10. Wszystko kiedyś się ułoży.
- Jednak wolałbym wiedzieć, kim jesteś…
- Kitty – wyszeptała wprost do jego ucha,
rozpinając przy tym jego czarną koszulę. – Twoi przyjaciele powiedzieli, że
wygrałeś bardzo ważną walkę i zasługujesz na nagrodę – zachichotała,
rozprawiając się z ostatnim guzikiem. Przygryzła dolną wargę, dokładnie mu się
przyglądając. Liam był niezwykle przystojnym i umięśnionym mężczyzną, ale temu
akurat się nie dziwiła, w końcu był zawodowym pięściarzem.
- Jesteś moją nagrodą? – Zapytał równie cicho,
obejmując ją w tali. Brunetka zachichotała, przytakując. Po chwili jednak
zorientowała się, że chłopak ma nadal zasłonięte oczy i nie widział tego gestu.
- Tak – odpowiedziała cicho, tym razem zaczynając
walkę z rozporkiem jego spodni. – Spokojnie – zaśmiała się, kiedy głośno
westchnął.
- N-nie musisz… - zaczął, ale ona szybko mu
przerwała.
- Cii – szepnęła, zsuwając jego bokserki…
Sutton obudziła się z mocno bijącym sercem, szybko
włączając nocną lampkę stojącą po jej stronie łóżka. Upewniła się czy
przypadkiem nie obudziła Loli, ale jej przyjaciółka nadal smacznie spała, więc
wyskoczyła z łóżka i udała się do łazienki. Obmyła twarz, próbując się jakoś
uspokoić. Nie była pewna czy to, co jej śniło już się kiedyś wydarzyło, w końcu
pracowała kiedyś w nocnym klubie, czy może po prostu była to tylko jej bujna
wyobraźnia.
- Co się ze mną dzieje – mruknęła, przyglądając
się swojemu odbiciu w lustrze. Odkąd przyleciała do Londynu nękały ją dziwne
sny i myśli, których 99% było o Liam’ie. Jedynym pozytywem przyjazdu do Anglii
była Mia, która już się do niej przekonywała. Oczywiście Sutton nie powiedziała
Liam’owi o tym, co wydarzyło się w zoo, bo gdyby poznał prawdę zapewne nie
pozwoliłby jej już nigdzie małej zabrać. – A co jeśli sobie przypominam? –
Westchnęła, chowając twarz w dłonie. Z jednej strony marzyła, żeby sobie
wszystko przypomnieć, a z drugiej trochę się bała. Minęło już pięć lat, więc
nawet, jeśli jakieś wspomnienia wrócą, to i tak nic już nie będzie takie samo jak wtedy. Ona miała teraz inne życie, miała Scotta, więc po co wracać do
przeszłości? No właśnie. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, zwłaszcza kiedy do
pewnej osoby ‘’z przeszłości’’ ciągnęło ją bardziej niż do jej własnego
chłopaka.
- Sutton – do łazienki weszła zaspana Lola. –
Wszystko w porządku? Źle się czujesz?
- Nie – odpowiedziała brunetka, delikatnie się
uśmiechając. – Wracaj spać – dodała.
- Ale na pewno wszystko jest ok?
- Tak, wszystko jest ok.
---
Odkąd przejęła obowiązki po matce, miała dużo
mniej czasu na swoje własne życie, a co najważniejsze zaniedbywała Harry’ego i
dobrze o tym wiedziała. Dlatego dziś postanowiła skończyć pracę wcześniej i
zarezerwować stolik w ulubionej restauracji swojego chłopaka żeby, chociaż
trochę wynagrodzić mu te ostatnie dni.
- Jeszcze tu – oznajmiła brunetka, wskazując
palcem na miejsce, w którym Alaska musiała złożyć swój podpis. – To chyba
wszystko… Tak, wszystko. Dziękuję i do zobaczenia – uśmiechnęła się, zbierając
swoje papiery.
- Ashley panią odprowadzi – oznajmiła blondynka,
wskazując na swoją sekretarkę, która z uśmiechem przytaknęła. Po krótkiej
chwili Al nareszcie była sama i mogła się trochę zrelaksować przed ostatnim
dziś spotkaniem w związku z jakimś dużym pokazem w Paryżu. Wiele modelek z ich
agencji weźmie w nim udział, więc dziewczyna miała teraz wyjątkowo dużo na
głowie. Spoglądając na zdjęcie stojące
na jej nowym biurku, szeroko się uśmiechnęła. Nie mogła uwierzyć, że minęło już
tyle lat a ona nadal jest z Harrym. Zawsze myślała, że związek ze Styles’em
pozostanie tylko w jej wyobraźni, a tu taka niespodzianka. Tyle głupot
popełniła, ale było warto. Nie wiedząc, dlaczego jej myśli powędrowały w
zupełnie innym kierunku, a mianowicie w kierunku Charlie’go. Nie widziała go od
pięciu lat, słyszała tylko, że wyszedł z więzienia za dobre sprawowanie. Dostał
również zakaz zbliżania się do jej rodziny i przyjaciół, więc była spokojna. –
Dlaczego byłeś taki głupi – westchnęła sama do siebie, wspominając swojego byłego
przyjaciela. Nie chciała się przyznawać, ale w jakimś stopniu za nim tęskniła.
Charlie był jej przyjacielem, nawet jeśli tylko udawał. W głębi duszy jednak
wierzyła, że on naprawdę uważał ją za kogoś, komu mógł zaufać, a cała ta zemsta
była spowodowana wypadkiem jego ojca.
- Przepraszam – do gabinetu weszła Ashley. – Są już
goście z Francji. Mam ich zaprowadzić do sali konferencyjnej? – Zapytała, uważnie
przyglądając się swojej szefowej.
- Nie, lepiej będzie jak tam teraz do nich pójdę –
oznajmiła, szybko wstając na równe nogi. I chyba zrobiła to za szybko, bo
okropny ból przeszył całe jej ciało. Zgięła się w pół, mocno chwytając się
biurka, aby tylko nie upaść. Zaczęła ciężko oddychać, czując coś ciepłego
między nogami. Miała na sobie jasne, cienkie spodnie, więc doskonale widziała,
co to było. – O mój Boże – załkała, spodziewając się, co to mogło oznaczać.
- Wszystko w porządku? – Podeszła do niej równie
roztrzęsiona Ashley, pomagając jej z powrotem usiąść na krześle. – Boli panią?
Zaraz zadzwonię po pogotowie – oznajmiła, wyciągając rękę po telefon.
- Już mi lepiej – oznajmiła Alaska, głośno
wypuszczając powietrze. – Ból już minął – powiedziała zgodnie z prawdą,
przymykając powieki. – Zadzwoń do Harry’ego – dodała po chwili.
- Ale może…
- Zadzwoń do Harry’ego – powiedziała głośniej
blondynka, na co sekretarka przytaknęła, wybierając numer chłopaka swojej
szefowej. Alaska nie chciała jechać do szpitala, bo bała się tego, co mogła tam
usłyszeć. Dokładnie to samo wydarzyło się dwa lata temu, nie dałaby rady
przeżyć tego jeszcze raz. – I odwołaj spotkanie, muszę odpocząć – dodała, z ledwością
powstrzymując łzy.
Po kilkunastu minutach do jej biura wpadł zmęczony
brunet. Był tak samo przerażony jak i ona. Widocznie Ashley musiała mu o wszystkim
dokładnie opowiedzieć.
- Dlaczego nie pojechałaś do szpitala? – Zapytał z
wyrzutem, siadając obok niej na brązowej kanapie. – Lekarz musi cię zbadać,
Ashley opowiedziała mi, co się stało – dodał. Dziewczyna przytaknęła, ocierając
mokre policzki.
- Wiem, ale… Boję się – przyznała, podnosząc na
niego wzrok. – Co jeśli znowu stracę dziecko? Harry ja tego nie przeżyję –
dodała, mocno się do niego przytulając. Objął ją, nie wiedząc, co powiedzieć.
Miał te same obawy, ale przecież nie mógł jej tego powiedzieć. Musiał być silny
dla niej, dla siebie i dla ich dziecka, z którym na pewno wszystko było w
porządku.
- Wszystko będzie dobrze – zapewnił, całując ją w
czoło. – Chodźmy już, musi cię obejrzeć lekarz – dodał. Kiedy blondynka wstała,
dopiero wtedy zauważył sporą plamę krwi na jej spodniach. Szybko zdjął z siebie kurtkę, podając
jej, aby obwiązała ją w pasie. W podziękowaniu blondynka delikatnie się uśmiechnęła,
po czym oboje opuścili budynek agencji.
----
Liam był
zły. Nie to mało powiedziane. Liam był wściekły. Był wściekły na Sutton za to,
że mu nie powiedziała i zgubiła jego córkę, był wściekły na Mię za to, że
odeszła od Sutton, chociaż Liam uczył ją, że nie powinna odchodzić od
dorosłych, ale głównie wściekły był na siebie za to, że pozwolił Sutton zabrać
Mię do zoo. Przecież mógł iść z nimi, jak on mógł tak jej zaufać? Gdyby małej
coś się stało, byłaby to tylko i wyłącznie jego wina. Przynajmniej on tak
uważał. Pukając do drzwi, był tak zły, że zupełnie nad sobą nie panował. Nie do
końca wiedział, dlaczego osobiście postanowił na Sutton nawrzeszczeć, przecież
równie dobrze mógł zrobić to przez telefon, ale chyba chciał ją zobaczyć.
- Liam? – W drzwiach pojawiła się sama
zainteresowana i była wyraźnie zaskoczona odwiedzinami Payne’a. – Co ty tu
robisz? – Zapytała, otwierając szerzej drzwi, aby mógł wejść.
- Jest Lola?
- Nie – odpowiedziała szybko. – A dlaczego pytasz?
- To dobrze
– mruknął, ignorując jej pytanie. – Musimy pogadać – dodał z całych sił
próbując zapanować nad emocjami.
- Jasne – uśmiechnęła się. – Siadaj. Napijesz się
czegoś?
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – Warknął, nie
mogąc dłużej wytrzymać. Nie miał ochoty na jakieś gierki i postanowił zapytać
ją prosto z mostu. – Dlaczego mnie okłamałaś mówiąc, że wczoraj wszystko poszło
świetnie? – Dodał, widząc jej zdezorientowaną minę. W tym momencie dziewczyna
wyraźnie załapała, o co mu chodziło, bo spuściła wzrok.
- Przepraszam, ja…
- Czy ty do końca zwariowałaś? Przecież jej się
mogło coś stać! Zaufałem ci, a ty to wszystko spieprzyłaś i nawet o niczym mi
nie powiedziałaś – wrzasnął. – Gdyby Mia się przypadkowo nie wygadała, pewnie
nigdy bym się o tym nie dowidział!
- To nie była moja wina! – Zaprotestowała, chociaż
w głębi serca sama siebie za to wszystko winiła.
- Nie twoja wina? – Zakpił. – Ona ma pięć lat, a
ty miałaś się nią opiekować! Wyraźnie nie dorosłaś do bycia matką – dodał,
uderzając w jej czuły punkt. Wiedziała, że była straszną matką, ale naprawdę
się starała. Gdyby tylko pozwolono jej spędzać więcej czasu z Mią, na pewno by
mu udowodniła, że potrafi się nią zająć.
- Przepraszam – powiedziała cicho. – Tylko na
chwilę spuściłam z niej wzrok, a ona…
- Nie wiesz, że dzieci trzeba na każdym kroku pilnować?
- Wiem! Doskonale o tym wiem! – Ona również
podniosła głos. – Spieprzyłam sprawę, wiem! Ale nie musisz tak na mnie
krzyczeć, wszystko jest już dobrze – dodała.
- A co by było gdyby coś jej się stało? Teraz jest
może i dobrze, ale co jeśli znowu ci gdzieś ucieknie i wtedy się to tak dobrze
nie skończy? – Warknął. – Co byś zrobiła wtedy?
- Przestań – załkała. – Tak nigdy nie będzie –
dodała cicho.
- Masz rację, bo ja na to nie pozwolę – oznajmił. –
I lepiej będzie jak nie będziesz już się z nią widywała…
- Słucham?!
- Nawet nie wiesz jak się bałem, kiedy poszłyście
do zoo – zaczął. – A kiedy Mia powiedziała mi, że…
- Nie ufasz mi?
- Nie wiem – odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Myślisz, że pozwoliłabym, aby skrzywdzono naszą
córkę? – Zapytała z żalem. – Zwariowałeś? Gdy Mia zniknęła myślałam, że
zwariuję! Rozumiesz? Nawet nie wyobrażasz sobie jak się o nią bałam! Szukałam
jej i kiedy w końcu ją zobaczyłam… Jezu, poczułam taką ulgę… Tego się nawet nie
da opisać słowami…
- Sutton…
- Wiem, że nawaliłam – przyznała. – Nie chciałam
ci mówić, bo wiedziałam, jak zareagujesz, ale… Liam obiecuję, że to się nigdy
więcej nie powtórzy! Przysięgam, tylko nie zabraniaj mi jej widywać –
poprosiła.
- Sutton… - zaczął kolejny raz.
- Mam do niej takie same prawa jak ty! –
Przypomniała, choć to mu się wcale nie spodobało.
- Nie mówmy o prawach – warknął. – Dobrze, możesz
nadal widywać się z Mią, ale mam jednak warunek…
- Jaki?
- Ja też tam będę – odpowiedział. – Na razie nie
chcę żebyś zostawała z nią sama. I nie chodzi o to, że ci nie ufam, albo, że
jesteś złą mamą, bo to nie prawda… Chodzi o to, że zawsze była przy mnie i po
prostu boję się, gdy jej choć nawet chwilkę nie ma – dodał, ciszej. Brunetka
tylko się zaśmiała, po czym zupełnie nie spodziewanie rzuciła się mu na szyję.
- Dziękuję! – Wykrzyczała, całując go w policzek. –
Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
Ani Liam, ani ona nie potrafili oderwać od siebie wzroku. Liam czuł jakby
cofnął się o pięć lat w przeszłość, jakby nigdy nie stracił jej na wszystkie te
lata.
- Sutton – wyszeptał, delikatnie się uśmiechając. –
Przepraszam – powiedział, choć nie miał wcale za co jej przepraszać.
- Za co? – Zaśmiała się, nadal będąc w jego
ramionach. Liam bez zbędnych wyjaśnień, musnął jej usta swoimi.
- Za to – przycisnął ją do siebie i za jej wyraźnym
pozwoleniem, zaczął ją namiętnie całować, a jego ręce wędrowały po jej drżącym
ciele. Było tak jak za pierwszym razem. Żadne z nich nie myślało teraz o konsekwencjach,
o tym co wydarzy się później, byli tylko oni, reszta świata w tamtym momencie
nie istniała. Trwało to dłuższą chwilę, aż w koćnu Sutton, słysząc dźwięk zamka w drzwiach, z wyraźną nie chęcią,
oderwała się od chłopaka. Po kilku sekundach w pokoju hotelowym pojawiła się
Lol, robiąc zdziwioną minę, kiedy zobaczyła, że Sutton nie była sama.
- Liam – uśmiechnęła się. – Cześć.
- To ja już pójdę – oznajmił, czując się dość
niezręcznie. – Do zobaczenia – zwrócił się do obu kobiet, po czym szybko opuścił ich
tymczasowe miejsce zamieszkania.
- Co on tu robił? – Zapytała Lola, jak tylko
chłopak wyszedł.
- Nic – odpowiedziała Sutton, szeroko się uśmiechając.
– Rozmawialiśmy o Mii – dodała.
- O Mii?
- Tak, o Mii – odpowiedziała, pokazując jej język.
– A ty gdzie znowu byłaś?
- Z Zayn’em.
- Zayn’em?
- Tak – wzruszyła ramionami. – Byliśmy w kinie,
coś w tym złego?
- Nie, jasne, że nie – zaśmiała się Sutton, rzucając
się na swojego łóżko. - Nie ma w tym nic złego.
________________________________________
HEJ! Co tam słychać? Ja nareszcie ma wolne i mogę trochę odpocząć! :) I nie mogę doczekać się już świąt! A wy? Prezenty kupione? :P Żartuję, przecież to Mikołaj je przynosi... :D
Jak zawsze przepraszam za błędy :)
Do następnego;*
Czytasz = komentujesz!
super rozdział.:-D nie mogę się doczekać rozdziałuXD
OdpowiedzUsuńRodział jest genialny ^^ Czekam na next .
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiem co napisać. Po prostu rozdział jest świetny, zresztą jak zawsze. Zazdroszczę, ja jeszcze tydzień muszę chodzić do szkoły :/ Czekam na następny! ;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo i to ja rozumiem :d Liam dalej ją kocha cudo świetny rozdział.... Czekam na to ich wspólne opiekowanie się mała :-)
OdpowiedzUsuńOni się pocałowali!!!!!!!!!!!!!!!!! No nie wierzę teraz już chyba będą razem no nie?! <33
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! W.
Yeeey! Idealny ♡♡♡ Szkoda mi Harry'ego i Alaski :( Nie spodziewałam się tego po Liamie :D To idzie w dobrą stronę ^^ Niech Sutton przypomni sobie parę rzeczy :) Weny :3 /Ali
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. Ciągle dodajesz nowe akcję. Ciągle coś się dzieje. Zazdroszczę talentu. Też bym chciała tak pisać... Życzę weny bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. WENY <3
OdpowiedzUsuńOd wczoraj zaczęłam czytać to opowiadanie i jestem normalnie podekscytowana!!! Czytając to czułam się jak jedna z bohaterek opowiadania. Zazwyczaj FanFaction'y traktowałam jak opowiadania tylko o jednym: o seksie w każdym rozdziale. Jednak to niby że podobne to tak inne. Tak wspaniałe. Z jednej strony nienawidziłam Liam'a a z drugiej opowiadanie o innym członku 1D byłoby dziwne (przynajmniej dla mnie) Jestem teraz prze-szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńLIAM "DURNOWATY" PAYNE
NIECH W KOŃCU ZROZUMIE
ŻE SUTTON JEST MU PRZEZNACZONA
I NIECH RZUCI W CHOLERĘ TĄ
CAŁĄ DIVE KIM KTÓRA JEST
ZWYKŁĄ PINDĄ JESZCZE JEDNO
NORMALNIE ZBULWERSOWAŁAM SIĘ
EHEM!!
Już przeszło mi trochę xD W tej chwili przypomniała mi się scenka w szpitalu kiedy Mia się urodziła.
"- Dobrze że nie podobna do ojca - powiedział Niall"
Za każdym razem padam kiedy to sobie przypomnę xd
Pozdrawiam i mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się dość szybko :)
Z
OdpowiedzUsuńA
J
E
B
I
S
T
E
O MÓJ BOŻE SUTTON I LIAM ♥♥
OdpowiedzUsuń