wtorek, 4 marca 2014

11.

11. Prywatny anioł stróż. 


- Odchodzisz? – Zapytał po raz piąty, nadal nie wierząc, że brunetka naprawdę to powiedziała. Kitty była jedną z najlepszych tancerek w klubie i zawsze miała najwięcej klientów. Nie mógł, więc pozwolić by tak po prostu odeszła. – Nie możesz! – Krzyknął, chcąc być stanowczym, ale bardziej brzmiało to jak błaganie. Sutton głośno westchnęła, poprawiając swoją niebieską bluzeczkę, która była strasznie nie wygodna. Na kupno namówiła ją Jessi, znana z wybierania ubrań ‘nie dochodzenia, a pokazywania’.

- Odchodzę, bo… - Zaczęła. Nie była pewna czy może powiedzieć swojemu szefowi - byłemu szefowi -o nowej pracy. Właściwie to nie chciałaby, aby ktokolwiek wiedział, że teraz pracuje dla jednej z najlepszych agencji modelek w Wielkiej Brytanii. Była pewna, że gdyby ktoś się o tym dowiedział Karen już następnego dnia byłaby poinformowana o jej zajęciu striptizerki, z którego dumna nie była. – Odchodzę, bo wyjeżdżam – skłamała.

- Wyjeżdżasz?

- Wracam do Brighton, do rodziców – oznajmiła, szeroko się uśmiechając. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru wracać do miasta, w którym się urodziła, ale to była najbardziej przekonywująca wymówka, na jaką wpadła. Dzięki temu jej już były szef trochę ochłonął, bo jeśli wyjeżdża to nie pójdzie pracować dla konkurencji, która często o nią zabiegała. – Muszę im pomóc, nie są już tacy młodzi, a ja dawno nie byłam w domu – dodała, spoglądając na przytakującego mężczyznę. 

- No cóż… Nie pozostaje mi, więc nic innego jak wypisać ci czek – mruknął, sięgając do szuflady brązowego biurka. 

Po kilku minutach brunetka była już wolna z perspektywą na nowe, dużo lepsze życie. A przynajmniej tak jej się wydawało. Minusem było to, że nadal mieszkała u Liama. Chłopak naprawdę starał się być milszy niż zazwyczaj, ale jego temperamentna natura dawała o sobie znać. O dziwo, Sutton coraz lepiej dogadywała się z Alaską, która chyba zaczynała rozumieć w jak ciężkiej sytuacji znajdowała się brunetka.

- Sutton? – Z letargu wyrwał ją dość znajomy głos. Dziewczyna odwróciła się napotykając na swojej drodze zazwyczaj uśmiechniętego blondyna, który dziś jednak wyglądał na bardzo zmęczonego i przygnębionego. Oczywiście wcale mu się nie dziwiła, bo przecież ponad tydzień temu pochował swoją przyjaciółkę. – Co ty tu robisz?

- Byłam w klubie, musiałam coś załatwić – odpowiedziała, na co on przytaknął ze zrozumieniem. – A ty? Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę cię w tej okolicy przed 22 – powiedziała, po czym oboje się zaśmiali.
- Odwiozłem Zayna na pociąg – powiedział. – Myślał, że sam da sobie radę, ale jednak zrozumiał, że teraz potrzebuje najbliższych bardziej niż kiedykolwiek – dodał, nerwowo bawiąc się kluczykiem od samochodu. 

– Masz ochotę na kawę? – Zapytał nagle, wybijając ją lekko z tropu.

- Tak, chętnie – powiedziała po chwili namysłu, nieśmiało się uśmiechając. – Nawet znam świetną kawiarenkę, jest niedaleko – dodała, wskazując na prawo. Oboje ruszyli w stronę jego auta, by kilka minut później znaleźć się w przytulnej kafejce. Rozmawiali tak jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. On mówił o piłce i przyszłych meczach, ona opowiadała mu o swoim domu i rodzinie.

- Nie wierzę, że to zrobiłaś – zaśmiał się, mało, co nie wypluwając babeczki, którą właśnie konsumował. 
- Przyrzekam, że tak było – odpowiedziała, kładąc prawą rękę na sercu. – Mój dziadek do tej pory mnie nienawidzi, mimo tylu lat – dodała, śmiejąc się jeszcze głośniej.

- Już sobie to wyobrażam, ty sześcioletnia dziewczynka przymierzająca tupecik dziadka swojemu psiakowi – zarechotał, wycierając załzawione oczy. – Chciałbym zobaczyć miny reszty domowników.

- Moja matka była tak czerwona, że myślałam, ze zaraz wybuchnie – zaśmiała się. – A ojciec po prostu wyszedł – dodała, przypominając sobie to pamiętne zdarzenie z dzieciństwa. To były pierwsze święta, kiedy jej daleka ciotka postanowiła ich odwiedzić, a ona odstawiła całą tą szopkę z tupecikiem dziadka. Cała rodzina jej to do dziś wypomina.

- Świetne, po prostu świetne – westchnął blondyn, po woli się uspokajając. – Dziękuję – powiedział nagle.

- Za co?

- Za to, że dzięki tobie zapomniałem o Marie, o Zayn’ie… Fajnie jest tak posiedzieć i pogadać o głupotach…

- Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał sobie tak posiedzieć i pogadać, to wal śmiało – uśmiechnęła się. – Wiem, że wam jest teraz ciężko, widzę jak zachowuje się Liam, Harry czy Alaska – dodała. – I jeśli będę mogła jakoś pomóc, to to chętnie zrobię.

- Nawet nie wiem jak Liam może cię tak traktować, przecież ty jesteś istnym aniołem – zachwycał się.

- Bez przesady – zachichotała. – A jeśli chodzi o Liama, to jest coraz lepiej…

- Tak? – Zapytał jakby ze smutkiem, który szybko próbował zamaskować uśmiechem.

- Tak. Oczywiście ma jeszcze te swoje humorki, ale pozwolił mi się u siebie zatrzymać, a wczoraj nawet zrobił śniadanie – powiedziała uśmiechnięta. – Chyba się do mnie przekonuje.

---

- Skup się! – Krzyknął Mark, w stronę wyraźnie zmęczonego Liama. Payne od dwóch godzin trenował, a raczej starał się trenować, przed walką z Ferris’em. Niby do tego wydarzenia zostało jeszcze kilka tygodni i to o dziwo Liam był faworytem, jednak jego trener nie dawał za wygraną. Odpuścił brunetowi kilka opuszczonych treningów, jednak od tego czasu Liam musiał trenować z podwójnym zaangażowaniem. Tak jak obiecał. – Liam, co się do jasnej cholery z tobą dzieje?

- Nic – odburknął, wycierając pot z czoła. Nie miał ochoty tłumaczyć się trenerowi, chociaż w sumie tu nic nie było do tłumaczenia. Starał się, a to Mark miał jakieś problemy.

- Nic? Widzę, że coś leży ci na sercu – westchnął mężczyzna, przyglądając się bokserowi. – Wiesz, że jeśli chcesz wygrać tę walkę to musisz zapomnieć o problemach i skupić się na trenowaniu, prawda?  – Przypomniał, na co chłopak powolnie przytaknął na znak zrozumienia. – Powiesz mi, o co chodzi?

- Naprawdę chcesz bawić się w psychologa?

- Nie – odpowiedział. – Nie mam ochoty słuchać twoich wywodów, ale jeśli pomoże ci to w treningu to się poświęcę – powiedział wyraźnie rozbawiony.

- Dzięki, ale nie trzeba.

- Liam!

- Mark!

- Zachowujesz się jak dzieciak – warknął zrezygnowany trener. – Wiem, że ostatnio wydarzyło się coś strasznego, Adam mi o wszystkim powiedział, ale naprawdę teraz musisz skupić się na treningach i walce, która niebezpiecznie się zbliża – powiedział, delikatnie się uśmiechając.

- Skupiam się – westchnął chłopak. – Nie wiem, o co ci chodzi, bo ja uważam, że trening był udany – dodał, pakując swoje rzeczy do wielkiej, czarnej, sportowej torby.

- Śpieszysz się?

- A nawet, jeśli to, co?

- Zamiast na dziewczynach powinieneś skupić się na swojej pracy – powiedział Mark, zupełnie zbijając go z tropu.

- Co? O jakie dziewczyny ci znowu chodzi? – Warknął, odwracając się w stronę mężczyzny. Nie rozumiał, bo ostatnim razem najbliższy kontakt z kobietą miał po wygranej walce, kiedy to Harry zabrał go do klubu Venus. I to jeszcze był to bardzo nieudany i wart zapomnienia kontakt, więc oskarżenia Marka były bezpodstawne i bezsensowne.

- Adam powiedział, że gdy pojechał z tobą pogadać to zastał tam dwie panienki – odpowiedział, wzruszając ramionami. Liam w tym momencie stwierdził, że jego menadżer to kolejny debil, który nawet nie rozpoznał jego siostry. 

- Jedna z nich to moja siostra, która Mark poznał już dawno, więc nie wiem, co on wygaduje – burknął. – Druga to znajoma, która nie miała gdzie się zatrzymać.

- Ja ciebie o nic nie oskarżam, możesz robić, co chcesz – westchnął trener, podnosząc ręce ku górze, w celu poddania się. – Facet w twoim wieku potrzebuje kobiety, to zrozumiałe, tyle, że…

- Nic mnie z Sutton nie łączy! – Krzyknął nagle Payne, przerywając mężczyźnie w pół zdania. – Dlaczego wy wszyscy…

- Bo ciągle to powtarzasz, a i tak wiemy, że w głębi serca na nią lecisz – przerwał mu ktoś i na pewno nie był to jego trener.

- A ty tu, czego? – Warknął, spoglądając na uśmiechniętego przyjaciela. Ten tylko wzruszył ramionami, opierając się o framugę drzwi.

- Wpadłem w odwiedziny – oznajmił, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Nie wiedziałem, że Sutton znowu z tobą zamieszkała – dodał, na co Liam wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.

- Nie miała gdzie się podziać – powtórzył to, co jeszcze przed chwilą powiedział trenerowi, który gdzieś się zmył. Mężczyzna nigdy nie przepadał za Harrym i jego ‘śliczną buźką’.

- Jak dobrze pamiętam, gdy przygarnąłeś ją ostatnim razem, dosłownie błagałeś mnie żebym ją zabrał – przypomniał mu. – Coś się zmieniło?

- Po pierwsze nikogo nie błagałem, a po drugie to twoja morda się zaraz zmieni pod naciskiem mojej pięści, jeśli nie zaczniesz gadać o czymś innym – warknął, wychodząc z budynku. Rozbawiony brunet podążył za nim, do końca nie wiedząc jak powinien zabrać się za pytanie, które w końcu kiedyś musi zadać. Znaczy się nie musi, ale chce.

- Dobra, dobra ogierze – zaśmiał się. – W sumie to chciałem zapytać o coś innego, zupełnie niezwiązanego z Sutton.

- O co?

- Co łączy Alaskę z tym całym Charliem?

- Po pierwsze, kto to jest Charlie, a po drugie, co cię obchodzi moja siostra?

- Jezu Liam, jaki ty jesteś trudny – westchnął męczeńsko Styles, nerwowo poprawiając włosy. – Charlie to ten sprzątacz, co się koło niej kręci – powiedział, unikając odpowiedzi na drugie pytanie. Dlaczego? Bo sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo interesuje się życiem Al.

- Ten blondyn? – Widocznie Liama też, aż tak bardzo nie obchodził powód, dla którego Styles zaczął interesować się życiem osobistym jego siostry, skoro zupełnie zignorował brak odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.

- Tak, ten sam – Harry ochoczo przytaknął.

- Pewnie się przyjaźnią – rzucił Liam, wzruszając ramionami.

- Jak ty życia nie znasz – westchnął Harry, z niedowierzaniem kręcąc głową.

- A nawet, jeśli nie są tylko przyjaciółmi, to, co ja mogę?

- Co ty możesz? – Prychnął Styles. – Jesteś jej starszym bratem!

- I co w związku z tym? – Zapytał Liam, opierając się o maskę swojego auta. Trochę go nudziła już ta bezsensowna rozmowa z Harrym, ale nie chciał też go zbywać. Może sam się w końcu odczepi.

- Nic z tym nie zamierzasz zrobić? – Zapytał widocznie przejęty Styles.

- Mam ją zamknąć w domu i nigdzie nie wypuszczać? – Zaśmiał się, jednak jego przyjaciel wyraźnie rozważał taki plan. – Stary, nie wiem, o co ci chodzi, ale Alaska jest już dorosła i ma prawo spotykać się, z kim chce – przypomniał mu, po czym wsiadł do samochodu. – Wpadnij wieczorem, to sobie z nią pogadasz – dodał ze śmiechem.

- Zero pomocy – burknął Harry, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

- I jeszcze jedno – zaczął Liam, odpalając silnik. – Jeśli myślisz o Alasce w więcej niż przyjacielski sposób, to pogadamy inaczej – dodał, po czym zostawił zdezorientowanego bruneta samego sobie. 

Liam zdecydowanie miał się nie domyślić, że Harry może coś do Alaski czuć. Przecież to nie fair, jeśli Liam pierwszy się o tym dowiedział, skoro sam Styles nie był niczego pewien.  

---

Zaraz po przekroczeniu progu mieszkania, rzucił torbę gdzieś na bok, po czym swoje kroki skierował prosto do salonu. Wygodnie ułożył się na kanapie, przymykając zmęczone oczy. W duchu modlił się żeby żadna z mieszkających w jego apartamencie kobiet mu w tej chwili nie przeszkadzała. Nadzieja jednak matką głupich.

- Nareszcie jesteś – piskliwy głos Sutton działał mu na nerwy, ale obiecał sobie samemu, że będzie dla niej miły. – Chciałam ci powiedzieć, że niedługo się wyprowadzam – oznajmiła, siadając na fotelu, naprzeciwko chłopaka.

- Tak? – Zapytał, otwierając oczy. Dziewczyna energicznie przytaknęła, szeroko się uśmiechając. – Znalazłaś mieszkanie?

- Tak jakby – odpowiedziała.

- Znowu zamieszkasz z Harrym?

- Nie – powiedziała szybko. Miała już dość narzucania się innym, to był najwyższy czas żeby wziąć się za siebie i swoje życie. – Zamieszkam z…

- Jeśli myślisz, że pozwolę ci wrócić do tego psychopaty Johna, to grubo się mylisz – przerwał jej, podnosząc się do pozycji siedzącej. Dziewczyna tylko zachichotała, kręcąc głową. – To, z kim ty możesz jeszcze zamieszkać? Przecież nie masz żadnych przyjaciół – palnął dobitnie.

- Mam wielu przyjaciół – oburzyła się. – I wiedziałbyś, że chodzi o twoją siostrę, jeśli dałbyś mi skończyć – dodała.

- Moją siostrę?

- Zamieszkamy razem – wykrzyknęła. – Al zaproponowała mi to dziś rano. Fajnie, prawda?

- Przecież wy się pozabijacie – mruknął. – A gdzie właściwie jest teraz moja siostra?

- Wyszła jakieś dwadzieścia minut temu na randkę – wyjaśniła. – Chyba z Charliem, ale pewna nie jestem. I to właśnie on znalazł dla niej to mieszkanie. A, że ona sama mieszkać nie chce, to zaproponowała, żebym to ja została jej współlokatorką – dodała.

Liam uważnie słuchał dziewczyny. Z jednej strony wreszcie obie się wyprowadzą i odzyska ciszę i spokój, a co najważniejsze znowu będzie miał całą łazienkę dla siebie. Z drugiej jednak strony nie do końca był pewien czy Alaska i Sutton na tyle się polubiły, by mogły zamieszkać razem. Teraz niby się dogadywały, ale czy żadna z nich już nie pamięta jak to było na początku ich znajomości?

- Jesteś pewna? – Zapytał, chcąc się upewnić, że jest gotowa na zamieszkanie z jego siostrą. W końcu to duży krok.

- Tak, jestem pewna – zaśmiała się. – I nie martw się, nie pozabijamy się – dodała, widząc jego niepewną minę.

- W sumie to i tak o niebo lepiej, niż gdybyś miała wrócić do mieszkania tego idioty – mruknął, wzruszając ramionami.

- Nigdy już nie zamieszkam z John’em, nie martw się – zapewniła.

- Miałem na myśli Harry’ego, ale ten idiota też się liczy – powiedział, na co dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem. – Nie kontaktował się już z tobą, prawda?

- Harry?

- Nie, John – wyjaśnił poirytowany.

- Nie – odpowiedziała, ignorując jego ton. – Znaczy napisał mi smsa tego samego wieczoru, kiedy… No sam wiesz, ale od tamtego czasu milczy – dodała, na co chłopak przytaknął.

- Jeśli się odezwie, od razu mi o tym powiedz – rozkazał.

- Dlaczego?

- Bo znając ciebie na pewno zaraz do niego polecisz, a ja nie mam ochoty kolejny raz cię ratować – mruknął, choć prawda była nieco inna. Może troszeczkę, tak tyci tyci, się o nią martwił.

- Raz dałam sobie radę – powiedziała pod nosem, myśląc, że jej nie usłyszy.
- Co masz na myśli?

- Nie ważne, tak tylko gadam – mruknęła, próbując się wywinąć z odpowiedzi. – To, co dziś robiłeś?

- Nie zmieniaj tematu – warknął. – Co miałaś na myśli mówiąc, że raz dałaś sobie radę? To nie był pierwszy raz, kiedy cię tak potraktował, prawda? – Zapytał, na co brunetka przytaknęła. Może poczuje się lepiej, jeśli komuś powie, co John próbował jej zrobić. W końcu tyle czasu musiała sama sobie z tym radzić. – Zrobił ci coś? – Zapytał, widząc, w jakim stanie jest Sutton. Podniósł się ze swojego dotychczasowego miejsca na kanapie, po czym ukucnął przed dziewczyną. – Sutton? - Brunetka podniosła na niego wzrok, przecierając załzawione oczy. To był chyba pierwszy raz, kiedy głos Liama był taki spokojny i… przyjazny?

- Nie – zaprzeczyła. – Ale próbował – dodała, nabierając powietrze, które po chwili ze świstem wypuściła. Wiedziała, że Liam milczał, mając nadzieję, że powie mu coś więcej, ale czy ona była na to gotowa? W końcu jej najlepszy przyjaciel próbował ją zgwałcić, a to nie jest coś, co tak łatwo z siebie wyrzucić.

- Jeśli nie chcesz, to nie mów – zaczął. – Ale przysięgam, że jeśli on ci coś zrobił to…

- Nic mi nie zrobił – przerwała mu. – Próbował, ale mu uciekłam – dodała ciszej. Chłopak przymknął powieki, doskonale wiedząc, co ten bydlak chciał jej zrobić. Ułożył dłonie na jej kolanach, mając nadzieję, że to w jakiś sposób doda jej otuchy. – A później ty mi pomogłeś – dodała, szczerze się uśmiechając. – Właściwie to ciągle mi pomagasz.

- Tak wyszło – wzruszył ramionami, spoglądając jej w oczy.


- Jesteś takim, moim prywatnym aniołem stróżem – zaśmiała się, odrzucając do tyłu włosy. – I nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie robisz. 

______________________________________
Hej! Przepraszam, że tak późno, ale miałam mega dużo na głowie. Ale nareszcie rozdział dodany i mam nadzieję, że się podoba :) W sumie to miał być dodany jutro, ale dostałam jakiegoś natchnienia i udało mi się go wcześniej skończyć. To taki trochę 'filler chapter', ale wreszcie Liam zaczyna coś okazywać w stosunku do Sutton...:)

A teraz kilka informacji:

1. Na początku chciałam przywitać nowych czytelników :) Dziękuję za czytanie tych moich wypocin :)
2. Założyłam aska na którym możecie zadawać pytania bohaterom, dotyczące opowiadania czy co tam chcielibyście jeszcze wiedziec. 
3. Przypominam o 1D Awards (TU). Z góry dzięki za głosy!


Do następnego;*

                                       Czytasz = komentujesz!

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Sutton i Alaska się zaprzyjaźniły <33
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki... uczuciowy ten rozdział. Sutton i Alaska się zaprzyjaźniają, Liam i Harry zaczynają okazywać uczucia, Niall potrzebuje zapomnieć o sytuacji z Marie... Dużo uczuć i tak dalej ;) Ale podoba mi się ten rozdział, naprawdę. Cieszę się że Sutton zamieszka z Alaską i mam wrażenie, że fakt, iż to Charlie załatwił jej to mieszkanie nie jest bez znaczenia. Tak jakby chyba nie przewidział obecności Sutton i mam wrażenie że pokrzyżuje to jego plany... Czekam na następny rozdział i zapraszam tu: one-direction-half-a-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Czekam na następny! Pozdrawiam ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Booooooski *_* nie umiem sie doczekac nastepnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział :) z niecierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny rozdział. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, czekam na następny. :D <3

    OdpowiedzUsuń
  8. z rozdziału na rozdział coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie i Liam'a w nim jego postać jest świetanaa :)) koniec rozdziału jest najlepszy <3 do nastepnego @Only1Dreams

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie jest genialne ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne ff <3 Około co ile dodajesz rozdział? Masz jakieś określone terminy? Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń