22. Beldurra.
- Kiedy powiem Camille, że moja córka będzie uczyć
się w Londyńskim college’u, umrze z zazdrości – westchnęła z zachwytem Margaret, pakując do walizki kolejną koszulkę córki. Marzeniem państwa Irwin zawsze było wysłanie swoich
córek do dobrych szkół, żeby tak jak oni coś w życiu osiągnęły. Ich starsza
córka Claire otworzyła swój własny biznes, który naprawdę nieźle prosperował, a
teraz i Sutton zaczynała dojrzewać. Pomysł z nauką w Londynie nie należał do
brunetki, ale widząc jak jej rodzicom na tym zależało, nie mogła się nie
zgodzić. – Studiować też oczywiście tam będziesz, więc zazdrość będzie podwójna
– dodała. Sutton tylko się zaśmiała, zupełnie nie zdając sobie sprawy jak inna
będzie jej przyszłość.
- Gotowa? – Do pokoju zajrzał pan Irwin, szeroko
się uśmiechając. On, jako nauczyciel, był strasznie dumny ze swojej córki. Miał
nadzieję, że dziewczyna podąży jego szlakiem i również będzie nauczać. – Nie zostało
nam już dużo czasu – przypomniał. W Londynie mieli być równo o 15, ponieważ
umówieni byli z kobietą, która wynajmie ich córce pokój w swoim domu.
- Idziemy, idziemy – zaśmiała się brunetka,
chwytając za jedną z walizek. Ostatni raz przyjrzała się pokojowi w którym
przeżyła tyle wspaniałych chwil mając nadzieję, że często będzie tam wracała.
Wspomnienia były okrutne, ale do rzeczywistości się nie umywały.
Gdyby nie wyjazd do Londynu jej życie na pewno byłoby teraz dużo łatwiejsze. Kilka
lat temu mieszkała z kochającą ją rodziną, a teraz leżała na zimnej podłodze
modląc się o przeżycie. Od dwóch dni Stan więził ją w jakimś pokoju, w którym
nie było dosłownie niczego. Kompletnie niczego, nawet łóżka. Dostała tylko brudny
koc, którego i tak nie była w stanie dosięgnąć, ponieważ jej ręce były do czegoś przywiązane. Nie miała żadnych szans na ucieczkę, choć próbowała.
Postanowiła, że dopóki będzie na siłach, nie podda się. Musiała walczyć i o
siebie, ale przede wszystkim o swoje nienarodzone dziecko.
- Jak się
czujesz? – Do środka wszedł Stan, kucając przy brunetce. Dziewczyna nawet na
niego nie spojrzała, bojąc się kolejnego ciosu. Co kilka godzin od początku jej
porwania, Stan zaglądał do niej i po prostu ją bił. Za każdym razem starała się
bronić brzuch, modląc się, aby nic nie stało się jej dziecku. – Nie chcesz
mówić, trudno. Wiesz gdzie teraz jest Charlie? W drodze do twojej
przyjaciółeczki – zaśmiał się. Swoimi słowami zwrócił uwagę Sutton, która bała
się o życie swoich przyjaciół.
- C-co?
- Pojechał ją
pocieszyć – westchnął. – O twoim zniknięciu mówili już w telewizji, nie
zdawałem sobie sprawy, że jesteś taka medialna – prychnął.
- Proszę
zostawcie Alaskę w spokoju – załkała. – Błagam…
- Przykro mi, ale
twoja przyjaciółeczka przyniosła mi już 200 tysięcy – powiedział. – I nie
zamierzam na tym poprzestać, skoro jej mamusia tak bardzo chce mi płacić –
dodał stanowczo, bawiąc się kluczem od drzwi. – A wracając do ciebie… Nie sądzisz, że
przez ten cały cyrk z telewizją wszyscy dowiedzą się kim tak naprawdę jesteś?
- S-skąd o tym
wiesz?
- Charlie mi
powiedział – zaśmiał się. – Pewnego dnia, zupełnie przypadkiem spotkał twojego
przyjaciela hmm… Jak mu tam było? Johna? Z resztą nie ważne jak ten idiota ma
na imię jedyne, co teraz mnie zastanawia to czy Karen Payne zapłaci mi jeszcze
więcej jeśli obiecam, że nie pójdę z tą informacją do prasy? Myślisz, że…
- Ty gnido! –
Wrzasnęła, próbując go kopnąć. Mężczyzna jednak szybko się odsunął, po czym grubym
sznurem związał jej nogi. Ponownie ukucnął, tym razem jednak był znacznie
bliżej. Sutton czuła jego odrażający oddech na swojej twarzy, co powodowało u
niej odruchy wymiotne.
- Cukiereczku,
przecież już o tym rozmawialiśmy – westchnął, kręcąc głową. Tak naprawdę
Stanley nigdy nie miał w planach porwania Sutton, ale to ona sama wpadła w jego
ręce. Gdyby nie podsłuchiwała, siedziałaby sobie teraz wygodnie w domku, a na
jej miejscu byłaby Alaska. – Nie możesz się tak zachowywać, wiesz jak tego nie
lubię – dodał, bawiąc się kosmykiem jej brudnych włosów.
- Nie dotykaj
mnie! – Warknęła, odwracając głowę. Jeden jego stanowczy ruch i ponownie przed
oczami miała jego pomarszczoną twarz. – Zost…
- Nigdy się nie
nauczysz – westchnął, wymierzając jej policzek. Dziewczyna próbowała
powstrzymać płacz, ale już dłużej nie potrafiła udawać, że jest twarda i, że nic ją nie boli. – Wreszcie jakieś emocje! – Zaklaskał w dłonie, widząc jej
łzy. – Mo…
- Stnaley! –
Przerwał mu krzyk jakiegoś mężczyzny. Sutton nigdy wcześniej nie słyszała tego
głosu, więc postanowiła wykorzystać sytuację. Zanim Stan zdążył wyjść, ona
zaczęła wrzeszczeć jak opętana. Miała nadzieję, że nowo przybyła osoba jej
pomoże.
- Ty suko! –
Warknął wściekły Rogers, rzucając się na nią. Najpierw zatkał jej usta jakąś brudną
szmatą, a później zadawał ciosy na oślep, zupełnie zatracając się w swoim szale.
Nie zwracał uwagi na jej łkanie, miał gdzieś, że jej powieki powoli się
zamykały, nadal ją bił. Ostatnie, co Sutton miała przed oczami to obraz wściekłego Stana i obcego mężczyznę, który go od niej odciągał.
A później była już tylko ciemność.
---
Dwa dni.
Dwa długie,
bezczynne dni. I zero jakichkolwiek informacji na temat Sutton. Wszyscy byli w
mieszkaniu Liama, uważnie słuchając policjanta, który kolejny już raz powtarzał
dokładnie to samo. Wiadomo było, że Sutton została – najprawdopodobniej, bo jak
to stwierdził komisarz Reynolds, na 100% nic nigdy nie wiadomo, ale Liam i tak
wiedział swoje – porwana, ponieważ pod apartamentowcem, w którym mieszkały
Sutton i Alaska, znaleziono ślady ‘ciągnięcia ciała’ i bransoletkę, która jak
potwierdziła Al, należała do jej współlokatorki.
- Już pan to
mówił – warknęła Karen, zwracając się do Reynoldsa. – Wolelibyśmy usłyszeć
jakieś nowe fakty – dodała, na co wszyscy przytaknęli. Liam, który pogodził się już z myślą o byciu ojcem, dosłownie załamał się po tym jak wczoraj powiedziano
mu o zniknięciu Sutton. Nie wiedział czy bał się bardziej o życie brunetki, czy
swojego nienarodzonego dziecka. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co Sutton
mogła teraz przechodzić.
- Mówiłem już,
że…
- Wiadomo już
coś? – Do mieszkania niespodziewanie wpadł Charlie, przerywając Reynoldsowi w
pół słowa. Blondyn od razu podszedł do Alaski, mocno ją do siebie przytulając.
Może i od jakiegoś czasu nie było między nimi za dobrze, zwłaszcza po tym jak
blondynka obudziła się naga w jego mieszkaniu, ale w takiej chwili potrzebowała
swojego przyjaciela. I nie obchodziło jej, co myślała teraz reszta. Poza tym
chłopak świetnie ukrywał swoje prawdziwe oblicze, więc nikt niczego nie
podejrzewał.
- Nic –
odpowiedziała, odsuwając się od niego. – W ogóle skąd wiesz, że coś się stało?
– Zapytała po chwili. Blondyn tylko się uśmiechnął, wskazując na telewizor wiszący
na ścianie.
- Mówili w
wiadomościach – wyjaśnił. – Więc porywacze się jeszcze nie odezwali? – Alaska
pokręciła przecząco głową, smutno się uśmiechając. Nie wiedziała, co myśleć o
porwaniu Sutton, bo jaki ktokolwiek miałby powód, aby porwać jej przyjaciółkę?
Bo jeśli chodziłoby o pieniądze to na pewno ktoś już by się odezwał, a
tymczasem telefony nadal milczały. Z głośnym westchnięciem swój wzrok
skierowała na Harry’ego, który rozmawiał z Vicky. Brunetowi widocznie obecność
Charliego się nie podobała, bo co i raz obrzucał go nieprzyjaznym spojrzeniem.
- Co on tu kurwa
robi? – Wyrwało się nagle Harry’emu, ale gromiący wzrok Vicky go uciszył. Na
szczęście krzyki Karen i komisarza Reynoldsa sprawiły, że raczej mało, kto
usłyszał słowa Styles’a. – No, co?
- Daj spokój –
mruknęła. – Przecież nic nie robi, prawda? Poza tym jest tu dla Alaski, bo jest
jej przyjacielem. To urocze.
- Nic co jest
związane z tym padalcem nie jest urocze – powiedział ciszej, ale stojący obok
niego Louis doskonale wszystko usłyszał. Przycisnął dłoń do ust, aby nie
wybuchnąć śmiechem, bo sytuacja w której aktualnie się znajdowali, zupełnie na
to nie pozwalała.
- Louis! –
Warknęła Vicky, uderzając chłopaka w ramię. – Zachowuj się! I ty też – zwróciła
się do Harry’ego, po czym odeszła do stojącego z boku Nialla. Tylko on wydawał
się być najnormalniejszy w tym pomieszczeniu, więc na ten czas był odpowiednim
partnerem do rozmowy.
Po drugiej
stronie salonu, Liam siedział przy oknie, intensywnie czegoś wypatrując. Obok
niego stała Nicole, próbując w jakikolwiek sposób mu pomóc. Osobiście nie
rozumiała, dlaczego wszyscy tak bardzo przejęli się zniknięciem Sutton, ale
wiedząc w jakim stanie jest jej chłopak, postanowiła poudawać, że jej też
zależało na odnalezieniu Irwin.
- Liam – zaczęła,
zwracając tym jego uwagę. – Może powinieneś coś zjeść, co? – Zapytała, jednak
on pokręcił głową. Nie miał ochoty na nic. Jedyne, czego by chciał to
zamknięcia się w swoim pokoju, ale z tymi wszystkimi ludźmi, którzy od wczoraj okupowali
jego mieszkanie, nie dałoby się. – Może jed…
- Nie – warknął.
Liam nie należał do osób jakoś nadzwyczajnie miłych, a szczególnie kiedy był w
złym nastroju. Wszyscy jego przyjaciele wiedzieli, że w takich wypadkach należy
Payne’a omijać szerokim łukiem, ale Nicole chyba miała się dopiero tego nauczyć.
- Przepraszam –
mruknęła cicho, siadając na krześle naprzeciwko niego. Liam nawet na nią nie
spojrzał, zupełnie nie reagując na jej przeprosiny. – Wiem, że… Wiem, że moje
słowa pewnie i tak ci nie pomogą, ale obiecuję, że co by się nie wydarzyło,
będzie dobrze. Policja zrobi wszystko, żeby odnaleźć Sutton i… I jej na pewno
nic nie jest – dodała, spuszczając wzrok. Tak naprawdę miała głęboko gdzieś, co
stanie się z Sutton, ale w jakimś stopniu żałosny wygląd Liama sprawiał, że
było jej smutno.
-Masz rację, nie
pomogły – mruknął, ale po chwili zrozumiał swój błąd. – Przepraszam. Jestem
zmęczony, nie mogłem spać. – Wyjaśnił, przecierając oczy.
- Dlaczego akurat
ona? – Zapytał nagle, patrząc Nikki prosto w oczy. – Przecież ona nic nikomu
nie zrobiła! To znaczy chyba nic nie zrobiła, ale… Cholera! Na świecie jest
tyle osób, które mogliby porwać zamiast niej…
- Liam…
- Ale to prawda!
– Powiedział. – Sutton nic nie miała! Wzięła udział w jednej kampanii i kilku
reklamach, ale to jeszcze za mało, żeby nagle stała się milionerką! Jestem
pewien, że jeśli się kogoś porywa to dla jakichś korzyści, zazwyczaj
majątkowych, więc… - Nagle przestał mówić z przerażeniem wpatrując się w
zdezorientowaną dziewczynę.
- Wszystko w
porządku? – Zapytała, machając mu ręką przed twarzą. Siedział jak
zahipnotyzowany. – Liam?
- Moje dziecko –
wyrwało mu się. Co jeśli chodziło o dziecko, które nosiła w sobie Sutton? Jeśli
porywacze dowiedzieli się o tym, to bardzo możliwe, że nie chodziło wcale o
majątek Sutton, ale o pieniądze jego i jego rodziny. I wszystko nagle zaczynało
robić sens. – Co jeśli oni wiedzą?
- O czym wiedzą?
– Zapytała wyraźnie zmartwiona. – O jakim dziecku ty mówisz?
- Boże, Nicole… -
wyszeptał, szybko oddychając. – Co jeśli oni ją porwali, bo wiedzą, że jest w
ciąży?
- Sutton jest w
ciąży?
- Tak –
odpowiedział szybko, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie wyznał
swojej dziewczynie, że inna kobieta jest z nim w ciąży. – Co jeśli oni…
- Liam, stop –
warknęła na tyle cicho, aby nikt jej nie usłyszał. – Ja wiem, że się martwisz,
ale nie sądzisz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia? – Zapytała.
- Sutton jest w
ciąży, powiedziała mi dwa dni temu – wyjaśnił. – Wydaje mi się, że mogli…
- Z tobą? – Zapytała. – Liam, czy to twoje dziecko?
- Tak –
odpowiedział. – I jeśli ci ludzie dowiedzieli się, że…
- Kurwa, Liam –
przerwała mu. Była wdzięczna, że reszta zasypywała Reynoldsa pytaniami, bo
dzięki temu ona i Liam mogli spokojnie porozmawiać. – Wiem, że się martwisz,
ale czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co mi właśnie powiedziałeś? Jeśli
Sutton jest z tobą w ciąży to znaczy, że… Zdradziłeś mnie?!
- C-co?
- Zdradziłeś mnie
z tą dziwką?! – Warknęła. Była wściekła, bo jeśli okazałoby się, że Liam ją
zdradził musiałaby go zostawić. Mimo wszystko nie była kobietą, którą można
było się bawić. Miała swoją dumę i nigdy nie pozwoliłaby sobie na takie
traktowanie. – Mów!
- Nie! –
Westchnął, przecząco kręcąc głową. – Dobrze wiesz, że nigdy bym ci tego nie
zrobił – dodał. Co prawda, to prawda. O Liamie można było powiedzieć wiele
rzeczy, ale zarzucanie mu niewierności było zwyczajnie głupie, bo ten facet
nigdy w życiu nikogo by tak nie skrzywdził. – To była tylko jedna noc, zanim
się spotkaliśmy – wyjaśnił.
- Co zamierzasz?
– Wyraźnie odetchnęła, uspokajając się. Wzruszył ramionami, dłońmi przecierając
zmęczoną twarz. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić, bo nigdy wcześniej nie
był w tak pojebanej sytuacji. Nigdy wcześniej nie musiał zasypiać i budzić
się ze świadomością, że osoba, na której strasznie mu zależało, mogła być w tym momencie torturowana. Jedyne, czego był pewien to tego, że jeśli drugi raz Bóg odbierze
mu kogoś na kim tak bardzo mu zależało, to będzie jego koniec.
- Nie wiem –
mruknął po chwili. – Nie wiem. Najważniejsze jest teraz żeby Sutton wróciła do
domu.
____________________________________________
PRZEPRASZAM :) Wiem, że minęło już sporo czasu od ostatniego rozdziału, ale na asku i w komentarzach już tłumaczyłam, że byłam zajęta i nie miałam szansy żeby ten rozdział dokończyć i dodać. Ale najważniejsze, że już jest, uff xD Teraz zaczynam pisać 23... hehe :D
Początek opowiadania trochę inny, poznaliśmy nawet rodziców Sutton, łał! Więcej o nich w drugiej części opowiadania huehuehue :D No i taki bezbronny Liam... Chyba pierwszy raz pokazał takie oblicze :)
Jeśli macie pytania do mnie lub bohaterów zapraszam na aska, a ja postaram się odpowiedzieć :)
Do następnego;*
Czytasz = komentujesz!
PS: Dziękuję za to, że czytacie, komentujecie no i za to, że po prostu jesteście! <3
<3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!!!!!!!! Warto było czekać :-D Ciekawe, co będzie dalej...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak przeżyję 2 tygodnie bez neta :'(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńgenialny. niech liam znajdzie sutton
OdpowiedzUsuńLutton? Siam? mniejsza oni forever together <3
Świetne ff! Warto było czekać :)
OdpowiedzUsuńKocham..... opłacało się czekać :-* oby z Sutton i dzieckiem bylo wszystko dobrze i żeby ich szybko Liam odnalazł:-D Xx
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich;-)
@patina007
Liam i Sutton i ich dziecko musza byc razem :D a Nicole niech spada na drzewo :p swietny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńBiedna Sutton :(((( A Nicole nich idzie do diabla, wszystko psuje tylko...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Świetnie! Z niecierpliwością oczekuję na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńdopiero ca zaczęłam czytać bloga i jest on świetny. bardzo wciągający. czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńAle mnie ten Charlie denerwuje.... Jak on wogóle może sobie tak przyjść i pocieszać Alaske a tak naprawde to on porwał Sutton? Nienawidzę go :/ Biedny Liam i Sutton :( Oni muszą być wreszcie razem proszę :(
OdpowiedzUsuńAniaa :)