poniedziałek, 20 lipca 2015

II - 14.

14. Trudna przeszłość i jeszcze trudniejsza przyszłość…


- Myślę, że wykonanie testu na potwierdzenie tożsamości w tym przypadku będzie dużo bardziej… - Zawahała się, zerkając na kartkę, którą trzymała w ręku. – Odpowiednie, niż… - Mruknęła, nie kończąc zdania. Dla młodej stażystki przekazanie rodzinie takiej informacji było niezwykle trudne, zwłaszcza widząc, w jakim stanie była matka zmarłej.

- Ale… Ale przecież powiedziano nam, że… - Załkała Karen, wpatrując się w młodą blondynkę.

- Rozumiem, ale… - Kolejny raz się zawahała, głośno wzdychając. – Mogłabym porozmawiać z panem na osobności? – Zapytała, tym razem zwracając się do Liama. Ten tylko pokiwał, wyrażając zgodę. Szczerze mówiąc od przyjazdu do szpitala Liam nie był do końca pewien, co się właśnie działo. Był przekonany, że Alaska nie okaże się dziewczyną, którą znaleziono kilka godzin temu, jednak niestety wszystko wskazywało na to, że była to jego siostra.

- O co chodzi? – Zapytał cicho, czekając na odpowiedź nie dużo młodszej od siebie dziewczyny. Ta tylko delikatnie się uśmiechnęła, jakby próbując go podnieść na duchu, po czym przeszła do konkretów.

- Nie chciałam mówić tego przy pana mamie, ale… - Zaczęła. – Proszę mi uwierzyć, że lepiej będzie, gdy tożsamość potwierdzimy poprzez wykonanie testu – dodała.

- Dlaczego? Co jej się sta… Co… Czy wygląda…

- Wiem, że to dla pana ciężkie, ale muszę powiedzieć prawdę – westchnęła. – Ogień doszczętnie…

- Ogień?

- Niestety.

- Kto to zrobił? Ktoś ją…

- Kobieta miała wypadek samochodowy. Policja panu nie powiedziała? – Zapytała zaskoczona. – Po uderzeniu w drugi samochód, oba stanęły w płomieniach. Myślałam, że policja już to wyjaśniła.

- Powiedzieli tylko, że opis pasuje do Alaski! – Warknął. – Ale skąd oni mogli to wiedzieć skoro…

- Jeden z samochodów należał do Alaski Payne – przerwała mu. – Jesteśmy prawie pewni, że to ona zginęła w wypadku, ale badania potwierdzą to na sto procent – dodała. – Przykro mi. Proszę wracać do domu.

- Ale…

- Proszę mi zaufać – uśmiechnęła się. – Niech pan zapamięta siostrę, jako uśmiechniętą, szczęśliwą kobietę. Zadzwonię.


Liam uśmiechnął się, wpatrując się w czarno białe zdjęcie na nagrobku. Od pogrzebu minęły trzy dni, a on nadal wierzył, że to tylko pomyłka i jego siostra żyje. Te głupie myśli nie pozwalały mu nawet w spokoju opłakiwać siostry.

- Liam – z letargu wyrwał go tak dobrze znany mu głos. Mimowolnie uśmiechnął się, zerkając w stronę drobnej brunetki. – Twoja mama cię szukała – oznajmiła, siadając obok niego na małej ławeczce. Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, oboje wpatrując się w zdjęcie blondynki.
- Jak się czuje Mia? – Zapytał nagle.

- Dobrze – odpowiedziała cicho. – Liam, ja… Musiałam jej powiedzieć – dodała, jeszcze ciszej.
- Przepraszam, że mnie nie było – wyszeptał. – To ja powinienem jej o tym powiedzieć.

- Nie przyjęła tego zbyt dobrze – westchnęła, postanawiając powiedzieć mu prawdę. – Nadal czeka, aż jej ciocia wróci – dodała.

- Chyba tak jak każdy z nas – mruknął.

- A jak ty się czujesz?

- A jak mam się czuć? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, pierwszy raz patrząc jej w oczy. – Jak mam się czuć po stracie siostry?

- Liam…

- W sumie powinienem być już chyba przyzwyczajony do tracenia osób, które kocham, prawda? – Mruknął. Brunetka znieruchomiała, bo Liam kolejny raz przypomniał jej, że nigdy nie wybaczy jej tego, co nie było nawet jej winą. – Może to głupie, ale mam nadzieję, że wróci tak jak ty – dodał, przymykając powieki. – Że mieszka w Nowym Jorku i śmieje się teraz z nas, bo tak głupio ją opłakujemy, mimo, że ona ma się dobrze. 

- Przestań – poprosiła, nie mogąc dłużej słuchać tego, co mówił. Sam ton jego głosu doskonale pokazywał jak bardzo cierpiał, a mimo to na zewnątrz nadal był tym chłodnym Liam’em, który pojawiał się zawsze, kiedy w pobliżu była Sutton. – Dobrze wiesz, że to nie była moja wina.

- Nie mówimy teraz o tobie, Sutton – warknął. – Świat nie kręci się wokół ciebie!

- Ja…

- Po co tu przyszłaś?

- Martwiłam się – odpowiedziała.

- Martwiłaś się? Proszę cię – prychnął. – Ale skoro to tak, to ja mam się świetnie, możesz już wracać.

- Liam, po prostu to zrób – powiedziała nagle, zupełnie go zaskakując.

- Co?

- Popłacz się – mruknęła. – Pozwól sobie na odrobinę człowieczeństwa, nie zawsze musisz być silny.

- Proszę cię, idź już – warknął.

- Dobrze widzę jak cierpisz, twój głos, twoje zachowanie – westchnęła. – Wypłacz się, masz do tego prawo.

- O co ci chodzi, co?

- Nie mogę patrzeć jak wszystko w sobie tłamsisz – powiedziała. – Okaż emocje! Tak jak wtedy w szpitalu, pamiętasz? – Zapytała, przysuwając się do niego. Szybko otarła łzy, które pojawiły się nie wiadomo kiedy, wpatrując się w jego przystojną twarz.

- W szpitalu?

- Po tym jak mnie… - Zaczęła dość niepewnie, spuszczając wzrok.

- Porwali? – Dokończył za nią, na co ona przytaknęła. – Tak jak wtedy?

- Wyznałeś mi miłość – wyszeptała, delikatnie się uśmiechając. – Nigdy nie pomyślałabym, że ta chwila się wydarzy a jednak potrafiłeś się otworzyć i wyznałeś mi miłość – powiedziała. – Teraz też spróbuj. Pokaż jak ci źle, jak bardzo nienawidzisz wszystkiego, dookoła, bo wiem, że chcesz. Zaufaj mi, od razu będzie ci lepiej.

- Sutton… - Wyszeptał, ciągle się w nią wpatrując. Głośno przełknął, ściskając jej dłoń.

- Hmm?

- Skąd… Skąd wiesz o tym, co wydarzyło się w szpitalu? – Zapytał, nie do końca wierząc w to co usłyszał. – Skąd o wszystkim wiesz?

- C-co?

- Pamiętasz to? – Zapytał zdumiony, podnosząc się na równe nogi. – Odpowiedz! Pamiętasz?

- Liam…

- Od kiedy?

- Proszę cię…. – Załkała, widząc jak bardzo był zdenerwowany. To nie miało tak być, nie w takim momencie. Chciała mu powiedzieć, chciała powiedzieć wszystkim, ale ostatnie wydarzenia jej to uniemożliwiły. To nie był dobry moment.

- OD KIEDY? – Wrzasnął, zapominając gdzie właśnie był.

- Po przyjedzie do Londynu wszystko powoli zaczęło wracać – wyszeptała. – Sama nie wiem, jakim cudem, bo lekarz twierdził, że nigdy już nie odzyskam pamięci, a tu…

- Jak mogłaś? – Warknął. – Jak mogłaś?! Jak mogłaś tak mnie oszukiwać? Nas wszystkich! Dobrze się bawiłaś, co? Przez ten cały czas udawałaś zatroskaną mamusię, a tak naprawdę doskonale pamiętałaś o wszystkim!

- Przysięgam, że zaczęłam przypominać sobie dopiero o tym wszystkim tu – powiedziała błagalnym głosem. – Przysięgam!

- I ja mam w to uwierzyć? – Warknął, ściskając ją za ramiona. – Pozwoliłaś mi żyć z myślą, że o niczym nie masz pojęcia, że nie pamiętasz, a tu… Alaska umarła z myślą, że zapomniałaś o waszej przyjaźni. Jak się z tym teraz czujesz, co?

- Przestań – poprosiła zrozpaczonym głosem.

- Jak mogłaś?! – Warknął, po czym stało się coś, czego Sutton raczej się nie spodziewała. Liam puścił ją, po czym osunął się na kolana i jak małe dziecko zaczął płakać. W takim stanie brunetka Liama dawno nie widziała. – Dlaczego moja siostra? – Usłyszała jego żałosny szloch. Sama zalewała się łzami, ale musiała być silna, dla niego. Objęła go najmocniej jak tylko potrafiła, pozwalając wypłakać mu się na własnym ramieniu. W takiej pozycji spędzili tam większość dnia, ale oboje tego potrzebowali, bo nikt nie rozumiał ich tak dobrze jak oni siebie nawzajem.


---


- Gdzie ona się podziewa – warknął, nerwowo zerkając na zegarek. Sutton wyszła kilka godzin temu i do tej pory nie wróciła. Trochę się martwił, ale bardziej przerażało go to, że mogłaby być z Liam’em. Przecież obiecał jej rodzicom, że sprowadzi ją z powrotem do Nowego Jorku i zrobi wszystko, co w jego mocy, aby słowa dotrzymać. – Już po szóstej! – Dodał głośniej, odwracając się w stronę Loli, która akurat kończyła malowanie paznokci. – Często znika na cały dzień i nie daje żadnych oznak życia?

- Sutton jest już dorosła – wymamrotała, wzruszając ramionami. – Poza tym pewnie jest na cmentarzu – dodała.

- Cmentarzu? A co ona miałaby niby robić na cmentarzu?

- Czy ty naprawdę jesteś taki głupi czy tylko tak dobrze udajesz? – Zapytała, podnosząc na niego wzrok. Scott tylko głośno wypuścił powietrze, siadając na kanapie. – Nie wiem czy pamiętasz, ale trzy dni temu był pogrzeb jej przyjaciółki – przypomniała, teatralnie wywracając oczami.

- Pewnie jest z nim – mamrotał pod nosem, jednak brunetka doskonale go słyszała.

- Pewnie tak – uśmiechnęła się. – I dobrze. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie jak bardzo go kocha i cię zostawi – dodała, uśmiechając się jeszcze szerzej. Mężczyzna obrzucił ją oburzonym spojrzeniem, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz, co?

- Hmm, pomyślmy… - Zaczęła. – Może dlatego, że przespałeś się z jej siostrą i nadal zgrywasz niewiniątko?

- Dobrze wiesz, że to nie było tak – mruknął. – Byłem pijany.

- To cię nie usprawiedliwia – warknęła. – Już dawno powinnam jej o tym powiedzieć – dodała ciszej, nadal się w niego wpatrując.

- Przestań ciągle mnie straszyć – westchnął. – Nie znudziło ci się to jeszcze? Oboje dobrze wiemy, że nigdy jej o tym nie powiesz, więc po co dalej wałkować ten sam temat? Chyba nie chcesz zranić przyjaciółki, prawda? – Zaśmiał się.

- W sumie to nie wiem, po co nadal to ukrywam – mruknęła. – Przecież już jestem pewna, że Sutton nic do ciebie nie czuje, więc…

- Mylisz się – warknął. – Poza tym, co z Claire? Chcesz żeby siostry się przez ciebie pokłóciły?

- Przeze mnie? – Prychnęła, wybuchając śmiechem. – Nie żartuj sobie.

- Dobra, teraz na poważnie – mruknął, podnosząc się na równe nogi. – Jeśli jej o tym powiesz to… - Zaczął, jednak przerwał mu dzwonek do drzwi.

- Otwórz – uśmiechnęła się, wskazując palcem na drzwi. Brunet tylko prychnął, ale skierował się w stronę korytarza. Po kilku sekundach przed Lolą stał zmachany Zayn z bukietem róż w dłoni. – Zayn? – Mruknęła, podchodząc do zmęczonego chłopaka. – Stało się coś? – Zapytała, zupełnie ignorując kwiaty.

- Byłem u Harry’ego – zaczął, próbując wyrównać oddech.

- Co? Coś z Harrym?

- Nie… To znaczy tak… Nie – motał się. – Chodzi o to, że zobaczyłem w jakim jest stanie i… - Zaczął, szukając czegoś w kieszeni kurtki. – I zrozumiałem, że przed tym jak poznałem ciebie byłem zupełnie tak jak on i… Lola ja już nie mam siły tak żyć, nie chcę widzieć siebie, kiedy patrzę na Harry’ego – dodał, patrząc jej prosto w oczy. Brunetka nie do końca widziała, o co mu chodziło, ale kiedy zobaczyła jak przed nią klęka, a w dłoni trzyma małe, czerwone pudełeczko, serce podeszło jej do gardła. Ze zdziwienia szeroko otworzyła buzię, ciągle się w niego wpatrując. – W końcu zrozumiałem, że czas zapomnieć o przeszłości i pomyśleć o przyszłości – zaśmiał się. Stojący z boku Scott wpatrywał się w tę scenkę z rozbawioną miną, bo dla niego to był jedynie cyrk. Dla Loli jednak, było to coś na co czekała już od dawna. Zayn w końcu przyznał, że coś dla niego znaczyła. – Dlatego też… - zaczął, otwierając pudełeczko, a oczom brunetki ukazał się piękny, delikatny pierścionek. Taki, o jakim marzyła. – Czy zgodzisz się zostać moją żoną? – Zapytał, czekając na odpowiedź. Lola od razu chciała wykrzyczeć, że oczywiście się zgadza, ale czy wypadało? Czy wypadało być szczęśliwą, kiedy inni tak bardzo cierpieli? Z drugiej jednak strony czy Zayn, który przez tyle lat cierpiał nie zasługiwał na odrobinę szczęścia? A ona mogła mu to szczęście dać.

- Powiedz wreszcie tak, bo chyba się zaraz porzygam – z zamyślenia wyrwał ją głos Scotta. Nawet nie obrzuciła go spojrzeniem, tylko całą swoją uwagę skupiła na Zayn’nie, który nadal czekał na jej odpowiedź. Z szerokim uśmiechem na ustach i oczami pełnymi łez, wypowiedziała ciche tak, po czym rzuciła się mu na szyję. Czuła się jak w bajce i nie chciała, żeby się to skończyło. Po kilku sekundach na jej palcu znajdował się już najpiękniejszy pierścionek, jaki kiedykolwiek widziała, a obok niej był mężczyzna, którego naprawdę kochała. Wreszcie mogła powiedzieć, że była szczęśliwa.

- Nadal nie wierzę – mruknęła, wpatrując się w lśniący diament. – Już myślałam, że nigdy się nie zdecydujesz – zaśmiała się, zerkając na swojego narzeczonego. Ten tylko się uśmiechnął, mocno ją do siebie przytulając.

- Przepraszam – wyszeptał.

- Za co?

- Za to, że byłem taki głupi – mruknął, na co dziewczyna się zaśmiała.

- Każdemu się mogło zdarzyć – powiedziała. – Zayn…

- Tak?

- A co z Marie? – Zapytała, wpatrując się w podłogę.

- Polubiłaby cię – powiedział, a na jej ustach pojawił się mimowolny uśmiech. – Marie zawsze będzie tam gdzie jest jej miejsce – oznajmił, wskazując na swoje serce. – Ale ukryta bardzo, bardzo głęboko – dodał z uśmiechem.

__________________________________
PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM!
Jak wakacje? J Mam nadzieję, że wszystko u was dobrze.
Jeśli zastanawiacie się co u Harry’ego to więcej o nim w następnym rozdziale.

Do następnego;*



Czytasz = komentujesz!


PS: Standardowo przepraszam za błędy. Starałam się żeby wszystko było tak jak należy, ale zawsze może się coś trafić… :P 

PS2: Dziękuję za ponad 100000 wyświetleń! :****

16 komentarzy:

  1. OMG!!! genialny.. czekam na następny zajebisty rozdział :p

    OdpowiedzUsuń
  2. No myslalam że już się nie doczekam :-) Liam powinien trochę odpuścić Sutton a ona powinna pogonic tego swojego chłopaka. Biedny Harry....

    OdpowiedzUsuń
  3. Alaska nie żyje?! Cooooooo.!!!!?! Dlaczego :(( szkoda mi Harrego :(
    Fajnie że Zayn oświadczył się Loli no i Sutton pamięta już ciekawe co będzie dalej.
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego Alaska nie żyje?!
    Mam nadzieje, że Sutton dowie się o zdradzie swojego narzeczonego i szybko z nim zerwie.
    Mam też nadzieję, że Liam wybaczy Sutton.
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech sutton zostawi tego pajaca i wróci do liama. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje że zmarła to jednak nie Alaska! Nie chcę by Harry się załamał totalnie. Tak jak Zayn po śmierci Marie. I wspomnę słowa Liama... Mam nadzieje że Alaska wróci jak Sutton.

    Oh no proszę... LIAM, przyznaj że nadal kochasz Sutton, rzuć Kim i bądźcie szczęśliwa rodziną! Wszyscy tego chcą!

    Wybaczam taką nieobecność, choć była dluuuuuga ;D Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy? Mam nadzieje że teraz nie będę musiała czekać kilku miesięcy na rozdział....

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko. ..
    Nie wiem co napisac, odebralo mi mowę.
    Alaska...
    Nie mogę w to uwierzyc

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarąbisty rozdział, czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy dasz następny rozdział? Tak bardzo nie mogę się doczekać.... Opowiadanie jest cudowne. Zazdroszczą talentu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Po proszę następny ;* Cudowny...

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekamy na następny <3
    Jejku, biedny Harry..
    mam nadzieję, że to nie
    będzie Alaska..

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedny Harry
    Ale co z rozdzialami czy ff jest zawieszone?

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspanialy blog*_*
    Kiedy bedzie nastepny rozdzial??♡♡

    OdpowiedzUsuń