13. Odeszła scieżką złamanych serc...
Tydzień później.
Sutton Irwin nie należała do kobiet odważnych czy
specjalnie pewnych siebie. Odkąd pamiętała, (czyli od niedawna) nie przepadała
za byciem w centrum uwagi. Zawsze wolała trzymać się z tyłu i udawać, że jej w
danym miejscu po prostu nie było. Tym razem jednak było zupełnie inaczej, a ona
nie mogła się schować za kimś wyższym, nie wypadało. Z mocno bijącym sercem i
wyraźnym przerażeniem, wciąż wpatrywała się w klęczącego przed nią mężczyznę,
który właśnie prosił ją, aby resztę życia spędzili wspólnie. Czy tego chciała?
Nie była pewna.
- Na twoim punkcie – odpowiedział, szeroko się
uśmiechając, za co zebrał gromkie oklaski. Czy wszyscy powariowali? – A ty?
Zwariowałaś tak bardzo żeby się zgodzić? – Zapytał, nawet na sekundę nie
spuszczając z niej swojego wzroku. Musiała przyznać, że nie miała pojęcia jak
znalazła się w tym miejscu w tak niekomfortowej dla siebie sytuacji, ale
modliła się, żeby ktoś to wszystko przerwał. Prawda, nazywała Scotta swoim
narzeczonym, ba ona nawet przedstawiała go, jako swojego przyszłego męża, ale
to nie do końca było prawdą. Fakt, rok temu Scott poprosił ją o rękę, ale
akurat byli w McDonaldzie i nawet nie dał jej prawdziwego pierścionka, więc to
się nie liczyło. I w przypływie złości (na Liama) może i wspomniała o ustaleniu
daty ślubu, ale tego też nie mówiła poważnie. Tym razem jednak było inaczej.
Byli w drogiej restauracji, był Scott, a co najważniejsze miał i pierścionek.
Prawdziwy pierścionek zaręczynowy, który nadal był w czerwonym pudełeczku.- Sutton?
- Powiedz tak! – Krzyknęła jakaś kobieta, pewnie
nie wytrzymując już tego napięcia. Przed odpowiedzią, Sutton ostatni raz
spojrzała w stronę drzwi wejściowych, jakby czekając na Liama, który uwolniłby
ją od odpowiedzi. Niestety, kolejne sekundy mijały, a jego nadal nie było.
- Błagam, nie rób mi tego – usłyszała cichy głos
swojego chłopaka. Z niepewnym uśmiechem, wyciągnęła przed siebie dłoń, po czym
wydusiła ciche i bardzo niepewne ‘tak’. Nie zrobiła mu świństwa, nie mogła. I
choć nie była gotowa, innego wyjścia nie było.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy –
oznajmił brunet, wracając na swoje miejsce naprzeciwko niej. Sutton tylko
kolejny raz obdarowała go uśmiechem, chowając dłoń pod stół. Nie chciała
patrzeć na coś, czego nie chciała. – Wiesz, od ostatnich ‘’zaręczyn’’ minął
prawie rok, więc pomyślałem, że to najlepszy czas.
- Mhm – mruknęła, wpatrując się w zapewne drogi, kryształowy
kieliszek do wina.
- Sutton – zaczął, chcąc zwrócić na siebie jej
uwagę. – Nie cieszysz się?
- Co? Nie – rzuciła bez namysłu. – Znaczy tak, tak
cieszę się – odpowiedziała, choć chyba nawet Scott wyczuł, że nie była to
prawda.
- Ale…
- Żadnego ale, Scott – przerwała mu. – Cieszę się,
nawet nie wiesz jak bardzo – zapewniła, choć on wiedział jak było. Wiedział, że
tego nie chciała. Mógł tę niechęć dostrzec nawet w jej oczach, ale czy to coś
zmieniało? Nie. Obiecał jej matce, że Sutton wróci razem z nim do Nowego Jorku
i tak będzie.
- To dobrze, gadam głupoty – zaśmiał się. – To, co
u Mii? – Zapytał nagle.
- Dobrze – odpowiedziała zdziwiona. Scott
przyleciał do Londynu ponad tydzień temu i przez ten czas ani razu nie
zainteresował się jej córką, więc trochę ją zaskoczył tym pytaniem.
- Wiem, że nie spędzałem z nią za wiele czasu, ale
chciałbym to zmienić – wyjaśnił. – Jeśli mamy się pobrać, chciałbym być dla
niej kimś ważnym, rozumiesz prawda?
- Cieszę się, że chcesz ją lepiej poznać –
powiedziała szczerze brunetka. – Mia jest cudowna, naprawdę. Jest taka mądra i…
Przepraszam – przerwała, zerkając na telefon. – Halo?
- Jest z tobą Alaska? – Usłyszała roztrzęsiony
głos Liama.
- Nie – odpowiedziała. – Dlaczego? Stało się coś?
- Cholera – warknął. – Z Sutton też jej nie ma –
powiedział do kogoś, kto był obok niego. – Nie wiemy gdzie ona jest. Wczoraj
wyszła ze szpitala i wiesz, że matka wynajęła jej mieszkanie, ale jej tu nie ma
– wyjaśnił, tym razem zwracając się do Sutton.
- Może gdzieś wyszła? Do sklepu?
- Harry siedzi w jej mieszkaniu od dwóch godzin, a
w kuchni znaleźliśmy dwie puste butelki po winie – odpowiedział. – Ona po
jednym kieliszku już ma problemy z chodzeniem, a co dopiero… Dobra, nie ważne.
Jak się do ciebie odezwie, daj znać.
- Liam, czekaj!
- Co?
- Daj mi adres, pomogę wam jej szukać –
powiedziała.
- Wyślę ci – oznajmił. – Sutton?
- Tak?
- Dziękuję.
- Zaraz tam będę – powiedziała, pierwszy raz tego wieczoru szczerze się uśmiechając. Po zakończeniu rozmowy, szybko zaczęła się zbierać do wyjścia,
zupełnie zapominając, że właśnie się zaręczyła i wypadałoby, chociaż
poinformować swojego przyszłego męża, co się właściwie stało.
- Sutton? Sutton, czekaj! – Krzyknął, kiedy
brunetka dosłownie wybiegła z restauracji. Dogonił ją dopiero, gdy była już na
parkingu. – Stop! Sutton, cholera jasna – warknął, łapiąc ją za ramię. Dopiero
wtedy się zatrzymała.
- Co? – Warknęła. – Scott, nie mam czasu – dodała,
widząc jego minę.
- Możesz mi, chociaż powiedzieć, co się stało?
- Alaska zniknęła, muszę pomóc jej szukać – wyjaśniła,
kierując się w stronę samochodu wynajętego przez Scotta.
- Czekaj, pomogę wam – oznajmił, otwierając przed
nią drzwi pasażera. – Nie znam jej, ale twoi przyjaciele są moimi przyjaciółmi –
uśmiechnął się, siadając na swoje miejsce. Jechali w całkowitej ciszy, ale
chyba żadna rozmowa nie była potrzebna. Sutton coraz bardziej zaczynała się
denerwować, modląc się żeby jej przyjaciółka się znalazła.
- To tu – po kilkunastu minutach byli już pod
nowym mieszkaniem Alaski. Karen je dla niej wynajęła, po tym jak blondynka
oświadczyła, że nie ma zamiaru już mieszkać z Harrym. Każdy wiedział, że tę
dwójkę czekało dużo problemów.
- Jesteśmy – oznajmiła, wchodząc do mieszkania w
którym byli już wszyscy. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo to właśnie była
przyjaźń. Była nawet Lola, która nadal była obrażona na Zayna, za to, że ten
pomyślał, że Scott był jej chłopakiem. Chyba jeszcze nigdy Lola nie była tak oburzona,
jak w tamtym momencie. – Wiecie coś?
- Liam i Harry pojechali na policję – odpowiedział
jej Niall, wpatrując się w ekran telefonu. – Poza tym to nic – dodał, na co ona
przytaknęła.
- A wy? Czemu tu nadal siedzicie? – Zapytała ponownie,
dokładnie się rozglądając. – Gdzie Mia?
- Została z Vicky i Valerie – tym razem
odpowiedział Louis. Faktycznie nie było ani żony Louisa, ani Nialla.
- Policja stwierdziła, żeby na razie na nią
poczekać tu, bo jeśli ona tylko gdzieś wyszła ‘’mogłaby się zdenerwować, myśląc,
że chcemy ją kontrolować’’ – mruknął Zayn, odpowiadając na jej pierwsze
pytanie. – Oczywiście to gówno prawda, ale niestety Liam powiedział, że mamy
robić to, co nam kazali, a on mocno bije – dodał, na co Sutton delikatnie się
uśmiechnęła. W kącie zauważyła siedzącą matkę Al i Liama, która ciągle
wpatrywała się w okno. Niepewnie podeszła do kobiety, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Jak się pani czuje?
- Nie wiem, co zrobię, jeśli jej się coś stanie –
wydusiła z ledwością powstrzymując łzy. – Nie przeżyję tego.
- Niech pani nawet tak nie myśli – powiedziała,
próbując dodać jej otuchy. – Alaska to mądra kobieta i nigdy nie zrobiłaby
żadnego głupstwa – dodała.
- Proszę ni…
- Wiadomo już coś? – Do mieszkania wpadła Kim,
wpadając prosto w ramiona Karen, przy okazji odpychając od niej Sutton. –
Myślałam, że umrę kiedy Liam do mnie zadzwonił – dodała, odsuwając się od
swojej przyszłej teściowej.
- Nadal nic nie wiemy – odpowiedziała wymijająco Karen,
wracając do wpatrywania się w okno, przy okazji totalnie ignorując Kimberley.
Czy Sutton się wydawało, czy Karen nie przepadała za narzeczoną Liama?
- Sutton? – Usłyszała głos przyjaciółki. – Co to
jest?
- Co?
- To! – Odpowiedziała, wskazując na pierścionek
zaręczynowy. – Nie mów, że… O nie! Sutton, nie!
- Przestań – mruknęła, po czym obie skierowały się
w bardziej ustronne miejsce. – Tak, Scott poprosił mnie o rękę, ale to jest
teraz nie ważne, więc możemy już wrócić, czy nadal masz zamiar szkrzeczeć?
- Zwariowałaś?
- O co ci chodzi? – Westchnęła. – Przecież już rok
temu zgodziłam się za niego wyjść, więc czemu jesteś taka zdziwiona?
- Bo wtedy oświadczył ci się w McDonaldzie
pierścionkiem z Myszką Miki? – Przypomniała. – Teraz… Jezu teraz to już jest
naprawdę! Nie możesz za niego wyjść, rozumiesz?
- Dlaczego nie, hm?
- Bo to zwykła świnia, której nie kochasz? –
Odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Uwierz mi, że to niej jest facet dla
ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i wiem, co mówię.
- Wiesz, czasami mam wrażenie, że wiesz czegoś o
czym ja nie mam pojęcia – mruknęła Sutton, wpatrując się w oczy swojej
zmieszanej przyjaciółki. – Dlaczego tak go nie lubisz, co? Jest coś o czym
powinnam wiedzieć?
- Nie – odpowiedziała po chwili. – Ale wiem, że go
nie kochasz – dodała pewniej.
- Możemy porozmawiać o tym, kiedy indziej? Teraz
najważniejsza jest Alaska.
- Dobra, odpuszczam zważając na sytuację, ale nie myśl, że o tym zapomnę –
powiedziała, po czym wróciła do salonu. Sutton również miała wrócić do reszty,
ale na jej drodze stanęła inna brunetka. I ta nie była już taka szczęśliwa na
jej widok.
- Witaj – przywitała się, wyciągając dłoń. – Chyba oficjalnie się nie poznałyśmy,
prawda? Jestem Kim – przedstawiła się.
- Sutton. Stało się coś?
- Nie – odpowiedziała. – Chciałam jednak postawić sprawę jasno i mam
nadzieję, że będziemy zgodne.
- O co chodzi?
- O mojego przyszłego męża – wyjaśniła. – Rozumiem, że jest Mia i chcesz
spędzać z nią więcej czasu i naprawdę nie mam nic przeciwko, to w końcu twoja
córka… Chyba – mruknęła, uśmiechając się. – Przeszkadza mi jednak to, że ciągle
zawracasz głowę Liam’owi, a on teraz jest bardzo zajęty – dodała. – Mam nadzieję,
że zrozumiesz i dasz mu spokój.
- Ale… Ale ja nic nie robię?!
- Nie jestem głupia, widzę co się dzieję – zaczęła Kim, biorąc krok do
przodu. – Mnie nie oszukasz, więc lepiej trzymaj się z daleka.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi – powiedziała Sutton. – Z Liam’em łączy
mnie jedynie Mia, nic więcej.
- Przestań zgrywać idiotkę, Sutton – warknęła Kimberley. – Wiem, że
ubzdurałaś sobie, że możecie być z Liam’em znowu razem, ale nie masz szans, więc zapomnij.
- To akurat ty robisz z siebie idiotkę – powiedziała podobnym tonem Sutton,
wyciągając przed siebie dłoń. – Widzisz to? Pierścionek zaręczynowy. Wychodzę
za mąż i to na pewno nie za Liama, więc odczep się i nie zwracaj mi więcej
głowy – dodała, wymijając ją. Głośno westchnęła, odrzucając do tyłu swoje
ciemne włosy. Kolejny powód, dla którego powinna zapomnieć o Liam’ie, a jednak
nie potrafiła. Te wszystkie kłamstwa ją kiedyś wykończą.
- Wiecie coś? – Usłyszała, co sprawiło, że przyspieszyła kroku. Razem z Kim
wróciły to salonu, gdzie przybyły dwie osoby. Liam i Harry. Obaj byli w fatalnym
stanie, nie potrafiła wskazać, który z nich wyglądał w tamtej chwili gorzej. –
Liam? – Ponownie odezwała się Karen.
- Policja znalazła ciało – niespodziewanie odezwał się Harry. – Opis pasował
do…
- Nie! – Przerwał mu krzyk Karen. – Nie! To nie ona, to na pewno nie ona!
- Mamo…
- Liam, powiedz, że to nie ona!
- Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Musimy zidentyfikować ciało.
_____________________________________________
Cześć! :) Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze. Powinnam przeprosić, ale te ciągłe przeprosiny stają się już nudne... :P
Zayn. Ehh. Dzięki Bogu w moim opowiadaniu 1D nie istnieje, więc nic nie muszę zmieniać...
Jest 01.34. Mogą być błędy :)
Jest 01.34. Mogą być błędy :)
Do następnego:*
Czytasz = komentujesz!
O jezu nie usmiercaj jej masakra....a ta Kim to jakaś walnieta jest dobrze wie że Liam kocha Sutton i się boi
OdpowiedzUsuńO nie!! Tylko nie Alaska.
OdpowiedzUsuńSutton po co sie zgodzilas....
I Liam nie wiem jak wytrzymujesz z tą Kim...
Sutton olej tego kretyna Scott'a i wróć do Liama!
OdpowiedzUsuńTo ciało, które znalazła policja to nie może być Alaska.
Nie lubię Kim bo jest arogancka i zbyt pewna siebie, a do tego uważam, że traktuje Liama jak swoją własność co jest mega żałosne. Z resztą ona cała jest żałosna.
Mam nadzieję, że Alaska znajdzie się cała i zdrowa, a Liam i Sutton będą znów razem.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com
SUTTON, ZABIĆ CIĘ TO MAŁO, PRAWDA? XD
OdpowiedzUsuńNo jak ona mogła...! Niech Lola jej do rozumu przemówi, bo normalnie... I co z tego, że oświadzył ci się w McDonaldzie? To nie było na prawdę! -_-
Oh, Alaska, Alaska... co ty robisz, kochana...
Martwię się o nią... szkoda, że Sutton nie podeszła do Hazzy i go nie przytuliła na pocieszenie, to byłoby słodkie :D
Uwielbiam Karen.
Tak samo jak ja nienawidzi Kim hahahah xd
Nawiązując do Kimberley...
Co za przebiegła idiotka! No po prostu nie mogę w to uwierzyć... a jednak miałam nadzieję, że jest milsza...
Czekam na kolejny rozdział :)
xoxo,
Lost in dreams
Cudo! Tylko niech Alasce nic się nie stanie błagam :((
OdpowiedzUsuńOMG!! chcę jeszcze xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ciekawe co się stało z Alaską, bo nie wierzę, że to ją znaleźli martwą... Czekam na więcej !!
OdpowiedzUsuńwow ! chyba jeden z najlepszych rozdziałów : )
OdpowiedzUsuńWow znalazłam ten blog wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały jest super!!:) Ma miejsce w moich ulubionych <3 xx
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział będzie? Nie mogę się już doczekać .... Co z Alaską będzie?
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńBoskieee
OdpowiedzUsuńGenialne ♡ Czekam na next'a, obyś dodała rozdział jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńSuper!!!! Mam nadzieję że nowy rozdział dodasz już niebawem lub w moje urodziny (5 maja) :* Piękny rozdział. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :*
OdpowiedzUsuńGifcik
OdpowiedzUsuńTą są żarty prawda , Alaska nie może ..
OdpowiedzUsuńOMG, ale się porobiło.. :(
OdpowiedzUsuńKiedy następny? :) x