niedziela, 12 kwietnia 2015

II - 13.

13. Odeszła scieżką złamanych serc...


Tydzień później.

Sutton Irwin nie należała do kobiet odważnych czy specjalnie pewnych siebie. Odkąd pamiętała, (czyli od niedawna) nie przepadała za byciem w centrum uwagi. Zawsze wolała trzymać się z tyłu i udawać, że jej w danym miejscu po prostu nie było. Tym razem jednak było zupełnie inaczej, a ona nie mogła się schować za kimś wyższym, nie wypadało. Z mocno bijącym sercem i wyraźnym przerażeniem, wciąż wpatrywała się w klęczącego przed nią mężczyznę, który właśnie prosił ją, aby resztę życia spędzili wspólnie. Czy tego chciała? Nie była pewna. 

- Co ty robisz? – Wyszeptała, ukradkiem rozglądając się dookoła. Jak przypuszczała, cała restauracja czekała na jej odpowiedź. – Zwariowałeś?

- Na twoim punkcie – odpowiedział, szeroko się uśmiechając, za co zebrał gromkie oklaski. Czy wszyscy powariowali? – A ty? Zwariowałaś tak bardzo żeby się zgodzić? – Zapytał, nawet na sekundę nie spuszczając z niej swojego wzroku. Musiała przyznać, że nie miała pojęcia jak znalazła się w tym miejscu w tak niekomfortowej dla siebie sytuacji, ale modliła się, żeby ktoś to wszystko przerwał. Prawda, nazywała Scotta swoim narzeczonym, ba ona nawet przedstawiała go, jako swojego przyszłego męża, ale to nie do końca było prawdą. Fakt, rok temu Scott poprosił ją o rękę, ale akurat byli w McDonaldzie i nawet nie dał jej prawdziwego pierścionka, więc to się nie liczyło. I w przypływie złości (na Liama) może i wspomniała o ustaleniu daty ślubu, ale tego też nie mówiła poważnie. Tym razem jednak było inaczej. Byli w drogiej restauracji, był Scott, a co najważniejsze miał i pierścionek. Prawdziwy pierścionek zaręczynowy, który nadal był w czerwonym pudełeczku.- Sutton?

- Powiedz tak! – Krzyknęła jakaś kobieta, pewnie nie wytrzymując już tego napięcia. Przed odpowiedzią, Sutton ostatni raz spojrzała w stronę drzwi wejściowych, jakby czekając na Liama, który uwolniłby ją od odpowiedzi. Niestety, kolejne sekundy mijały, a jego nadal nie było.

- Błagam, nie rób mi tego – usłyszała cichy głos swojego chłopaka. Z niepewnym uśmiechem, wyciągnęła przed siebie dłoń, po czym wydusiła ciche i bardzo niepewne ‘tak’. Nie zrobiła mu świństwa, nie mogła. I choć nie była gotowa, innego wyjścia nie było.

- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy – oznajmił brunet, wracając na swoje miejsce naprzeciwko niej. Sutton tylko kolejny raz obdarowała go uśmiechem, chowając dłoń pod stół. Nie chciała patrzeć na coś, czego nie chciała. – Wiesz, od ostatnich ‘’zaręczyn’’ minął prawie rok, więc pomyślałem, że to najlepszy czas.

- Mhm – mruknęła, wpatrując się w zapewne drogi, kryształowy kieliszek do wina.

- Sutton – zaczął, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. – Nie cieszysz się?

- Co? Nie – rzuciła bez namysłu. – Znaczy tak, tak cieszę się – odpowiedziała, choć chyba nawet Scott wyczuł, że nie była to prawda.

- Ale…

- Żadnego ale, Scott – przerwała mu. – Cieszę się, nawet nie wiesz jak bardzo – zapewniła, choć on wiedział jak było. Wiedział, że tego nie chciała. Mógł tę niechęć dostrzec nawet w jej oczach, ale czy to coś zmieniało? Nie. Obiecał jej matce, że Sutton wróci razem z nim do Nowego Jorku i tak będzie.

- To dobrze, gadam głupoty – zaśmiał się. – To, co u Mii? – Zapytał nagle.

- Dobrze – odpowiedziała zdziwiona. Scott przyleciał do Londynu ponad tydzień temu i przez ten czas ani razu nie zainteresował się jej córką, więc trochę ją zaskoczył tym pytaniem.

- Wiem, że nie spędzałem z nią za wiele czasu, ale chciałbym to zmienić – wyjaśnił. – Jeśli mamy się pobrać, chciałbym być dla niej kimś ważnym, rozumiesz prawda?

- Cieszę się, że chcesz ją lepiej poznać – powiedziała szczerze brunetka. – Mia jest cudowna, naprawdę. Jest taka mądra i… Przepraszam – przerwała, zerkając na telefon. – Halo?

- Jest z tobą Alaska? – Usłyszała roztrzęsiony głos Liama.

- Nie – odpowiedziała. – Dlaczego? Stało się coś?

- Cholera – warknął. – Z Sutton też jej nie ma – powiedział do kogoś, kto był obok niego. – Nie wiemy gdzie ona jest. Wczoraj wyszła ze szpitala i wiesz, że matka wynajęła jej mieszkanie, ale jej tu nie ma – wyjaśnił, tym razem zwracając się do Sutton.

- Może gdzieś wyszła? Do sklepu?

- Harry siedzi w jej mieszkaniu od dwóch godzin, a w kuchni znaleźliśmy dwie puste butelki po winie – odpowiedział. – Ona po jednym kieliszku już ma problemy z chodzeniem, a co dopiero… Dobra, nie ważne. Jak się do ciebie odezwie, daj znać.

- Liam, czekaj!

- Co?

- Daj mi adres, pomogę wam jej szukać – powiedziała.

- Wyślę ci – oznajmił. – Sutton?

- Tak?

- Dziękuję.

- Zaraz tam będę – powiedziała, pierwszy raz tego wieczoru szczerze się uśmiechając. Po zakończeniu rozmowy, szybko zaczęła się zbierać do wyjścia, zupełnie zapominając, że właśnie się zaręczyła i wypadałoby, chociaż poinformować swojego przyszłego męża, co się właściwie stało.

- Sutton? Sutton, czekaj! – Krzyknął, kiedy brunetka dosłownie wybiegła z restauracji. Dogonił ją dopiero, gdy była już na parkingu. – Stop! Sutton, cholera jasna – warknął, łapiąc ją za ramię. Dopiero wtedy się zatrzymała.

- Co? – Warknęła. – Scott, nie mam czasu – dodała, widząc jego minę.

- Możesz mi, chociaż powiedzieć, co się stało?

- Alaska zniknęła, muszę pomóc jej szukać – wyjaśniła, kierując się w stronę samochodu wynajętego przez Scotta.

- Czekaj, pomogę wam – oznajmił, otwierając przed nią drzwi pasażera. – Nie znam jej, ale twoi przyjaciele są moimi przyjaciółmi – uśmiechnął się, siadając na swoje miejsce. Jechali w całkowitej ciszy, ale chyba żadna rozmowa nie była potrzebna. Sutton coraz bardziej zaczynała się denerwować, modląc się żeby jej przyjaciółka się znalazła.

- To tu – po kilkunastu minutach byli już pod nowym mieszkaniem Alaski. Karen je dla niej wynajęła, po tym jak blondynka oświadczyła, że nie ma zamiaru już mieszkać z Harrym. Każdy wiedział, że tę dwójkę czekało dużo problemów.


- Jesteśmy – oznajmiła, wchodząc do mieszkania w którym byli już wszyscy. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo to właśnie była przyjaźń. Była nawet Lola, która nadal była obrażona na Zayna, za to, że ten pomyślał, że Scott był jej chłopakiem. Chyba jeszcze nigdy Lola nie była tak oburzona, jak w tamtym momencie. – Wiecie coś?

- Liam i Harry pojechali na policję – odpowiedział jej Niall, wpatrując się w ekran telefonu. – Poza tym to nic – dodał, na co ona przytaknęła.

- A wy? Czemu tu nadal siedzicie? – Zapytała ponownie, dokładnie się rozglądając. – Gdzie Mia?

- Została z Vicky i Valerie – tym razem odpowiedział Louis. Faktycznie nie było ani żony Louisa, ani Nialla.

- Policja stwierdziła, żeby na razie na nią poczekać tu, bo jeśli ona tylko gdzieś wyszła ‘’mogłaby się zdenerwować, myśląc, że chcemy ją kontrolować’’ – mruknął Zayn, odpowiadając na jej pierwsze pytanie. – Oczywiście to gówno prawda, ale niestety Liam powiedział, że mamy robić to, co nam kazali, a on mocno bije – dodał, na co Sutton delikatnie się uśmiechnęła. W kącie zauważyła siedzącą matkę Al i Liama, która ciągle wpatrywała się w okno. Niepewnie podeszła do kobiety, kładąc dłoń na jej ramieniu.

- Jak się pani czuje?

- Nie wiem, co zrobię, jeśli jej się coś stanie – wydusiła z ledwością powstrzymując łzy. – Nie przeżyję tego.

- Niech pani nawet tak nie myśli – powiedziała, próbując dodać jej otuchy. – Alaska to mądra kobieta i nigdy nie zrobiłaby żadnego głupstwa – dodała. 

- Odzyskaliśmy ciebie, a teraz straciliśmy Alaskę – westchnęła, ocierając mokre policzki. – Kiedy ten koszmar się wreszcie skończy? Kiedy my będziemy szczęśliwi?

- Proszę ni…

- Wiadomo już coś? – Do mieszkania wpadła Kim, wpadając prosto w ramiona Karen, przy okazji odpychając od niej Sutton. – Myślałam, że umrę kiedy Liam do mnie zadzwonił – dodała, odsuwając się od swojej przyszłej teściowej.

- Nadal nic nie wiemy – odpowiedziała wymijająco Karen, wracając do wpatrywania się w okno, przy okazji totalnie ignorując Kimberley. Czy Sutton się wydawało, czy Karen nie przepadała za narzeczoną Liama?

- Sutton? – Usłyszała głos przyjaciółki. – Co to jest?

- Co?

- To! – Odpowiedziała, wskazując na pierścionek zaręczynowy. – Nie mów, że… O nie! Sutton, nie!

- Przestań – mruknęła, po czym obie skierowały się w bardziej ustronne miejsce. – Tak, Scott poprosił mnie o rękę, ale to jest teraz nie ważne, więc możemy już wrócić, czy nadal masz zamiar szkrzeczeć?

- Zwariowałaś?

- O co ci chodzi? – Westchnęła. – Przecież już rok temu zgodziłam się za niego wyjść, więc czemu jesteś taka zdziwiona?

- Bo wtedy oświadczył ci się w McDonaldzie pierścionkiem z Myszką Miki? – Przypomniała. – Teraz… Jezu teraz to już jest naprawdę! Nie możesz za niego wyjść, rozumiesz?

- Dlaczego nie, hm?

- Bo to zwykła świnia, której nie kochasz? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Uwierz mi, że to niej jest facet dla ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i wiem, co mówię.

- Wiesz, czasami mam wrażenie, że wiesz czegoś o czym ja nie mam pojęcia – mruknęła Sutton, wpatrując się w oczy swojej zmieszanej przyjaciółki. – Dlaczego tak go nie lubisz, co? Jest coś o czym powinnam wiedzieć?

- Nie – odpowiedziała po chwili. – Ale wiem, że go nie kochasz – dodała pewniej.

- Możemy porozmawiać o tym, kiedy indziej? Teraz najważniejsza jest Alaska.

- Dobra, odpuszczam zważając na sytuację, ale nie myśl, że o tym zapomnę – powiedziała, po czym wróciła do salonu. Sutton również miała wrócić do reszty, ale na jej drodze stanęła inna brunetka. I ta nie była już taka szczęśliwa na jej widok.

- Witaj – przywitała się, wyciągając dłoń. – Chyba oficjalnie się nie poznałyśmy, prawda? Jestem Kim – przedstawiła się.

- Sutton. Stało się coś?

- Nie – odpowiedziała. – Chciałam jednak postawić sprawę jasno i mam nadzieję, że będziemy zgodne.

- O co chodzi?

- O mojego przyszłego męża – wyjaśniła. – Rozumiem, że jest Mia i chcesz spędzać z nią więcej czasu i naprawdę nie mam nic przeciwko, to w końcu twoja córka… Chyba – mruknęła, uśmiechając się. – Przeszkadza mi jednak to, że ciągle zawracasz głowę Liam’owi, a on teraz jest bardzo zajęty – dodała. – Mam nadzieję, że zrozumiesz i dasz mu spokój.

- Ale… Ale ja nic nie robię?!

- Nie jestem głupia, widzę co się dzieję – zaczęła Kim, biorąc krok do przodu. – Mnie nie oszukasz, więc lepiej trzymaj się z daleka.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi – powiedziała Sutton. – Z Liam’em łączy mnie jedynie Mia, nic więcej.  

- Przestań zgrywać idiotkę, Sutton – warknęła Kimberley. – Wiem, że ubzdurałaś sobie, że możecie być z Liam’em znowu razem, ale nie masz szans, więc zapomnij.

- To akurat ty robisz z siebie idiotkę – powiedziała podobnym tonem Sutton, wyciągając przed siebie dłoń. – Widzisz to? Pierścionek zaręczynowy. Wychodzę za mąż i to na pewno nie za Liama, więc odczep się i nie zwracaj mi więcej głowy – dodała, wymijając ją. Głośno westchnęła, odrzucając do tyłu swoje ciemne włosy. Kolejny powód, dla którego powinna zapomnieć o Liam’ie, a jednak nie potrafiła. Te wszystkie kłamstwa ją kiedyś wykończą.

- Wiecie coś? – Usłyszała, co sprawiło, że przyspieszyła kroku. Razem z Kim wróciły to salonu, gdzie przybyły dwie osoby. Liam i Harry. Obaj byli w fatalnym stanie, nie potrafiła wskazać, który z nich wyglądał w tamtej chwili gorzej. – Liam? – Ponownie odezwała się Karen.

- Policja znalazła ciało – niespodziewanie odezwał się Harry. – Opis pasował do…

- Nie! – Przerwał mu krzyk Karen. – Nie! To nie ona, to na pewno nie ona!

- Mamo…

- Liam, powiedz, że to nie ona!

- Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Musimy zidentyfikować ciało.


_____________________________________________
Cześć! :) Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze. Powinnam przeprosić, ale te ciągłe przeprosiny stają się już nudne... :P

Zayn. Ehh. Dzięki Bogu w moim opowiadaniu 1D nie istnieje, więc nic nie muszę zmieniać...

Jest 01.34. Mogą być błędy :)

Do następnego:*

Czytasz = komentujesz!


17 komentarzy:

  1. O jezu nie usmiercaj jej masakra....a ta Kim to jakaś walnieta jest dobrze wie że Liam kocha Sutton i się boi

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie!! Tylko nie Alaska.
    Sutton po co sie zgodzilas....
    I Liam nie wiem jak wytrzymujesz z tą Kim...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sutton olej tego kretyna Scott'a i wróć do Liama!
    To ciało, które znalazła policja to nie może być Alaska.
    Nie lubię Kim bo jest arogancka i zbyt pewna siebie, a do tego uważam, że traktuje Liama jak swoją własność co jest mega żałosne. Z resztą ona cała jest żałosna.
    Mam nadzieję, że Alaska znajdzie się cała i zdrowa, a Liam i Sutton będą znów razem.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. SUTTON, ZABIĆ CIĘ TO MAŁO, PRAWDA? XD
    No jak ona mogła...! Niech Lola jej do rozumu przemówi, bo normalnie... I co z tego, że oświadzył ci się w McDonaldzie? To nie było na prawdę! -_-
    Oh, Alaska, Alaska... co ty robisz, kochana...
    Martwię się o nią... szkoda, że Sutton nie podeszła do Hazzy i go nie przytuliła na pocieszenie, to byłoby słodkie :D
    Uwielbiam Karen.
    Tak samo jak ja nienawidzi Kim hahahah xd
    Nawiązując do Kimberley...
    Co za przebiegła idiotka! No po prostu nie mogę w to uwierzyć... a jednak miałam nadzieję, że jest milsza...
    Czekam na kolejny rozdział :)

    xoxo,
    Lost in dreams

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo! Tylko niech Alasce nic się nie stanie błagam :((

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Ciekawe co się stało z Alaską, bo nie wierzę, że to ją znaleźli martwą... Czekam na więcej !!

    OdpowiedzUsuń
  7. wow ! chyba jeden z najlepszych rozdziałów : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow znalazłam ten blog wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały jest super!!:) Ma miejsce w moich ulubionych <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowy rozdział będzie? Nie mogę się już doczekać .... Co z Alaską będzie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne ♡ Czekam na next'a, obyś dodała rozdział jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super!!!! Mam nadzieję że nowy rozdział dodasz już niebawem lub w moje urodziny (5 maja) :* Piękny rozdział. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Tą są żarty prawda , Alaska nie może ..

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG, ale się porobiło.. :(
    Kiedy następny? :) x

    OdpowiedzUsuń