poniedziałek, 12 maja 2014

17.

17. Problemy Liama. 


- Cholera jasna – warknął Mark, wchodząc na ring. – Nie wiem czy zauważyłeś, ale do walki zostały zaledwie cztery miesiące! Cztery miesiące, dociera to do ciebie? Jeśli nadal będziesz tak boksował jak teraz to Ferris tak ci dupę skopie, że będziemy musieli na noszach cię znosić! – Krzyknął, szaleńczo gestykulując przy tym rękami. Mark był perfekcjonistą i zachowanie Liama strasznie mu przeszkadzało. Oczywiście każdy miał słabsze dni, ale słabsze dni Liama trwały już od kilku tygodni, a to już wskazywało na to, że jeden z najlepszych bokserów na świecie ma problem. Problem, który jak najszybciej trzeba wyjaśnić i rozwiązać.

Payne jednak tylko westchnął, od niechcenia przytakując do słów trenera. Przez ostatni miesiąc każdy trening wyglądał podobnie: on robił coś źle, trener się wkurzał i do domu. Brunet naprawdę próbował się poprawić, wrócić do swojej kondycji sprzed miesiąca, ale nie potrafił. Od czterech tygodni nie widział się z Sutton i tylko to zaprzątało jego głupią głowę. Zapewniał sam siebie, że to był tylko epizod o którym szybko zdoła zapomnieć, ale niestety rzeczywistość okazała się być brutalna.

- Dobra, gadaj co się stało – rozkazał Mark, siadając na jednym z worków treningowych, który w tamtym momencie zastępował mu krzesło. – Liam, jeśli nie powiesz mi dlaczego jesteś taki rozkojarzony będę zmuszony cię pobić – dodał poważnie. – A dobrze wiesz, że teraz to będzie bardzo łatwe zważając na fakt, że bijesz się gorzej niż…

- Dobra, dobra skończ już – przerwał mu zrezygnowany brunet, siadając naprzeciwko niego. Musiał szybko wymyślić coś wiarygodnego, bo jakoś nie miał ochoty na żalenie się swojemu trenerowi. Właściwie to nie miał ochoty na żalenie się nikomu, bo nikt nie zdołałby mu raczej pomóc. No może jego ojciec, czterokrotny rozwodnik mógłby mu coś doradzić, ale… Stop! Jego ojciec na pewno nie byłby dobrym doradcą. Nie w takiej sprawie. – Po prostu... Jestem zmęczony i tyle – powiedział szybko, wzruszając ramionami.

- W ogóle kłamać nie umiesz – prychnął Mark, kręcąc głową. – Lepiej wymyśl coś lepszego, bo…

- Nie przeszkadzam? – Przerwał mu damski głos. Liam odwrócił się na pięcie doskonale wiedząc, do kogo ten głos należał. Z uśmiechem podszedł do brunetki, witając się z nią buziakiem w policzek. Jej jednak to nie do końca odpowiadało, bo siłą przyciągnęła chłopaka do siebie, namiętnie go całując. – Hej – zachichotała, widząc jego skołowaną minę. Miała dość tej gry w kotka i myszkę i sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

- Cześć – wyjąkał. – Co tu robisz?

- Zabieram cię na obiad – oznajmiła, szeroko się uśmiechając. – Chyba, że to jeszcze nie koniec treningu? – Zapytała, tym razem zwracając się do przyglądającego się im Marka. Mężczyzna pokręcił głową zapewniając ją, że może Liama już zabrać.

- Niech już idzie – zaczął. – I tak dużo dziś nie zdziałał – dodał, głośno wzdychając.

- Dzięki – odpowiedział sarkastycznie Liam wychodząc do szatni. Zebrał wszystkie swoje rzeczy i po chwili był z powrotem u boku Nicole. Przez ostatni miesiąc to właśnie z nią spędził najwięcej wolnego czasu. Byli nawet na kilku randkach, no i jak na razie ich znajomość wydawała się być obiecująca i to chyba dzięki Nicole jeszcze nie pojechał do Sutton prosząc ją o przebaczenie, przy czym żałośnie wyznając jej miłość.

- To co? Idziemy? – Zapytała, przerywając tym jego rozmyślenia. Przytaknął, po czym oboje ruszyli w stronę parkingu. – Co zrobisz z samochodem?

- I tak muszę pojechać do domu, więc może spotkamy się na miejscu? – Zaproponował, lecz dziewczyna szybko pokręciła głową. – Nie?

- Ty jedziesz ze mną – zaśmiała się. – Może zadzwonisz do kogoś żeby zabrał stąd twój samochód? – Zaproponowała.

- Ale…

- Żadnego ale! Gdy pojedziesz sam to znowu zaśniesz i nici z obiadu! – Zaśmiała się, przypominając mu o ostatnim razie.

- Dobra, dobra – westchnął, poddając się.


---


To wyjście na zakupy nie należało do najbardziej udanych. Po pierwsze zmęczyła się, po drugie złamała obcas (po co założyła buty na obcasie do warzywniaka sama nie wiedziała), a po trzecie strasznie źle się czuła. Jedynym plusem były lody, które miała w reklamówce i które czekały tylko na to, aż je zje. Znaczy one może nie czekały, ale ona tak. Przez to rozmyślanie nie zauważyła, kiedy skończyły się schody i niefortunnie upadła na twarz. Z głośnym westchnięciem i łzami w oczach, zaczęła zbierać porozrzucane po całej klatce, zakupy.

- Wszystko w porządku? – Zapytał Stan, niespodziewanie pojawiając się u jej boku. Nie wiedziała jak to robił, ale on ciągle był tam gdzie była ona. Była w sklepie? On też tam był. Kino? Oh cóż za niespodzianka, Stan też tam był. I dziś znowu to samo. A to nawet nie było jeszcze piętro na którym mieszkali. – Sutton? – Ach właśnie. Mówią sobie też już po imieniu.

- Tak – odpowiedziała cicho, nawet na niego nie patrząc. – Nic mi nie je… - przerwała w pół słowa, próbując złapać oddech. Krótki, ale silny ból brzucha spowodował, że przez chwilę odjęło jej mowę. Mocno zacisnęła dłoń na pasku torebki, czekając aż ból ustąpi, a drobne krople potu momentalnie pojawiły się na jej czole. Zawsze tak reagowała na bóle, nawet podczas regulowania brwi, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.   

- Wezwać pogotowie? – Zapytał, podtrzymując ją. Pokręciła głową, głęboko oddychając. Od kilku dni miała duszności i lekkie bóle brzucha, ale jakoś nie specjalnie się tym przejmowała. Aż do teraz. – Jesteś pewna?

- Tak, tak – zapewniła. – Już czuję się dobrze – dodała, kiedy wszystko przeszło. Z pomocą Stana zebrała zakupy z podłogi, po czym ruszyli na kolejne piętro. – Kiedy oni tę windę naprawią – mruknęła sama do siebie.

- Jutro mają coś z tym zrobić – odpowiedział Stan, choć wcale miał tego nie usłyszeć. – Może nie powinnaś zostawać teraz sama, co? Jeszcze coś się stanie i…

- Czuję się dobrze, naprawdę – uśmiechnęła się, otwierając drzwi do mieszkania. Stan ją podrywał, dobrze o tym wiedziała, ale udawała, że nic nie zauważa. Za każdym razem, kiedy próbował się wprosić, ona grzecznie odmawiała. Tak jak i tym razem. Dlaczego? Po pierwsze ten facet był dziwny i była pewna, że każdy potwierdziłby jej słowa. Po drugie dziwnie patrzy na jej przyjaciółkę. A po trzecie mógłby być jej ojcem. – Alaska niedługo wraca – dodała, widząc jego niepewną minę.

- No dobrze – poddał się. – Ale jeśli coś będzie nie tak to wiesz gdzie mnie szukać – uśmiechnął się, zanim zamknęła mu drzwi przed nosem. Teraz potrzebowała tylko spokoju, kanapy i lodów. I możliwe, że wizyty u lekarza, ale tym sobie na razie głowy nie zaprzątała.


---


- Liam! – Krzyknęła, stojąc obok drzwi łazienkowych. Siedział pod prysznicem dobre dwadzieścia minut i powoli zaczynało jej się nudzić. Może głupio zrobiła przyjeżdżając do jego mieszkania i lepiej było po prostu spotkać się już na miejscu w restauracji, ale wolała mieć pewność, że tym razem chłopak dotrze w umówione miejsce na czas. – Długo jeszcze? – Załkała i właśnie w tym samym momencie drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich pojawił się Payne.

- Nie – uśmiechnął się, poprawiając ręcznik na biodrach. Brunetka dosłownie połykała go wzrokiem, czując jak się czerwieni. – Wszystko ok?

- Taa – mruknęła. – Pomóc ci? – Zaśmiała się, puszczając mu oczko. Zabrzmiało to jak żart, ale ona wcale tak tej propozycji nie traktowała. Liam był wręcz idealny, przynajmniej dla niej. Od wielu lat miała na niego ochotę, ale jako przyjaciółka Katy nigdy nie odważyła się na jakiś poważniejszy krok. Teraz jednak było inaczej. Nie znała Sutton i nie miała żadnych oporów, aby zdobyć chłopaka mimo, że wiedziała o jego uczuciach.

- Nikki – z letargu wyrwał ją głos Payne’a. Podniosła wzrok na jego twarz, delikatnie się uśmiechając. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – zaśmiał się.

- Jakie pytanie?

- Widzisz, nawet mnie nie słuchasz – westchnął z dezaprobatą kręcąc głową. – Zapytałem, na czym ta pomoc miałaby polegać? – Powtórzył, sprawiając, ze zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż przed chwilą. Stali tak dobre dwie minuty, aż w końcu brunetka rzuciła się na chłopaka tak, że oboje wylądowali na ścianie.

- Nie rób sobie ze mnie jaj – mruknęła, głupio się do niego szczerząc. On był oparty o ścianę, a ona całym swoim ciałem przylgnęła do jego nagiego torsu. Nie zaprzeczała, że bardzo jej się ta pozycja podobała. – I chodziło mi o to, że mogę pomóc wybrać ci jakieś ubranie – wyjaśniła, na co chłopak parsknął śmiechem.

- Ubranie? – Wydusił. – To ciekawe, bo wiesz większość dziewczyn woli mnie rozbierać niż…

- O mój Boże, Liam – przerwała mu, głośno się śmiejąc. – Ja nie jestem ‘większością dziewczyn’ – dodała, pokazując mu język. Zanim on jednak zdążył coś powiedzieć, po mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. - Ja otworzę, a ty idź się ubrać – oznajmiła, kierując się w stronę drzwi wejściowych.

- Cześć – zaczął niepewnie Harry, zupełnie nie spodziewając się tu Nicole. – Yyyy… Co ty tu robisz? – Zapytał i wyszło mu to trochę niegrzecznie. Nie przepadał za Nicole, po za tym czuł się trochę niezręcznie zważywszy na fakt, że z nią też kiedyś wylądował w łóżku.

- Harry jak miło cię widzieć – powiedziała uśmiechnięta, zupełnie nie zważając na ton jego głosu. Przytuliła go, po czym odsunęła się w prawo tak by mógł wejść do mieszkania. – Jak było w Nowym Jorku? Kiedy wróciłeś?

- Dziś rano – powiedział cicho, nadal jej się przyglądając. Nicole może i była przyjaciółką Katy, ale nie wiedział, że Liam nadal utrzymywał z nią kontakty. – Gdzie jest Liam?

- Tu – odpowiedział mu sam zainteresowany, pojawiając się w salonie. – Nie wiedziałem, że już wróciłeś – powiedział.

- Ja też o kilku sprawach nie wiedziałem – mruknął Harry, ukradkiem wskazując na brunetkę. – To, od kiedy postanowiliście się spotykać? – Zapytał wręcz oskarżycielskim tonem. Liam przewrócił oczami, siadając na kanapie.

- Spotkaliśmy się na sesji – oznajmił Payne, wzruszając ramionami. – I od tamtej pory mamy ze sobą kontakt.

- Wiecie, co – nagle odezwała się dziewczyna, zaczynając domyślać się, że nie jest jednak mile widziana. – Ja już chyba pójdę. Spotkamy się innym razem – dodała, żegnając się z Liam’em buziakiem w policzek, a z Harrym tylko krótkim machnięciem ręki. Liam poszedł ją odprowadzić, a kiedy wrócił, uchachany Styles siedział na jego miejscu.

- I z czego się tak cieszysz? – Burknął Liam, siadając obok niego.

- Przerwałem wam, czy dopiero mieliście zacząć? – Zapytał nagle.

- Co?

- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi – zaśmiał się, wymownie poruszając brwiami. - Ale z twojej miny wynika, że dopiero miało coś się wydarzyć – stwierdził jeszcze bardziej denerwując przyjaciela.

- Do niczego nie doszło i nawet gdybyś się nie pojawił też do niczego by nie doszło – poinformował go. – Nie jesteśmy jeszcze z Nicole na tym etapie – dodał, wzruszając ramionami.

- Na jakim etapie? – Zaśmiał się Harry. – Kurde Liam zachowujesz się jakbyś nigdy wcześniej seksu nie uprawiał.

- Wybacz, ale nie każdy jest taki jak ty – mruknął Payne. – Ja wolę, kiedy kobieta z którą się kocham coś dla mnie znaczy – dodał. Harry nadal bacznie mu się przyglądał, kręcąc głową.

- Nie udawaj takiego niewinnego…

- O co ci chodzi?

- Sam się o to prosisz – zaśmiał się, pochylając się do przodu. – Venus, Kitty, nieudany…

- Harry! – Krzyknął, przerywając mu. Styles wybuchnął głośnym śmiechem, wręcz tarzając się po podłodze. Wystarczy wspomnieć tamten dzień, a Liam od razu robi się czerwony jak burak, a para dosłownie bucha mu z uszu. – Naprawdę, jeśli przyszedłeś po to, żeby się ze mnie nabijać to możesz już iść – warknął.

- Dobra, przepraszam – westchnął Harry, ponownie zajmując miejsce na kanapie. Po chwili obaj oglądali jakiś głupi film dokumentalny o sowach, ale żaden z nich nie zaproponował, aby przełączyć. Właściwie to żaden nawet na telewizor nie zwracał uwagi. Liam zastanawiał się jak mógł zrezygnować z obiadu z Nicole i wylądować na kanapie z idiotą Styles’em. Myślał również o tym, co robi Sutton, ale o tym myślał stale. Tak bardzo jak chciał o niej zapomnieć, tak jeszcze bardziej pamiętał. Doskonale zapamiętał noc, którą spędzili razem. I mimo, że był pijany w pamięci nadal…

- Chyba kocham Alaskę.

… miał słowa, które do niej wypowiedział. ‘Obiecaj, że jutro będziesz o tym pamiętać’. Jak mógł w ogóle o coś takiego poprosić? I jak ona mogła odpowiedzieć, że… Zaraz, zaraz. Liam zmarszczył brwi, swój wzrok skupiając na Harrym.

- Co?

- Liam – zaczął Harry, biorąc głęboki wdech. – Chyba zakochałem się w twojej siostrze. 

_____________________________________
Hej! :* Powracam po dość długiej przerwie za którą naprawdę was przepraszam! :) Na asku też mnie nie było, ale wszystko nadrobiłam! YAY! Postaram się już więcej nie robić takich przerw :P 

I jak pewnie zauważyliście w opowiadaniu jest miesiąc później (zupełnie tak jak i w prwadziwym życiu xD). 

Do następnego;*


Czytasz = komentujesz!

10 komentarzy:

  1. O Boże! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału! Harry i Alaska, ojeejku. Szkoda mi Sutton ;C

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku myślałam, że to Sutton przyszła do Liama, a tu Nicole :c
    Niestety...No cóż ciekawy okazał się również "upadek" Sutton, albo jest w ciąży albo co innego, nie jestem pewna...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha!
    Nie mogę No!
    "Chyba kocham Alaskę."
    Tak , a teraz mu wpierdol Liam!

    Nienawidzę Stana..wydaje sie być taki...odrazajacy:/

    I jeszcze jedno!czyzby Sutton była w...nie nic!:)

    Jak ty to robisz , że za każdym razem człowiek ma ochotę na wiecej i wiecej?

    Pozdrawiam:*

    cherish-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie !! Ciekawe co zrobi Liam hehehe :)
    Sutton? Hm...?? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry i Alaska! Taaaaaaaak <3 Czekałam na to! :3 Boże, biegam po pokoju śpiewając jakąś dziwną piosenkę ze szczęścia! Jestem głupia. Dziękuję za rozdział. Pozdrawiam. x

    OdpowiedzUsuń
  7. Nicole mnie wkurza! Tak samo Stan! Po co oni są potrzebni?? Harry i Alaska!!!! O Jezusiu! Jeszcze tylko niech Liam i Sutton wyznają sobie miłość i będzie super!
    Buziaczki!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. HARRY!!!!!! <3 Ciekawe co Liam na to!!! Biedna Sutton :((((
    Dawaj szybko nexta.!!! x

    OdpowiedzUsuń
  9. Harry taki szczery ;d
    Serio sie wkrecil skoro nie bal sie powiedziec Liamowi :d
    Czy tylko mi cosa nie pasuje w tej Nicole?
    Wedlug mnie Sutton powinna byc z Liamem :c
    A Nicole tylko mu miesza w glowie :P
    Jestem strasznie ciekawa co ten sąsiad dziewczyn kombinuje
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :)
    przy okazji zapraszam do siebie:P www.best-thing-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio? Przerwałaś w takim momencie? Jak mogłaś to zrobić?!
    Teraz jestem ciekawa jak Liam zareaguję na wyznanie Stylesa!
    Do tego Liam jest idiotą! No przecież widać,ze go ciągnie do Sutton ale ten to ignoruję! No żal! Przecież oni są dla siebie stworzeni! Sama nie lubię tej Nicole.!
    A co Harrego to naprawdę chyba się zaangażował skoro zdecydował się powiedzieć o uczuciach do Alaski Liamowi. Mimo,że on pewnie go zatłucze.
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń