środa, 18 grudnia 2013

07.

07. John, ty mnie chciałeś zgwałcić...

Ubrana w czerwoną, koronkową bieliznę, pewnym krokiem ruszyła w stronę pokoju, w którym zawsze spotykała się z klientami. Jessii poinformowała ją wcześniej, że dziś będzie ‘obsługiwała’ bogatego mężczyznę, dlatego ma się postarać bardziej niż zwykle.

Przed wejściem do środka poprawiła biustonosz, który był trochę za mały, ale musiała sobie jakoś dać z tym radę. Teraz dzieli garderobę z nową, (której imienia jeszcze się nie nauczyła i raczej nie zamierza) i ich szef stwierdził, że żeby trochę zaoszczędzić, obie będą nosiły te same stroje. Oczywiście próbowały protestować, bo to wyjątkowo niehigieniczne i po prostu ohydne, ale z tym facetem trudno się dogadać. I właśnie przez to dość okazały biust Sutton, musi jakoś mieścić się w staniku, który jest za mały o przynajmniej dwa rozmiary.

- Ty jeszcze tu? – Usłyszała za sobą głos rudej. Niepewnie się uśmiechnęła, odrzucając swoje ciemne włosy do tyłu.
- Duszę się – mruknęła. – I stawiam stówę, że to coś pęknie przy następnym oddechu – dodała, wskazując na czerwony biustonosz. Jessii tylko się zaśmiała, wskazując na drzwi.
- No idź już – powiedziała. – I lepiej się nie zakładaj, bo obie dobrze wiemy, że cię na to nie stać – zaśmiała się, widząc oburzoną minę brunetki. Może i miała rację, ale stówę to by gdzieś znalazła. Chyba. – Kitty nie myśl za dużo, bo głowa cię rozboli. Poza tym lepiej już tam wchodź, bo klient czeka już ciebie od dobrych dziesięciu minut – rzuciła kobieta, wracając do rozdawania drinków pijanym klientom. Sutton posłusznie swoje kroki skierowała w stronę drzwi, za którymi znajdował się jej dzisiejszy zainteresowany.  Skrzypiące drzwi dały o sobie znać, jak zawsze. Nigdy nie mogła wejść niezauważona, a przecież właśnie takie wejścia są najlepsze.
- Mógłby ktoś je wreszcie nasmarować – mruknęła pod nosem, zamykając je za sobą. Z szerokim uśmiechem podniosła wzrok, by wreszcie dobrze przyjrzeć się mężczyźnie, którego dziś miała zabawiać. Jej radość jednak nie trwała długo. Przerażona, szybko wzięła krok do tyłu, aby tylko być jak najdalej od niego. – Co ty tu robisz?
- Dzwoniłem – powiedział, unikając pytania. Nie był pewien czy powinien się do niej zbliżać, po tym, co się stało, ale musiał ją przeprosić. Wyrzuty sumienia nie pozwalały mu na normalne funkcjonowanie i miał ogromną nadzieję, że dziewczyna mu jednak wybaczy. – I pisałem – dodał, robiąc krok w jej kierunku. Dziewczyna lekko zbladła, nerwowo rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, czego mogłaby użyć, jako broni. Oczywiście, jeśliby tylko zaszła potrzeba jej użycia.
- Co ty tu robisz? – Powtórzyła jeszcze ciszej, niż wcześniej. Brzmiała jak mała, przerażona dziewczynka, która musiała zmierzyć się ze swoim największym koszmarem. Mężczyzna z głębokim westchnięciem, spuścił wzrok, siadając na czerwonej kanapie. Właśnie zdał sobie sprawę jak bardzo jego najlepsza przyjaciółka, a zarazem ukochana, się go boi. Był świadomy tego, że zrobił głupstwo i prawdopodobnie dziewczyna już nigdy nie spojrzy na niego tak jak wcześniej, ale z drugiej strony uważał, że trochę też przesadza. W końcu do niczego nie doszło, więc, o co jej chodzi?
- Przyszedłem cię przeprosić – odpowiedział, mając nadzieję, że to jej wystarczy. – Wiem, że głupio się zachowałem, ale nie rozumiem, dlaczego nie wróciłaś na noc i na dodatek unikasz moich telefonów? Martwiłem się – dodał, bawiąc się guzikiem od swojej skórzanej kurtki.
- Czy ty siebie słyszysz? – Warknęła, odzyskując swoją pewność siebie. Bała się go, ale też nie mogła pozwolić mu na to, żeby tak traktował tę sprawę. To on był winny, nie ona. To on musiał ponieść konsekwencje tego, co zrobił, nie ona. – Dlaczego nie wróciłam na noc? Może, dlatego, że cholernie się ciebie bałam?
- Sutton ja… - zaczął, podnosząc się z kanapy. Trochę go zdziwiło, że aż tak bardzo ją to dotknęło, przecież była striptizerką i często dochodziło do podobnych sytuacji. – Przepraszam, ok? Źle zrobiłem, ale zrozum, że byłem pijany i sam nie wiedziałem, co robię – mruknął, stając przed nią. Prychnęła, ponownie biorąc krok w tył, chcąc być jak najdalej od niego.
- A mi się wydawało, że doskonale wiedziałeś, co się dzieje – odpowiedziała. – Dlaczego zachowujesz się jakby się nic nie stało?
- Wcale się tak nie zachowuję – odpowiedział, zanurzając palce w swoich włosach. Zawsze tak robił, kiedy był zdenerwowany. – Po prostu robisz z igły, widły! Do niczego nie doszło, prawda? Poza tym jesteś striptizerką, a w pewnym sensie nawet i dziwką! Jeden w tą, czy w tą, co za różnica? – Warknął, zupełnie nie panując już nad tym, co mówił. Był zdenerwowany, sfrustrowany i załamany, co spowodowało, że w końcu wybuchł. Kiedy jednak spojrzał na załzawione oczy kobiety, którą darzył miłością, dotarło do niego, co przed chwilą powiedział. – Sutton…
- John, ty mnie chciałeś zgwałcić – załkała, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Jak jej najlepszy przyjaciel mógł w ogóle coś takiego powiedzieć? Kiedy go tu zobaczyła była przerażona, ale jednocześnie trochę szczęśliwa, bo zawsze traktowała go jak brata i chciała mu wybaczyć. Chciała mu wybaczyć to, że chciał ją wykorzystać, a on mówi jej takie rzeczy? – A j-ja tego nie chciałam – wydukała.
- Sutton ja nie chciałem tego powiedzieć, to nie tak….
- Ja nie chciałam, rozumiesz? To, co robię tu, to mój wybór i tylko mój! To moja praca, jaka by nie była, to moja praca! I to nie twoja sprawa, ale wiedz, że z nikim tu nie sypiam! Rozumiesz? Nie uprawiam seksu z klientami…
- Sutton… - wtrącił, ale brunetka nadal kontynuowała.
- … nigdy! A ciebie uważałam za przyjaciela, za osobę, na którą zawsze mogę liczyć i co mi z tego przyszło? PRAWIE MNIE ZGWAŁCIŁEŚ! – Wrzasnęła, bezsilnie opadając na kanapę. Została sama, zupełnie sama. Nie wiedziała, co ma zrobić, dokąd pójść, nie miała nawet, z kim o tym porozmawiać.
- Sutton ja nie chciałem… - wyszeptał, stwierdzając, że najlepiej będzie jak ją zostawi samą. Zrozumiał, że na razie nie ma szans na to, aby dziewczyna mu wybaczyła. – Przepraszam – powiedział ostatni raz, po czym wyszedł. Teraz już naprawdę została sama.

Po długich dziesięciu minutach płaczu i bezmyślnego wpatrywania się w ścianę, do pokoju weszła Jessii. Kobieta bez słowa usiadła obok płaczącej dziewczyny, mocno ją do siebie przytulając. Nie potrzebowała wiedzieć, co się stało, chciała tylko dać dziewczynie do zrozumienia, że jest przy niej i zawsze może jej pomóc.
- Pewnie chcesz wiedzieć, co się stało? – Wydukała cicho, wierzchem dłoni wycierając mokre od łez policzki. Jessii delikatnie się uśmiechnęła, przecząco kręcąc głową.
- To twoja sprawa – stwierdziła. – Oczywiście, jeśli chcesz się wygadać to chętnie posłucham, ale jeśli na razie wolisz to zachować dla siebie, to rozumiem.
- Dziękuję – tylko tyle zdołała z siebie wydusić, po czym ponownie wybuchła gromkim płaczem. Nie wiedziała czy bardziej bolało ją to, co JJ jej powiedział, czy to, że ją zostawił. Jak głupio i dziwnie by to nie brzmiało, w głębi serca chciała, aby był tu przy niej. Wraz z jego wyjściem, poczuła dziwny ścisk w żołądku, bo doskonale widziała w jego oczach rezygnację. Zrezygnował z niej; z ich przyjaźni. I choć wiedziała, że to, co się wydarzyło to nie była jej wina, to właśnie jak na złość ona czuła się winna. Wszystkiemu.


***
- I co zamierzasz?

Z zamyślenia wyrwał ją głos brata. Podniosła na niego wzrok, wzruszając ramionami. Nie wiedziała, co chcę robić; czy wrócić następnego dnia do pracy, czy może jednak zająć się czymś innym. Druga opcja brzmiała tysiąc razy lepiej, bo na 99.999999% była pewna, że jej matka właśnie obdzwaniała wszystkich znajomych w poszukiwaniu nowej asystentki, ponieważ jej okropna i OD CZTERECH LAT PEŁNOLETNIA CÓRKA nie wróciła na noc do domu.

- Nie wiesz?

Znowu wzruszyła ramionami. Nie, nie wiedziała. Nie wiedziała też, co powinna zrobić z Harrym, na którego widok kolana robią jej się jak z waty, a serce bije milion razy na sekundę. Zakochanie się w przyjacielu swojego brata to głupie posunięcie, zwłaszcza, kiedy ten przyjaciel nawet cię nie zauważa i na twoich oczach wychodzi ze striptizerką, z którą ‘’się przyjaźni’’. Taa jasne.

- Słyszysz mnie?

Przytaknęła. Słyszała go doskonale, ale nie miała ochoty się odzywać. Trzecim problemem był Charlie i… No właśnie. I narkotyki, które wzięła. Z jednej strony czuła się wspaniale po ich zażyciu, z drugiej jednak przerażała ją myśl, że mogłaby się uzależnić. Oczywiście, Charlie zapewnił ją, że tak się nie stanie, jeśli będzie brała ‘okazyjnie’, ale stwierdziła, że Charlie gówno wie i jednak jest przerażona samą sobą.

- ALASKA!
- Nie krzycz – burknęła, podciągając kolana pod brodę. Od pół godziny Liam próbował cos z niej wyciągnąć, jednak ona była nieugięta. Jedyne, co mu powiedziała, to to, że pokłóciła się z matką i nie mogła dłużej mieszkać w miejscu, w którym nie czuję się dobrze.
- To powiedz mi w końcu, o co chodzi – warknął, stając na równe nogi. – Dlaczego się wyprowadziłaś?
- Mówiłam ci już – odpowiedziała, unikając jego wręcz parzącego wzroku.
- Powiedziałaś tylko, że się pokłóciłyście – zaczął. – A ja chciałbym wiedzieć, o co wam poszło! Już wiele razy dochodziło do kłótni między wami, ale jeszcze nigdy nie wyprowadzałaś się przez to z domu! – Krzyknął, zaciskając dłonie w pięści. Czasami jego własna siostra doprowadzała go do białej gorączki. Liam był znany ze swojego temperamentu i to było jedną z przyczyn, dla których został bokserem. Walka pozwalała mu na przelanie wszystkich złości na kogoś innego za pomocą pięści. I często nie kończyło się to dobrze dla tej drugiej osoby.
- Nie wróciłam na noc do domu – mruknęła, widząc jego zdenerwowanie. – I nie zadzwoniłam.
- A dlaczego nie zadzwoniłaś?

Bo byłam naćpana i nie kontaktowałam ze światem.

- Nie wiem, nie miałam czasu – odpowiedziała. – I dlaczego ja w ogóle powinna ją, o czymkolwiek informować? Mam dwadzieścia dwa lata, jestem już dorosła! – Dodała, zakładając ręce na biodrach. Od zawsze była tą grzeczną, cichą dziewczynką, bez przyjaciół, która zawsze słuchała mamusi. Była nieśmiała, zakompleksiona i nieszczęśliwe zakochana. Chyba najwyższy czas coś zmienić, prawda?
- Al mama tylko się o ciebie martwiła – westchnął, delikatnie się uśmiechając. – Nie możecie się pogodzić?
- Nie chcesz żebym z tobą mieszkała?
- Nie o to chodzi – mruknął. – Ale jestem dorosłym mężczyzną i czasami…
- Chciałbyś sprowadzić sobie do mieszkania prostytutkę? – Dokończyła za niego, wybuchając śmiechem.
- Alaska! – Warknął, kręcąc głową. – Nikomu nie mów o Sutton, rozumiesz? Ani słowa!
- Oczywiście – zgodziła się. – Ale mogę tu zamieszkać, prawda? Przynajmniej na jakiś czas. - Nic nie odpowiedział, ale jego mina mówiła wszystko. Wygrała.


***
Przemyła twarz, spoglądając na siebie w lustrze. Po zmyciu makijażu znowu widać było tego okropnego siniaka, którego jest posiadaczką, dzięki swojemu przyjacielowi. Miała nadzieję, że nikt już jej o to nie zapyta, nie miała ochoty na tłumaczenie ‘jak to wpadła na drzwi’, lub coś podobnego. Z westchnięciem, wyszła z łazienki, kierując się w stronę garderoby. Na jej szczęście nie było tam tej nowej, pewnie właśnie tańczyła na scenie.

Pierwsze, co zrobiła to zdjęła ten cholerny stanik, który prawie, że uniemożliwiał jej oddychanie. Szybko przebrała się w swoje ubrania, a właściwie to ubrania Harry’ego. Związała włosy w koczka i ponownie nałożyła grubą warstwę makijażu, żeby tylko zakryć siniaka.

Kiedy była gotowa do wyjścia, dotarło do niej, że tak naprawdę nie ma, dokąd iść. Harry’emu przed wyjściem oznajmiła, że wraca do domu, więc nie musi po nią przyjeżdżać. Naprawdę miała iść do domu JJ’a po swoje rzeczy, oczywiście planowała to za nim dowiedziała się, że to on jest jej klientem.
- Głupia idiotka – mruknęła pod nosem, wyciągając telefon, który tymczasowo pożyczył jej Harry. Zdziwiona spojrzała na wyświetlacz.

10 połączeń nieodebranych.

1 nowa wiadomość.

I wszystko to od Harry’ego. Nawet nie zamierzała czytać smsa, tylko szybko wybrała jego numer. Po kilku sygnałach chłopak w końcu odebrał.
- Obudziłam cię? – Zapytała, spoglądając na zegarek. Było już grubo po pierwszej rano.
- Nie, oglądałem film – odpowiedział. – Dlaczego wcześniej nie odbierałaś? Przeczytałaś wiadomość?
- Jestem w pracy – mruknęła. – I nie, nie przeczytałam. Coś się stało?
- Wiesz, kim jest Gianni Versace, prawda? – Zapytał. Wiedziała, co to Versace, ale kim był ten cały Gianni, to nie bardzo. – Sutton?
- Nie?
- Donatella Versace?
- Ją kojarzę – mruknęła, przypominając sobie jej twarz. Często widziała tę kobietę w magazynach plotkarskich, które uwielbiała czytać. – Ale co to ma do rze… Czekaj, czekaj! Wzięli cię? – Zapytała, szeroko się uśmiechając. Współpraca z Versace była jego wielką szansą i od początku miała nadzieję, że mu się uda.
- Tak, ale to nie o to chodzi – odpowiedział, chichotając. Tak, Harry Styles właśnie zachichotał. – Ciebie też chcą – dodał. 
- Kto mnie chce?
- No Versace – odpowiedział, a ona zamarła. Do czego ona jest im potrzebna? Skąd oni w ogóle o niej wiedzą? Ktoś powiedział o jej przygodzie z Liam’em?
- Nie rozumiem?
- Zobaczyli cię na bankiecie i stwierdzili, że jesteś piękna i się nadajesz – wyjaśnił. – Jutro rano mamy spotkanie z Karen, matką Liama – dodał. Czy była szczęśliwa? I to jeszcze jak! Nie mogła uwierzyć, że ktoś ważny ją zauważył i na dodatek stwierdził, że nadaje się na modelkę! I to jeszcze taka ważna kampania? Z Harrym? To nie mogło być prawdą.

Lecz nie wszystko ją tak cieszyło…

Przebywanie w tym samym pomieszczeniu, co matka Liama, na pewno nie było na liście jej marzeń.

_______________________________________
HEJ! Jak się macie? Niedługo święta! Już się doczekać nie mogę, a wy? Rozdział miał być troszkę później, ale stwierdziłam, że skoro szósty był krótki i nudny i w ogóle straszny, to dodam rozdział siódmy troszkę szybciej J Nie wiem czy przed świętami pojawi się tu coś jeszcze nowego, zobaczymy… J

No i jeszcze raz przypominam o moich nowych opowiadaniach (linki na prawo – Super Drummer i Zdradzona miłość). Na pierwszym blogu rozdział może pojawić się jeszcze przed świętami jak dobrze pójdzie, a na drugi zapraszam… troszkę później J
No to już chyba wszystko!

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!
(tak na przyszłość, bo nie wiem czy dodam tu rozdział jeszcze przed świętami, jak już wspominałam).


Do następnego :* 

9 komentarzy:

  1. Pierwsza! :3 Fajny rozdział :) Już sobie wyobrażam te okładki z Sutton i Harrym, hahaha :D
    Czekam na więcej Sutton i Liam Moments ^^
    Duuuuużoooooooo weny życzę! I oczywiście WESOŁYCH ŚWIĄT! xx
    @luv_my_jade

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Mam nadzieję, że jednak dodasz coś jeszcze przed świętami :D

    OdpowiedzUsuń
  3. omggggggggg! Uwielbiam twoje opowiadanie! Masz OGROMNY talent *-* W wolnym czasie zapraszam na mój blog: http://never-be-well.blogspot.com/ i na blog mojej przyjaciółki: http://story--of-my--life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholera... ale się zaczyna robić. Kitty w Versace? Będzie ciekawie! :D
    Jak Liam może być taki... wredny w stosunku do Sutton? Przecież ona mu niczym nie zawinęła... no, prawie niczym. "Ale tym i tak świata nie zawojuje" :D
    Z niecierpliwością czekam na nexta. W wolnej chwili zapraszam do mnie :
    http://the-innocent-flower.blogspot.com/

    http://prison-of-pain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. trafiłam tutaj przypadkiem i uwielbiam takie przypadki. przeczytałam wszystkie rozdziały i chcę więcej ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej informacji u mnie :) x
    http://onelife-onewin.blogspot.com/2013/12/liebster-awards-3.html

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój boże to jest cudowne, ale dlaczego tak mało Alaski i Harrego, no bo kurde uwielbiam ich <3 Już nie mogę doczekać się następnego :)
    Ps. Zapraszam do mnie w wolnym czasie: http://iloveyourvoice-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń