11. Prywatny anioł stróż.
- Odchodzisz? –
Zapytał po raz piąty, nadal nie wierząc, że brunetka naprawdę to powiedziała.
Kitty była jedną z najlepszych tancerek w klubie i zawsze miała najwięcej
klientów. Nie mógł, więc pozwolić by tak po prostu odeszła. – Nie możesz! –
Krzyknął, chcąc być stanowczym, ale bardziej brzmiało to jak błaganie. Sutton
głośno westchnęła, poprawiając swoją niebieską bluzeczkę, która była strasznie
nie wygodna. Na kupno namówiła ją Jessi, znana z wybierania ubrań ‘nie
dochodzenia, a pokazywania’.
- Odchodzę, bo… -
Zaczęła. Nie była pewna czy może powiedzieć swojemu szefowi - byłemu szefowi -o
nowej pracy. Właściwie to nie chciałaby, aby ktokolwiek wiedział, że teraz
pracuje dla jednej z najlepszych agencji modelek w Wielkiej Brytanii. Była
pewna, że gdyby ktoś się o tym dowiedział Karen już następnego dnia byłaby
poinformowana o jej zajęciu striptizerki, z którego dumna nie była. – Odchodzę,
bo wyjeżdżam – skłamała.
- Wyjeżdżasz?
- Wracam do
Brighton, do rodziców – oznajmiła, szeroko się uśmiechając. Oczywiście nie
miała najmniejszego zamiaru wracać do miasta, w którym się urodziła, ale to
była najbardziej przekonywująca wymówka, na jaką wpadła. Dzięki temu jej już
były szef trochę ochłonął, bo jeśli wyjeżdża to nie pójdzie pracować dla
konkurencji, która często o nią zabiegała. – Muszę im pomóc, nie są już tacy
młodzi, a ja dawno nie byłam w domu – dodała, spoglądając na przytakującego
mężczyznę.
Po kilku minutach brunetka była już wolna z perspektywą na nowe, dużo lepsze życie. A przynajmniej tak jej się wydawało. Minusem było to, że nadal mieszkała u Liama. Chłopak naprawdę starał się być milszy niż zazwyczaj, ale jego temperamentna natura dawała o sobie znać. O dziwo, Sutton coraz lepiej dogadywała się z Alaską, która chyba zaczynała rozumieć w jak ciężkiej sytuacji znajdowała się brunetka.
- Sutton? – Z
letargu wyrwał ją dość znajomy głos. Dziewczyna odwróciła się napotykając na
swojej drodze zazwyczaj uśmiechniętego blondyna, który dziś jednak wyglądał na
bardzo zmęczonego i przygnębionego. Oczywiście wcale mu się nie dziwiła, bo
przecież ponad tydzień temu pochował swoją przyjaciółkę. – Co ty tu robisz?
- Byłam w klubie,
musiałam coś załatwić – odpowiedziała, na co on przytaknął ze zrozumieniem. – A
ty? Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę cię w tej okolicy przed 22 –
powiedziała, po czym oboje się zaśmiali.
- Odwiozłem Zayna
na pociąg – powiedział. – Myślał, że sam da sobie radę, ale jednak zrozumiał,
że teraz potrzebuje najbliższych bardziej niż kiedykolwiek – dodał, nerwowo
bawiąc się kluczykiem od samochodu.
– Masz ochotę na kawę? – Zapytał nagle,
wybijając ją lekko z tropu.
- Tak, chętnie –
powiedziała po chwili namysłu, nieśmiało się uśmiechając. – Nawet znam świetną
kawiarenkę, jest niedaleko – dodała, wskazując na prawo. Oboje ruszyli w stronę
jego auta, by kilka minut później znaleźć się w przytulnej kafejce. Rozmawiali
tak jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. On mówił o piłce i przyszłych
meczach, ona opowiadała mu o swoim domu i rodzinie.
- Nie wierzę, że
to zrobiłaś – zaśmiał się, mało, co nie wypluwając babeczki, którą właśnie
konsumował.
- Przyrzekam, że
tak było – odpowiedziała, kładąc prawą rękę na sercu. – Mój dziadek do tej pory
mnie nienawidzi, mimo tylu lat – dodała, śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Już sobie to wyobrażam, ty sześcioletnia dziewczynka przymierzająca
tupecik dziadka swojemu psiakowi – zarechotał, wycierając załzawione oczy. –
Chciałbym zobaczyć miny reszty domowników.
- Moja matka była tak czerwona, że myślałam, ze zaraz wybuchnie – zaśmiała
się. – A ojciec po prostu wyszedł – dodała, przypominając sobie to pamiętne
zdarzenie z dzieciństwa. To były pierwsze święta, kiedy jej daleka ciotka
postanowiła ich odwiedzić, a ona odstawiła całą tą szopkę z tupecikiem dziadka.
Cała rodzina jej to do dziś wypomina.
- Świetne, po prostu świetne – westchnął blondyn, po woli się uspokajając.
– Dziękuję – powiedział nagle.
- Za co?
- Za to, że dzięki tobie zapomniałem o Marie, o Zayn’ie… Fajnie jest tak posiedzieć
i pogadać o głupotach…
- Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał sobie tak posiedzieć i pogadać, to wal
śmiało – uśmiechnęła się. – Wiem, że wam jest teraz ciężko, widzę jak zachowuje
się Liam, Harry czy Alaska – dodała. – I jeśli będę mogła jakoś pomóc, to to
chętnie zrobię.
- Nawet nie wiem jak Liam może cię tak traktować, przecież ty jesteś istnym
aniołem – zachwycał się.
- Bez przesady – zachichotała. – A jeśli chodzi o Liama, to jest coraz
lepiej…
- Tak? – Zapytał jakby ze smutkiem, który szybko próbował zamaskować
uśmiechem.
- Tak. Oczywiście ma jeszcze te swoje humorki, ale pozwolił mi się u siebie
zatrzymać, a wczoraj nawet zrobił śniadanie – powiedziała uśmiechnięta. – Chyba
się do mnie przekonuje.
---
- Skup się! – Krzyknął Mark, w stronę wyraźnie zmęczonego Liama. Payne od
dwóch godzin trenował, a raczej starał się trenować, przed walką z Ferris’em.
Niby do tego wydarzenia zostało jeszcze kilka tygodni i to o dziwo Liam był
faworytem, jednak jego trener nie dawał za wygraną. Odpuścił brunetowi kilka opuszczonych
treningów, jednak od tego czasu Liam musiał trenować z podwójnym
zaangażowaniem. Tak jak obiecał. – Liam, co się do jasnej cholery z tobą
dzieje?
- Nic – odburknął, wycierając pot z czoła. Nie miał ochoty tłumaczyć się
trenerowi, chociaż w sumie tu nic nie było do tłumaczenia. Starał się, a to
Mark miał jakieś problemy.
- Nic? Widzę, że coś leży ci na sercu – westchnął mężczyzna, przyglądając
się bokserowi. – Wiesz, że jeśli chcesz wygrać tę walkę to musisz zapomnieć o
problemach i skupić się na trenowaniu, prawda? – Przypomniał, na co chłopak powolnie
przytaknął na znak zrozumienia. – Powiesz mi, o co chodzi?
- Naprawdę chcesz bawić się w psychologa?
- Nie – odpowiedział. – Nie mam ochoty słuchać twoich wywodów, ale jeśli
pomoże ci to w treningu to się poświęcę – powiedział wyraźnie rozbawiony.
- Dzięki, ale nie trzeba.
- Liam!
- Mark!
- Zachowujesz się jak dzieciak – warknął zrezygnowany trener. – Wiem, że
ostatnio wydarzyło się coś strasznego, Adam mi o wszystkim powiedział, ale
naprawdę teraz musisz skupić się na treningach i walce, która niebezpiecznie
się zbliża – powiedział, delikatnie się uśmiechając.
- Skupiam się – westchnął chłopak. – Nie wiem, o co ci chodzi, bo ja
uważam, że trening był udany – dodał, pakując swoje rzeczy do wielkiej,
czarnej, sportowej torby.
- Śpieszysz się?
- A nawet, jeśli to, co?
- Zamiast na dziewczynach powinieneś skupić się na swojej pracy –
powiedział Mark, zupełnie zbijając go z tropu.
- Co? O jakie dziewczyny ci znowu chodzi? – Warknął, odwracając się w
stronę mężczyzny. Nie rozumiał, bo ostatnim razem najbliższy kontakt z kobietą
miał po wygranej walce, kiedy to Harry zabrał go do klubu Venus. I to jeszcze
był to bardzo nieudany i wart zapomnienia kontakt, więc oskarżenia Marka były
bezpodstawne i bezsensowne.
- Adam powiedział, że gdy pojechał z tobą pogadać to zastał tam dwie
panienki – odpowiedział, wzruszając ramionami. Liam w tym momencie stwierdził,
że jego menadżer to kolejny debil, który nawet nie rozpoznał jego siostry.
- Ja ciebie o nic nie oskarżam, możesz robić, co chcesz – westchnął trener,
podnosząc ręce ku górze, w celu poddania się. – Facet w twoim wieku potrzebuje
kobiety, to zrozumiałe, tyle, że…
- Nic mnie z Sutton nie łączy! – Krzyknął nagle Payne, przerywając
mężczyźnie w pół zdania. – Dlaczego wy wszyscy…
- Bo ciągle to powtarzasz, a i tak wiemy, że w głębi serca na nią lecisz –
przerwał mu ktoś i na pewno nie był to jego trener.
- A ty tu, czego? – Warknął, spoglądając na uśmiechniętego przyjaciela. Ten
tylko wzruszył ramionami, opierając się o framugę drzwi.
- Wpadłem w odwiedziny – oznajmił, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Nie wiedziałem,
że Sutton znowu z tobą zamieszkała – dodał, na co Liam wydał z siebie bliżej
nieokreślony dźwięk.
- Nie miała gdzie się podziać – powtórzył to, co jeszcze przed chwilą
powiedział trenerowi, który gdzieś się zmył. Mężczyzna nigdy nie przepadał za
Harrym i jego ‘śliczną buźką’.
- Jak dobrze pamiętam, gdy przygarnąłeś ją ostatnim razem, dosłownie
błagałeś mnie żebym ją zabrał – przypomniał mu. – Coś się zmieniło?
- Po pierwsze nikogo nie błagałem, a po drugie to twoja morda się zaraz
zmieni pod naciskiem mojej pięści, jeśli nie zaczniesz gadać o czymś innym –
warknął, wychodząc z budynku. Rozbawiony brunet podążył za nim, do końca nie
wiedząc jak powinien zabrać się za pytanie, które w końcu kiedyś musi zadać.
Znaczy się nie musi, ale chce.
- Dobra, dobra ogierze – zaśmiał się. – W sumie to chciałem zapytać o coś
innego, zupełnie niezwiązanego z Sutton.
- O co?
- Co łączy Alaskę z tym całym Charliem?
- Po pierwsze, kto to jest Charlie, a po drugie, co cię obchodzi moja
siostra?
- Jezu Liam, jaki ty jesteś trudny – westchnął męczeńsko Styles, nerwowo
poprawiając włosy. – Charlie to ten sprzątacz, co się koło niej kręci –
powiedział, unikając odpowiedzi na drugie pytanie. Dlaczego? Bo sam nie wiedział,
dlaczego tak bardzo interesuje się życiem Al.
- Ten blondyn? – Widocznie Liama też, aż tak bardzo nie obchodził powód,
dla którego Styles zaczął interesować się życiem osobistym jego siostry, skoro
zupełnie zignorował brak odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.
- Tak, ten sam – Harry ochoczo przytaknął.
- Pewnie się przyjaźnią – rzucił Liam, wzruszając ramionami.
- Jak ty życia nie znasz – westchnął Harry, z niedowierzaniem kręcąc głową.
- A nawet, jeśli nie są tylko przyjaciółmi, to, co ja mogę?
- Co ty możesz? – Prychnął Styles. – Jesteś jej starszym bratem!
- I co w związku z tym? – Zapytał Liam, opierając się o maskę swojego auta.
Trochę go nudziła już ta bezsensowna rozmowa z Harrym, ale nie chciał też go
zbywać. Może sam się w końcu odczepi.
- Nic z tym nie zamierzasz zrobić? – Zapytał widocznie przejęty Styles.
- Mam ją zamknąć w domu i nigdzie nie wypuszczać? – Zaśmiał się, jednak
jego przyjaciel wyraźnie rozważał taki plan. – Stary, nie wiem, o co ci chodzi,
ale Alaska jest już dorosła i ma prawo spotykać się, z kim chce – przypomniał mu,
po czym wsiadł do samochodu. – Wpadnij wieczorem, to sobie z nią pogadasz –
dodał ze śmiechem.
- Zero pomocy – burknął Harry, krzyżując ręce na wysokości klatki
piersiowej.
- I jeszcze jedno – zaczął Liam, odpalając silnik. – Jeśli myślisz o Alasce
w więcej niż przyjacielski sposób, to pogadamy inaczej – dodał, po czym
zostawił zdezorientowanego bruneta samego sobie.
Liam zdecydowanie miał się nie
domyślić, że Harry może coś do Alaski czuć. Przecież to nie fair, jeśli Liam
pierwszy się o tym dowiedział, skoro sam Styles nie był niczego pewien.
---
Zaraz po przekroczeniu progu mieszkania, rzucił torbę gdzieś na bok, po
czym swoje kroki skierował prosto do salonu. Wygodnie ułożył się na kanapie,
przymykając zmęczone oczy. W duchu modlił się żeby żadna z mieszkających w jego
apartamencie kobiet mu w tej chwili nie przeszkadzała. Nadzieja jednak matką
głupich.
- Nareszcie jesteś – piskliwy głos Sutton działał mu na nerwy, ale obiecał
sobie samemu, że będzie dla niej miły. – Chciałam ci powiedzieć, że niedługo
się wyprowadzam – oznajmiła, siadając na fotelu, naprzeciwko chłopaka.
- Tak? – Zapytał, otwierając oczy. Dziewczyna energicznie przytaknęła,
szeroko się uśmiechając. – Znalazłaś mieszkanie?
- Tak jakby – odpowiedziała.
- Znowu zamieszkasz z Harrym?
- Nie – powiedziała szybko. Miała już dość narzucania się innym, to był
najwyższy czas żeby wziąć się za siebie i swoje życie. – Zamieszkam z…
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci wrócić do tego psychopaty Johna, to grubo
się mylisz – przerwał jej, podnosząc się do pozycji siedzącej. Dziewczyna tylko
zachichotała, kręcąc głową. – To, z kim ty możesz jeszcze zamieszkać? Przecież
nie masz żadnych przyjaciół – palnął dobitnie.
- Mam wielu przyjaciół – oburzyła się. – I wiedziałbyś, że chodzi o twoją
siostrę, jeśli dałbyś mi skończyć – dodała.
- Moją siostrę?
- Zamieszkamy razem – wykrzyknęła. – Al zaproponowała mi to dziś rano.
Fajnie, prawda?
- Przecież wy się pozabijacie – mruknął. – A gdzie właściwie jest teraz
moja siostra?
- Wyszła jakieś dwadzieścia minut temu na randkę – wyjaśniła. – Chyba z
Charliem, ale pewna nie jestem. I to właśnie on znalazł dla niej to mieszkanie.
A, że ona sama mieszkać nie chce, to zaproponowała, żebym to ja została jej
współlokatorką – dodała.
Liam uważnie słuchał dziewczyny. Z jednej strony wreszcie obie się
wyprowadzą i odzyska ciszę i spokój, a co najważniejsze znowu będzie miał całą
łazienkę dla siebie. Z drugiej jednak strony nie do końca był pewien czy Alaska
i Sutton na tyle się polubiły, by mogły zamieszkać razem. Teraz niby się
dogadywały, ale czy żadna z nich już nie pamięta jak to było na początku ich
znajomości?
- Jesteś pewna? – Zapytał, chcąc się upewnić, że jest gotowa na
zamieszkanie z jego siostrą. W końcu to duży krok.
- Tak, jestem pewna – zaśmiała się. – I nie martw się, nie pozabijamy się –
dodała, widząc jego niepewną minę.
- W sumie to i tak o niebo lepiej, niż gdybyś miała wrócić do mieszkania
tego idioty – mruknął, wzruszając ramionami.
- Nigdy już nie zamieszkam z John’em, nie martw się – zapewniła.
- Miałem na myśli Harry’ego, ale ten idiota też się liczy – powiedział, na
co dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem. – Nie kontaktował się już z tobą, prawda?
- Harry?
- Nie, John – wyjaśnił poirytowany.
- Nie – odpowiedziała, ignorując jego ton. – Znaczy napisał mi smsa tego
samego wieczoru, kiedy… No sam wiesz, ale od tamtego czasu milczy – dodała, na
co chłopak przytaknął.
- Jeśli się odezwie, od razu mi o tym powiedz – rozkazał.
- Dlaczego?
- Bo znając ciebie na pewno zaraz do niego polecisz, a ja nie mam ochoty
kolejny raz cię ratować – mruknął, choć prawda była nieco inna. Może
troszeczkę, tak tyci tyci, się o nią martwił.
- Raz dałam sobie radę – powiedziała pod nosem, myśląc, że jej nie usłyszy.
- Co masz na myśli?
- Nie ważne, tak tylko gadam – mruknęła, próbując się wywinąć z odpowiedzi.
– To, co dziś robiłeś?
- Nie zmieniaj tematu – warknął. – Co miałaś na myśli mówiąc, że raz dałaś
sobie radę? To nie był pierwszy raz, kiedy cię tak potraktował, prawda? –
Zapytał, na co brunetka przytaknęła. Może poczuje się lepiej, jeśli komuś powie,
co John próbował jej zrobić. W końcu tyle czasu musiała sama sobie z tym radzić.
– Zrobił ci coś? – Zapytał, widząc, w jakim stanie jest Sutton. Podniósł się ze
swojego dotychczasowego miejsca na kanapie, po czym ukucnął przed dziewczyną. –
Sutton? - Brunetka podniosła na niego wzrok, przecierając załzawione oczy. To był
chyba pierwszy raz, kiedy głos Liama był taki spokojny i… przyjazny?
- Nie – zaprzeczyła. – Ale próbował – dodała, nabierając powietrze, które
po chwili ze świstem wypuściła. Wiedziała, że Liam milczał, mając nadzieję, że
powie mu coś więcej, ale czy ona była na to gotowa? W końcu jej najlepszy
przyjaciel próbował ją zgwałcić, a to nie jest coś, co tak łatwo z siebie wyrzucić.
- Jeśli nie chcesz, to nie mów – zaczął. – Ale przysięgam, że jeśli on ci
coś zrobił to…
- Nic mi nie zrobił – przerwała mu. – Próbował, ale mu uciekłam – dodała ciszej.
Chłopak przymknął powieki, doskonale wiedząc, co ten bydlak chciał jej zrobić. Ułożył
dłonie na jej kolanach, mając nadzieję, że to w jakiś sposób doda jej otuchy. –
A później ty mi pomogłeś – dodała, szczerze się uśmiechając. – Właściwie to
ciągle mi pomagasz.
- Tak wyszło – wzruszył ramionami, spoglądając jej w oczy.
- Jesteś takim, moim prywatnym aniołem stróżem – zaśmiała się, odrzucając do
tyłu włosy. – I nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie robisz.
______________________________________
Hej! Przepraszam, że tak późno, ale miałam mega dużo na głowie. Ale nareszcie rozdział dodany i mam nadzieję, że się podoba :) W sumie to miał być dodany jutro, ale dostałam jakiegoś natchnienia i udało mi się go wcześniej skończyć. To taki trochę 'filler chapter', ale wreszcie Liam zaczyna coś okazywać w stosunku do Sutton...:)
A teraz kilka informacji:
1. Na początku chciałam przywitać nowych czytelników :) Dziękuję za czytanie tych moich wypocin :)
2. Założyłam aska na którym możecie zadawać pytania bohaterom, dotyczące opowiadania czy co tam chcielibyście jeszcze wiedziec.
3. Przypominam o 1D Awards (TU). Z góry dzięki za głosy!
Do następnego;*
Czytasz = komentujesz!
Świetny rozdział! Sutton i Alaska się zaprzyjaźniły <33
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;*
Taki... uczuciowy ten rozdział. Sutton i Alaska się zaprzyjaźniają, Liam i Harry zaczynają okazywać uczucia, Niall potrzebuje zapomnieć o sytuacji z Marie... Dużo uczuć i tak dalej ;) Ale podoba mi się ten rozdział, naprawdę. Cieszę się że Sutton zamieszka z Alaską i mam wrażenie, że fakt, iż to Charlie załatwił jej to mieszkanie nie jest bez znaczenia. Tak jakby chyba nie przewidział obecności Sutton i mam wrażenie że pokrzyżuje to jego plany... Czekam na następny rozdział i zapraszam tu: one-direction-half-a-heart.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Czekam na następny! Pozdrawiam ^_^
OdpowiedzUsuńBooooooski *_* nie umiem sie doczekac nastepnego ;D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) z niecierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na następny. :D <3
OdpowiedzUsuńz rozdziału na rozdział coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie i Liam'a w nim jego postać jest świetanaa :)) koniec rozdziału jest najlepszy <3 do nastepnego @Only1Dreams
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest genialne ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne ff <3 Około co ile dodajesz rozdział? Masz jakieś określone terminy? Czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuń