bardziej
zszokowana tym, że Liam zgodził się, aby Mia została u niej na noc, czy tym, co
powiedział. A raczej w jaki sposób to powiedział. Był szczęśliwy. Cieszył się z
tego ślubu, a ona głupia myślała, że skoro ją pocałował, tu musiało to coś
znaczyć. Och, jak bardzo się myliła.
- Sutton?
Wszystko w porządku? – Obok niej stanęła Lola, nerwowo spoglądając w stronę drzwi,
za którymi przed chwilą zniknął Liam. – Sutton?
- Widzisz? Nic
nas nie łączy – zaśmiała się pusto, siadając na łóżku. – Nic nas nie łączy.
Nic.
- Sutton przestań
– poprosiła Lola, jednak Irwin tylko pokręciła głową.
- Kiedy Scott tu
przyjedzie, ustalimy datę ślubu – poinformowała przyjaciółkę.
- Co? Żartujesz
sobie?
- Nie –
odpowiedziała. – Czas się ustatkować.
- Czy dla was to jakaś
cholerna zabawa? Wyścig? – Warknęła Lola, bezsilnie opadając na jeden z foteli.
– Ustaliliście jakąś wygraną? Większy idiota wygra batonika?!
- Nie wiem, o co
ci chodzi – mruknęła beznamiętnie Sutton, wzruszając ramionami. –
Dramatyzujesz.
- Nie wierzę. Wiesz,
dlaczego Liam wspomniał o ślubie? BO USŁYSZAŁ TO, CO POWIEDZIAŁAŚ! SŁYSZAŁ JAK
MÓWIŁAŚ, ŻE NIC DLA CIEBIE NIE ZNACZY! – Wrzasnęła, tracąc cierpliwość. – A ty
jesteś cholerną idiotką, Sutton Irwin. Jesteś idiotką i będziesz tego żałowała.
- Brawo –
warknęła Sutton, kiedy Mia zaczęła się kręcić by po chwili wybuchnąć płaczem.
Kiedy Sutton uspokajała córkę, Lola nadal mamrotała coś po nosem. Nie mogła
uwierzyć, że ta dwójka może być aż tak ślepa. Przecież oni sami niszczą swoje
szanse na szczęście. Z letargu wyrwał ją dźwięk jej telefonu.
Jesteś zajęta? Z.
Nie. A coś się stało?
Wysłała,
uśmiechając się. Swój wzrok zwróciła w stronę przyjaciółki, która ramionach
trzymała swoje dziecko. Przez chwilę jej umysł zawędrował zbyt daleko i zaczęła
wyobrażać sobie własne dzieci. I Zayna. Jej i Zayna. Pokręciła głową, śmiejąc
się pod nosem.
Nie. Musimy pogadać.
O czym?
Raczej, o kim.
Ok. O kim?
Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Za 15 minut w kawiarni na rogu?
Niech ci będzie.
Och Zayn, co ty
ze mną robisz - pomyślała, wzdychając.
- Wychodzę –
oznajmiła, szeroko się uśmiechając. – Nie czekaj na mnie – dodała, ale Sutton
nawet nie zwróciła na nią uwagi. Brunetka tylko wzruszyła ramionami, po czym
wyszła kierując się w umówione miejsce. W połowie drogi poczuła się jakoś nie
swojo. Zaczęła rozglądać się dookoła i zanim zdążyła zareagować, ktoś zasłonił
jej usta dłonią. Nie było dobrze.
_________________________________________
Z góry przepraszam za błędy/literówki/i te inne :P Jest późno i sama nie wiem czemu postanowiłam ten rozdział pisać akurat teraz, ale cieszę się, bo przynajmniej go skończyłam. Gdybym nie zrobiła tego teraz, to pojawiłby się dopiero za jakiś tydzień?! Jezuuu ja chcę wakacje :(
Pozdrawiam:*
Dziękuję, że nadal jesteście!
Czytasz = komentujesz!
EJ ta końcówka trochę przerażająca....i o boże niech oni się dogadaja Liam nie bądź ciotą i tak kocha Sutton tak naprawdę
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.. czekam na next.. xD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeju, ale cudowny <3
OdpowiedzUsuńAle niech między Sutton a Liamem będzie już wszystko okay. Błagam!
Biedna Alaska :(
O NIE! TYLKO NIE LOLA!
yo payno x
Ile ja czekałam na ten rozdział, ale opłaciło się :P biedna Alaska :( Liam i Sutton głupoty gadają... A Lola?! Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział tak kurewsko długo vshsjddksj. Mam nadzieje ze teraz rozdzialy beda czesciej bo na prawde uwielbian to opowiadanie
OdpowiedzUsuń@_cutedimples_
Cudowny! Kiedy 12?
OdpowiedzUsuńcudooooo *>*
OdpowiedzUsuńLiam nie mozesz sie ozenic z ta Kim!!!!
OdpowiedzUsuńA ty Sutton tak samo! Scott niech nie przyjezdza.
Cudoo ♥♥♥♥
Rozdział genialny. Jak zawsze a końcówka wbiła mnie w fotel. Genialna robota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny twórczej :)
Cześć, mam pytanie, jak udaje ci się pisać takie długie rozdziały? Co ci pomaga?
OdpowiedzUsuńCudne <3
OdpowiedzUsuńJezuu no ! Te rozdziały są wspaniałe <3 Czekam na więcej takich :D
OdpowiedzUsuńdoczekamy się rozdziału?
OdpowiedzUsuń