- Cholera jasna – warknął Mark, wchodząc na ring. – Nie wiem czy
zauważyłeś, ale do walki zostały zaledwie cztery miesiące! Cztery miesiące,
dociera to do ciebie? Jeśli nadal będziesz tak boksował jak teraz to Ferris tak
ci dupę skopie, że będziemy musieli na noszach cię znosić! – Krzyknął,
szaleńczo gestykulując przy tym rękami. Mark był perfekcjonistą i zachowanie
Liama strasznie mu przeszkadzało. Oczywiście każdy miał słabsze dni, ale
słabsze dni Liama trwały już od kilku tygodni, a to już wskazywało na to, że
jeden z najlepszych bokserów na świecie ma problem. Problem, który jak
najszybciej trzeba wyjaśnić i rozwiązać.
Payne jednak tylko westchnął, od niechcenia przytakując do słów trenera. Przez
ostatni miesiąc każdy trening wyglądał podobnie: on robił coś źle, trener się
wkurzał i do domu. Brunet naprawdę próbował się poprawić, wrócić do swojej
kondycji sprzed miesiąca, ale nie potrafił. Od czterech tygodni nie widział się
z Sutton i tylko to zaprzątało jego głupią głowę. Zapewniał sam siebie, że to
był tylko epizod o którym szybko zdoła zapomnieć, ale niestety rzeczywistość
okazała się być brutalna.
- Dobra, gadaj co się stało – rozkazał Mark, siadając na jednym z worków
treningowych, który w tamtym momencie zastępował mu krzesło. – Liam, jeśli nie
powiesz mi dlaczego jesteś taki rozkojarzony będę zmuszony cię pobić – dodał
poważnie. – A dobrze wiesz, że teraz to będzie bardzo łatwe zważając na fakt,
że bijesz się gorzej niż…
- Dobra, dobra skończ już – przerwał mu zrezygnowany brunet, siadając
naprzeciwko niego. Musiał szybko wymyślić coś wiarygodnego, bo jakoś nie miał
ochoty na żalenie się swojemu trenerowi. Właściwie to nie miał ochoty na
żalenie się nikomu, bo nikt nie zdołałby mu raczej pomóc. No może jego ojciec,
czterokrotny rozwodnik mógłby mu coś doradzić, ale… Stop! Jego ojciec na
pewno nie byłby dobrym doradcą. Nie w takiej sprawie. – Po prostu... Jestem
zmęczony i tyle – powiedział szybko, wzruszając ramionami.
- W ogóle kłamać nie umiesz – prychnął Mark, kręcąc głową. – Lepiej wymyśl
coś lepszego, bo…
- Nie przeszkadzam? – Przerwał mu damski głos. Liam odwrócił się na pięcie
doskonale wiedząc, do kogo ten głos należał. Z uśmiechem podszedł do brunetki,
witając się z nią buziakiem w policzek. Jej jednak to nie do końca odpowiadało,
bo siłą przyciągnęła chłopaka do siebie, namiętnie go całując. – Hej –
zachichotała, widząc jego skołowaną minę. Miała dość tej gry w kotka i myszkę i
sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
- Cześć – wyjąkał. – Co tu robisz?
- Zabieram cię na obiad – oznajmiła, szeroko się uśmiechając. – Chyba, że
to jeszcze nie koniec treningu? – Zapytała, tym razem zwracając się do
przyglądającego się im Marka. Mężczyzna pokręcił głową zapewniając ją, że może
Liama już zabrać.
- Niech już idzie – zaczął. – I tak dużo dziś nie zdziałał – dodał, głośno
wzdychając.
- Dzięki – odpowiedział sarkastycznie Liam wychodząc do szatni. Zebrał
wszystkie swoje rzeczy i po chwili był z powrotem u boku Nicole. Przez ostatni
miesiąc to właśnie z nią spędził najwięcej wolnego czasu. Byli nawet na kilku
randkach, no i jak na razie ich znajomość wydawała się być obiecująca i to
chyba dzięki Nicole jeszcze nie pojechał do Sutton prosząc ją o przebaczenie,
przy czym żałośnie wyznając jej miłość.
- To co? Idziemy? – Zapytała, przerywając tym jego rozmyślenia. Przytaknął,
po czym oboje ruszyli w stronę parkingu. – Co zrobisz z samochodem?
- I tak muszę pojechać do domu, więc może spotkamy się na miejscu? – Zaproponował,
lecz dziewczyna szybko pokręciła głową. – Nie?
- Ty jedziesz ze mną – zaśmiała się. – Może zadzwonisz do kogoś żeby zabrał
stąd twój samochód? – Zaproponowała.
- Ale…
- Żadnego ale! Gdy pojedziesz sam to znowu zaśniesz i nici z obiadu! –
Zaśmiała się, przypominając mu o ostatnim razie.
- Dobra, dobra – westchnął, poddając się.
---
To wyjście na zakupy nie należało do najbardziej udanych. Po pierwsze
zmęczyła się, po drugie złamała obcas (po co założyła buty na obcasie do
warzywniaka sama nie wiedziała), a po trzecie strasznie źle się czuła. Jedynym
plusem były lody, które miała w reklamówce i które czekały tylko na to, aż je
zje. Znaczy one może nie czekały, ale ona tak. Przez to rozmyślanie nie zauważyła,
kiedy skończyły się schody i niefortunnie upadła na twarz. Z głośnym
westchnięciem i łzami w oczach, zaczęła zbierać porozrzucane po całej klatce, zakupy.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Stan, niespodziewanie pojawiając się u jej
boku. Nie wiedziała jak to robił, ale on ciągle był tam gdzie była ona. Była w
sklepie? On też tam był. Kino? Oh cóż za niespodzianka, Stan też tam był. I
dziś znowu to samo. A to nawet nie było jeszcze piętro na którym mieszkali. –
Sutton? – Ach właśnie. Mówią sobie też już po imieniu.
- Tak – odpowiedziała cicho, nawet na niego nie patrząc. – Nic mi nie je… -
przerwała w pół słowa, próbując złapać oddech. Krótki, ale silny ból brzucha
spowodował, że przez chwilę odjęło jej mowę. Mocno zacisnęła dłoń na pasku torebki,
czekając aż ból ustąpi, a drobne krople potu momentalnie pojawiły się na jej
czole. Zawsze tak reagowała na bóle, nawet podczas regulowania brwi, jakkolwiek
dziwnie by to nie brzmiało.
- Wezwać pogotowie? – Zapytał, podtrzymując ją. Pokręciła głową, głęboko
oddychając. Od kilku dni miała duszności i lekkie bóle brzucha, ale jakoś nie
specjalnie się tym przejmowała. Aż do teraz. – Jesteś pewna?
- Tak, tak – zapewniła. – Już czuję się dobrze – dodała, kiedy wszystko
przeszło. Z pomocą Stana zebrała zakupy z podłogi, po czym ruszyli na kolejne
piętro. – Kiedy oni tę windę naprawią – mruknęła sama do siebie.
- Jutro mają coś z tym zrobić – odpowiedział Stan, choć wcale miał tego nie
usłyszeć. – Może nie powinnaś zostawać teraz sama, co? Jeszcze coś się stanie
i…
- Czuję się dobrze, naprawdę – uśmiechnęła się, otwierając drzwi do
mieszkania. Stan ją podrywał, dobrze o tym wiedziała, ale udawała, że nic nie
zauważa. Za każdym razem, kiedy próbował się wprosić, ona grzecznie odmawiała.
Tak jak i tym razem. Dlaczego? Po pierwsze ten facet był dziwny i była pewna,
że każdy potwierdziłby jej słowa. Po drugie dziwnie patrzy na jej przyjaciółkę.
A po trzecie mógłby być jej ojcem. – Alaska niedługo wraca – dodała, widząc
jego niepewną minę.
- No dobrze – poddał się. – Ale jeśli coś będzie nie tak to wiesz gdzie mnie
szukać – uśmiechnął się, zanim zamknęła mu drzwi przed nosem. Teraz
potrzebowała tylko spokoju, kanapy i lodów. I możliwe, że wizyty u lekarza, ale
tym sobie na razie głowy nie zaprzątała.
---
- Liam! – Krzyknęła, stojąc obok drzwi łazienkowych. Siedział pod
prysznicem dobre dwadzieścia minut i powoli zaczynało jej się nudzić. Może
głupio zrobiła przyjeżdżając do jego mieszkania i lepiej było po prostu spotkać
się już na miejscu w restauracji, ale wolała mieć pewność, że tym razem chłopak
dotrze w umówione miejsce na czas. – Długo jeszcze? – Załkała i właśnie w tym
samym momencie drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich pojawił się Payne.
- Nie – uśmiechnął się, poprawiając ręcznik na biodrach. Brunetka dosłownie
połykała go wzrokiem, czując jak się czerwieni. – Wszystko ok?
- Taa – mruknęła. – Pomóc ci? – Zaśmiała się, puszczając mu oczko. Zabrzmiało
to jak żart, ale ona wcale tak tej propozycji nie traktowała. Liam był wręcz
idealny, przynajmniej dla niej. Od wielu lat miała na niego ochotę, ale jako
przyjaciółka Katy nigdy nie odważyła się na jakiś poważniejszy krok. Teraz
jednak było inaczej. Nie znała Sutton i nie miała żadnych oporów, aby zdobyć
chłopaka mimo, że wiedziała o jego uczuciach.
- Nikki – z letargu wyrwał ją głos Payne’a. Podniosła wzrok na jego twarz,
delikatnie się uśmiechając. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – zaśmiał się.
- Jakie pytanie?
- Widzisz, nawet mnie nie słuchasz – westchnął z dezaprobatą kręcąc głową.
– Zapytałem, na czym ta pomoc miałaby polegać? – Powtórzył, sprawiając, ze
zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż przed chwilą. Stali tak dobre dwie
minuty, aż w końcu brunetka rzuciła się na chłopaka tak, że oboje wylądowali na
ścianie.
- Nie rób sobie ze mnie jaj – mruknęła, głupio się do niego szczerząc. On
był oparty o ścianę, a ona całym swoim ciałem przylgnęła do jego nagiego torsu.
Nie zaprzeczała, że bardzo jej się ta pozycja podobała. – I chodziło mi o to,
że mogę pomóc wybrać ci jakieś ubranie – wyjaśniła, na co chłopak parsknął
śmiechem.
- Ubranie? – Wydusił. – To ciekawe, bo wiesz większość dziewczyn woli mnie
rozbierać niż…
- O mój Boże, Liam – przerwała mu, głośno się śmiejąc. – Ja nie jestem
‘większością dziewczyn’ – dodała, pokazując mu język. Zanim on jednak zdążył
coś powiedzieć, po mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. - Ja otworzę, a ty
idź się ubrać – oznajmiła, kierując się w stronę drzwi wejściowych.
- Cześć – zaczął niepewnie Harry, zupełnie nie spodziewając się tu Nicole.
– Yyyy… Co ty tu robisz? – Zapytał i wyszło mu to trochę niegrzecznie. Nie
przepadał za Nicole, po za tym czuł się trochę niezręcznie zważywszy na fakt,
że z nią też kiedyś wylądował w łóżku.
- Harry jak miło cię widzieć – powiedziała uśmiechnięta, zupełnie nie
zważając na ton jego głosu. Przytuliła go, po czym odsunęła się w prawo tak by
mógł wejść do mieszkania. – Jak było w Nowym Jorku? Kiedy wróciłeś?
- Dziś rano – powiedział cicho, nadal jej się przyglądając. Nicole może i
była przyjaciółką Katy, ale nie wiedział, że Liam nadal utrzymywał z nią
kontakty. – Gdzie jest Liam?
- Tu – odpowiedział mu sam zainteresowany, pojawiając się w salonie. – Nie
wiedziałem, że już wróciłeś – powiedział.
- Ja też o kilku sprawach nie wiedziałem – mruknął Harry, ukradkiem
wskazując na brunetkę. – To, od kiedy postanowiliście się spotykać? – Zapytał
wręcz oskarżycielskim tonem. Liam przewrócił oczami, siadając na kanapie.
- Spotkaliśmy się na sesji – oznajmił Payne, wzruszając ramionami. – I od
tamtej pory mamy ze sobą kontakt.
- Wiecie, co – nagle odezwała się dziewczyna, zaczynając domyślać się, że
nie jest jednak mile widziana. – Ja już chyba pójdę. Spotkamy się innym razem –
dodała, żegnając się z Liam’em buziakiem w policzek, a z Harrym tylko krótkim
machnięciem ręki. Liam poszedł ją odprowadzić, a kiedy wrócił, uchachany Styles
siedział na jego miejscu.
- I z czego się tak cieszysz? – Burknął Liam, siadając obok niego.
- Przerwałem wam, czy dopiero mieliście zacząć? – Zapytał nagle.
- Co?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi – zaśmiał się, wymownie
poruszając brwiami. - Ale z twojej miny wynika, że dopiero miało coś się
wydarzyć – stwierdził jeszcze bardziej denerwując przyjaciela.
- Do niczego nie doszło i nawet gdybyś się nie pojawił też do niczego by
nie doszło – poinformował go. – Nie jesteśmy jeszcze z Nicole na tym etapie –
dodał, wzruszając ramionami.
- Na jakim
etapie? – Zaśmiał się Harry. – Kurde Liam zachowujesz się jakbyś nigdy
wcześniej seksu nie uprawiał.
- Wybacz, ale nie
każdy jest taki jak ty – mruknął Payne. – Ja wolę, kiedy kobieta z którą się
kocham coś dla mnie znaczy – dodał. Harry nadal bacznie mu się przyglądał,
kręcąc głową.
- Nie udawaj
takiego niewinnego…
- O co ci chodzi?
- Sam się o to
prosisz – zaśmiał się, pochylając się do przodu. – Venus, Kitty, nieudany…
- Harry! –
Krzyknął, przerywając mu. Styles wybuchnął głośnym śmiechem, wręcz tarzając się
po podłodze. Wystarczy wspomnieć tamten dzień, a Liam od razu robi się czerwony
jak burak, a para dosłownie bucha mu z uszu. – Naprawdę, jeśli przyszedłeś po
to, żeby się ze mnie nabijać to możesz już iść – warknął.
- Dobra, przepraszam
– westchnął Harry, ponownie zajmując miejsce na kanapie. Po chwili obaj
oglądali jakiś głupi film dokumentalny o sowach, ale żaden z nich nie zaproponował,
aby przełączyć. Właściwie to żaden nawet na telewizor nie zwracał uwagi. Liam
zastanawiał się jak mógł zrezygnować z obiadu z Nicole i wylądować na kanapie z
idiotą Styles’em. Myślał również o tym, co robi Sutton, ale o tym myślał stale.
Tak bardzo jak chciał o niej zapomnieć, tak jeszcze bardziej pamiętał.
Doskonale zapamiętał noc, którą spędzili razem. I mimo, że był pijany w pamięci
nadal…
- Chyba kocham
Alaskę.
… miał słowa,
które do niej wypowiedział. ‘Obiecaj, że jutro będziesz o tym pamiętać’. Jak mógł
w ogóle o coś takiego poprosić? I jak ona mogła odpowiedzieć, że… Zaraz, zaraz.
Liam zmarszczył brwi, swój wzrok skupiając na Harrym.
- Co?
- Liam – zaczął Harry,
biorąc głęboki wdech. – Chyba zakochałem się w twojej siostrze.
_____________________________________
Hej! :* Powracam po dość długiej przerwie za którą naprawdę was przepraszam! :) Na asku też mnie nie było, ale wszystko nadrobiłam! YAY! Postaram się już więcej nie robić takich przerw :P
I jak pewnie zauważyliście w opowiadaniu jest miesiąc później (zupełnie tak jak i w prwadziwym życiu xD).
Do następnego;*
Czytasz = komentujesz!
O Boże! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału! Harry i Alaska, ojeejku. Szkoda mi Sutton ;C
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że to Sutton przyszła do Liama, a tu Nicole :c
OdpowiedzUsuńNiestety...No cóż ciekawy okazał się również "upadek" Sutton, albo jest w ciąży albo co innego, nie jestem pewna...
Hahahaha!
OdpowiedzUsuńNie mogę No!
"Chyba kocham Alaskę."
Tak , a teraz mu wpierdol Liam!
Nienawidzę Stana..wydaje sie być taki...odrazajacy:/
I jeszcze jedno!czyzby Sutton była w...nie nic!:)
Jak ty to robisz , że za każdym razem człowiek ma ochotę na wiecej i wiecej?
Pozdrawiam:*
cherish-fanfiction.blogspot.com
Nareszcie !! Ciekawe co zrobi Liam hehehe :)
OdpowiedzUsuńSutton? Hm...?? :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHarry i Alaska! Taaaaaaaak <3 Czekałam na to! :3 Boże, biegam po pokoju śpiewając jakąś dziwną piosenkę ze szczęścia! Jestem głupia. Dziękuję za rozdział. Pozdrawiam. x
OdpowiedzUsuńNicole mnie wkurza! Tak samo Stan! Po co oni są potrzebni?? Harry i Alaska!!!! O Jezusiu! Jeszcze tylko niech Liam i Sutton wyznają sobie miłość i będzie super!
OdpowiedzUsuńBuziaczki!! <3
HARRY!!!!!! <3 Ciekawe co Liam na to!!! Biedna Sutton :((((
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta.!!! x
Harry taki szczery ;d
OdpowiedzUsuńSerio sie wkrecil skoro nie bal sie powiedziec Liamowi :d
Czy tylko mi cosa nie pasuje w tej Nicole?
Wedlug mnie Sutton powinna byc z Liamem :c
A Nicole tylko mu miesza w glowie :P
Jestem strasznie ciekawa co ten sąsiad dziewczyn kombinuje
Pozdrawiam i czekam na kolejny :)
przy okazji zapraszam do siebie:P www.best-thing-1d.blogspot.com
Serio? Przerwałaś w takim momencie? Jak mogłaś to zrobić?!
OdpowiedzUsuńTeraz jestem ciekawa jak Liam zareaguję na wyznanie Stylesa!
Do tego Liam jest idiotą! No przecież widać,ze go ciągnie do Sutton ale ten to ignoruję! No żal! Przecież oni są dla siebie stworzeni! Sama nie lubię tej Nicole.!
A co Harrego to naprawdę chyba się zaangażował skoro zdecydował się powiedzieć o uczuciach do Alaski Liamowi. Mimo,że on pewnie go zatłucze.
Do następnego ;*