18. Sutton?
- Przepraszam.
Powtórzył chyba po raz dziesiąty, wiercąc się na szpitalnym krzesełku. Od
dobrych dwóch godzin siedział w tym samym miejscu i po woli miał dość. Nigdy
nie przepadał za szpitalami, pewnie jak większość ludzi i tak długi pobyt w tym
miejscu przyprawiał go o mdłości. Z westchnięciem spojrzał na zegarek, który
wskazywał 18.20.
- Jasne – prychnął Harry, wpatrując się w białe drzwi w których lada moment
miał pojawić się lekarz.
- Harry nie zachowuj się jak dziecko – poprosił Liam, spoglądając na
przyjaciela. Lewy nadgarstek Harry’ego był w gipsie i w 50% było to jego winą,
ale też gdyby Styles nie był taką łamagą na pewno nie siedzieliby teraz na
szpitalnym korytarzu.
- Ja się zachowuje jak dziecko? – Warknął model, odkręcając się w stronę
Liama. – To przez ciebie siedzę tu teraz ze złamanym nadgarstkiem, a to tylko
dlatego, że powiedziałem, że CHYBA kocham twoją siostrę – krzyknął, powodując,
że kilka przechodzących osób chwili zatrzymało się obok nich upewniając się czy
wszystko jest w porządku.
- A co ty byś zrobił na moim miejscu, co? – Zapytał Liam, który wyraźnie
był już spokojniejszy niż jeszcze trzy godziny temu. – Poza tym Harry nie możesz
‘chyba’ jej kochać! Kochasz ją, albo nie? Nie pozwolę ci żebyś się nią tylko
zabawił, Alaska na to nie zasługuje – dodał, w dłoni ściskając dzwoniący
telefon.
- Ale ja nie wiem – powiedział żałośnie Harry, odwracając wzrok. – Dobrze
wiesz, że nie chcę jej skrzywdzić, ale też nie jestem do końca pewien swoich
uczuć…
- Rozumiem cię. Choler jasna, rozumiem cię i to, aż za dobrze – mruknął
Payne, kolejny raz odrzucając połączenie od matki. On sam był w podobnej
sytuacji, więc nie mógł oceniać przyjaciela. – I przez naszą przyjaźń błagam
cię abyś nie dawał jej żadnych deklaracji do póki nie będziesz stu procentowo
pewny, dobrze? Bo przysięgam Harry, że jeśli…
- Tak rozumiem, nie musisz mi grozić – mruknął chłopak, delikatnie się
uśmiechając. – Weź to w końcu odbierz – dodał, wskazując na telefon Liama. Ten
przytaknął, przyjmując połączenie. Przeprosił Harry’ego, po czym odszedł na
bok, żeby móc spokojnie porozmawiać z mamą.
- Hej – zaczął, opierając się plecami o ścianę. – Coś się stało?
- Liam – odezwała się roztrzęsiona kobieta. – Musimy natychmiast
porozmawiać – dodała. Słychać było, że jest wyraźnie czymś zdenerwowana, a to
było rzadkie dla jego matki. Karen była kobietą, która nie wpadała w panikę
przez jakieś drobnostki, dlatego też musiało wydarzyć się coś naprawdę nie
dobrego – Przyjedź do firmy – powiedziała po chwili.
- Mamo, ale co się stało?
- To nie jest rozmowa na telefon – westchnęła kobieta, powodując, że
denerwował się coraz bardziej. – Muszę ci coś pokazać – dodała.
- Co?
- Liam nie zadawaj zbędnych pytań, tylko przyjeżdżaj tu szybko, bo ja już
nie wiem, co mam robić – załkała. – Od
miesiąca się zastanawiam, co będzie najlepszym wyjściem z tej sytuacji, ale na
nic dobrego jeszcze nie wpadłam.
- Mamo, uspokój się – poprosił. – Zaraz tam będę, dobrze? Razem coś
wymyślimy.
- Liam, chodzi o twoją siostrę – powiedziała cicho. Brunet zmarszczył brwi,
podnosząc wzrok na blondynkę, która właśnie siedziała obok Harry’ego, uważnie
przyglądając się jego gipsowi. – Musimy jej pomóc.
---
Po tym jak Liam odszedł na bok żeby odebrać telefon w szpitalu pojawiła się
przerażona Alaska. Szybko znalazła Harry’ego siedzącego na korytarzu i widząc,
że w gipsie ma tylko nadgarstek, głęboko odetchnęła. Nie widziała się z nim od
miesiąca i była wręcz przerażona, kiedy Liam do niej zadzwonił, oświadczając,
że jest w szpitalu ze Styles’em.
- Jak się czujesz? – Zapytała, siadając obok zdezorientowanego chłopaka. –
Wszystko dobrze z ręką? Oprócz złamania oczywiście.
- Co ty tu robisz? – Wydusił, wciąż się jej przyglądając. Uczucia, jakie w
nim wzbudzała były tak bardzo różne, że miał ochotę walnąć sobie w łeb i
całkowicie o wszystkim zapomnieć. Z jednej strony zawsze traktował ją jak
młodszą siostrę, nawzajem sobie dokuczali, ale wiedział, że wskoczyliby za sobą
w ogień. Z drugiej jednak strony miał ochotę przytulać ją, całować i nigdy nie
wypuszczać z ramion.
- Liam do mnie zadzwonił – uśmiechnęła się. – To powiesz mi, co się stało?
– Zapytała, delikatnie dotykając gipsu. Nie mógł powiedzieć jej całej prawdy,
bo wtedy złamałby obietnicę daną przed chwilą Liam’owi. Nie chciał tez jej
okłamywać, bo źle by się z tym czuł. Pozostało mu ukryć kilka faktów.
- Potknąłem się o stół – odpowiedział po dłuższej chwili. Mina dziewczyny
doskonale wyrażała jak bardzo głupio to, co właśnie powiedział brzmiało. –
Znaczy byłem u Liama i wiesz, jaki jego stolik w salonie jest niski? – Zapytał,
na co ona przytaknęła. – No właśnie. Więc byłem u Liama i jakoś tak głupio
wyszło, że stolika nie zauważyłem no i stało się – dokończył, wskazując na
zagipsowaną rękę.
- Oh, Harry – zaśmiała się, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Jak mogłeś nie
zauważyć stolika, który stoi w tym samym miejscu od zawsze – westchnęła, kręcąc
głową. Brunet tylko wzruszył ramionami, dziękując w duchu, że Alaska mu
uwierzyła.
- Muszę wracać – podszedł do nich Liam, nerwowo bawiąc się komórką. – Al
odwieziesz Harry’ego? – Zapytał, zwracając się do siostry.
- Jasne – odpowiedziała szybko. – Ale co się stało?
- Nic – zapewnił. – Adam dzwonił i natychmiast chce się ze mną zobaczyć – skłamał.
- Chodzi o walkę?
- Nie wiem – przyznał. – Nie powiedział za dużo – dodał, przypominając
sobie rozmowę z matką. Alaska i Harry przytaknęli, po czym Liam szybko
skierował się w stronę wyjścia. Chciał jak najszybciej znaleźć się w agencji
matki, bo przeczuwał, że stało się coś naprawdę złego.
---
- Już jestem – oznajmił, dosłownie wpadając do biura matki. Kobieta aż
podskoczyła z przerażeniem w oczach kładąc dłoń na lewej stronie klatki
piersiowej.
- Zwariowałeś? – Burknęła, starając się uspokoić swój wyraźnie
przyspieszony oddech. Od kilku tygodni była ciągle przestraszona i czuła się obserwowana
z każdej strony, co nie najlepiej wpływało na jej psychikę. – Następnym razem prosiłabym
cię abyś wchodził jak normalny człowiek – dodała, kręcąc z niedowierzaniem
głową.
- Będziemy rozmawiać o moich manierach? Miałaś mi chyba coś do pokazania –
zauważył, głupio się szczerząc. Tak naprawdę to chciał trochę rozluźnić
atmosferę, ale nie do końca mu to wyszło. – To o co chodzi? – Zapytał, wygodnie
siadając w fotelu naprzeciwko matki. Kobieta głośno westchnęła, po czym
położyła przed nim dużą, szarą kopertę. – Co to?
- Co to cholery jest? – Zapytał tak cicho, że Karen ledwo, co go usłyszała.
Blondynka głośno przełknęła, nerwowo przekładając nogami. – Mamo!
- Nie wiem, nie mam pojęcia – załkała, chowając twarz w dłonie. Była już
tym wszystkim zmęczona i miała nadzieję, że to Liam będzie znał odpowiedzi na
wszystkie pytania. – Nie wiem skąd ten ktoś ma te zdjęcia, nie wiem i nie
rozumiem o co tu chodzi!
- Ja… Ja… Boże! Jak możesz nie wiedzieć? – Warknął, wstając na równe nogi. –
To twoja córka do cholery! W ogóle cię nie interesuje skąd ktoś ma jej nagie
zdjęcia? I po co w ogóle to ty je dostałaś?
- Chcą pieniędzy – odpowiedziała cicho. – I to nie jest pierwszy raz, ale
ja już mam tego dość, rozumiesz? Nie wiem w co Alaska się wplątała, ale ja mam
dość, sama powinna coś z tym zrobić – krzyknęła.
- Ona wie, że dostałaś takie zdjęcia? – Zapytał, na co Karen przecząco
pokręciła głową. – NIE POWIEDZIAŁAŚ JEJ? – Wrzasnął, rzucając fotografie na
biurko.
- Nie krzycz – warknęła, próbując się uspokoić. – Nie, nie powiedziałam
jej. Myślałam, że jeśli im zapłacę to dadzą nam spokój, ale zapłaciłam im już
trzy razy i…
- Ile?
- Musiałam! – Broniła się. – Zagrozili, że pójdą z nimi do prasy,
rozumiesz?
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? – Zapytał z wyrzutem. –
Dlaczego Al nic o tym nie wie? Przecież tu chodzi o nią!
- Bałam się, że zrobiłaby coś głupiego –
odpowiedziała spokojnie. – Myślisz, że… Myślisz, że Alaska zrobiła te zdjęcia
dobrowolnie? – Zapytała łamiącym się głosem. Sfrustrowany Liam nic na to nie
odpowiedział, bo nie miał zielonego pojęcia. Miał jednak nadzieję, że jego
siostra nie jest aż tak głupia, żeby zrobić coś takiego. Z drugiej jednak
strony, jeśli nie wyraziła zgody na takie coś, to ktoś ją do tego zmusił, a to
było jeszcze gorsze. Musiał z nią porozmawiać.
- Pogadam z nią – stwierdził, kierując się w
stronę drzwi. – Muszę się dowiedzieć, o co tu chodzi.
- Jadę z tobą.
---
- Jest ósma – warknęła Jess, siadając na kanapie. – Lepiej żebyś miała
dobry powód – dodała.
- Wiem, że jest późno i wolałabyś być teraz w domu, ale jesteś jedyną osobą,
która może mi jakoś pomóc – powiedziała Sutton, siadając obok rudej. Kobieta
spojrzała na nią uważnie, zastanawiając o co chodzi. Odkąd Sutton odeszła z
Venus nie miały ze sobą kontaktu, więc Jessi dziwiła się, dlaczego brunetka nie
mogła porozmawiać ze swoimi nowymi przyjaciółmi. – Wiem, że się nie odzywałam,
ale potrzebuję twojej pomocy – załkała, chowając twarz w dłonie.
- Dobra, ty pomogłaś mi wiele razy, więc słucham o co chodzi? – Zapytała,
szeroko się uśmiechając. Zanim Sutton odeszła były ze sobą dość blisko i zawsze
mogły na siebie liczyć. – Sutton?
- Po południu byłam na zakupach, bo potrzebowałam kilka rzeczy i
stwierdziłam, że mogę iść na pieszo, bo po co zamawiać taksówkę, skoro to wcale
nie jest tak daleko – zaczęła.
- Nie bardzo rozumiem – mruknęła Jess, wpatrując się w brunetkę.
- Kiedy wracałam, właściwie to już byłam na schodach – mruknęła,
przypominając sobie incydent sprzed kilku godzin. – To strasznie źle się
poczułam – zakończyła, czekając na odpowiedź rudej.
- Jestem striptizerką, a nie lekarzem – przypomniała Jess, na co Sutton
głośno westchnęła. – Chyba raczej ci nie pomogę w tej kwestii…
- Chodzi o to, że ja codziennie strasznie źle się czuję! – Krzyknęła, nerwowo
odrzucając włosy do tyłu. – Rozumiesz? Wymioty, bóle brzucha, zmiany nastroju… Sprawdziłam
w internecie, czego mogą to być objawy, ale…
- Sutton czy ty jesteś…?
- Nie wiem – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Nie mam pojęcia, ale
jeśli jestem to chyba się zabiję – mruknęła, na co Jess uderzyła ją lekko w
ramię.
- Nawet tak nie żartuj – ostrzegła ruda, delikatnie się uśmiechając. –
Przecież to nie byłaby aż taka zła wiadomość, nie uważasz?
- Nie – odburknęła. – A wiesz dlaczego? – Zapytała, na co Jess pokręciła
głową.- Bo jeśli jestem w ciąży to z osobą, która nie chcę mnie znać – warknęła. –
Jeśli noszę w sobie dziecko, to jest to dziecko Liama.
- Tego Liama? – Zapytała Jess, aby się upewnić. Sutton przytaknęła,
wybuchając śmiechem. – Sutton?
- Wyobrażasz to sobie? – Wyjęczała. – Przecież on by mnie dosłownie
powiesił! Nie rozmawiałam z nim od miesiąca, bo stwierdził, że tak będzie
lepiej, a teraz co mam zapukać do jego mieszkania i oznajmić, że możliwe, że
będzie tatusiem? Nie, dzięki – dodała, wycierając łzy. Nie wiedziała czy były to
łzy spowodowane śmiechem, czy smutkiem, ale musiała płakać, bo tylko to jej pozostało.
- Jestem pewna, że Liam to człowiek, który nie zostawiłby swojego dziecka
na pastwę losu – stwierdziła Jessi, przytulając po woli rozklejającą się
Sutton. – Jeśli tylko mu o tym powiesz, to zobaczysz, że mam stu procentową
rację – dodała. – Ale najpierw musisz się upewnić, że w tej ciąży jesteś –
powiedziała, zanim Sutton zdążyła się odezwać.
- Nie mogę iść do apteki – mruknęła. – Nie chcę się chwalić, ale jestem
prawie pewna, że widziałam już kilka plakatów ze swoją twarzą i jeśli ktoś by
mnie rozpoznał, byłabym skończona – dodała. – Karen by mnie zwolniła, bo
dopiero co zaczęłam pracę, a już sprawdzam czy nie jestem a ciąży, a Harry i
Alaska zadawaliby za dużo pytań.
- Pójdę i kupię ci test, nie martw się – uśmiechnęła się Jess. – Poczekaj tu,
a ja zaraz wracam – dodała, podnosząc się ze swojego dotychczasowego miejsca.
- Nigdzie się nie wybieram – mruknęła sarkastycznie brunetka, wygodniej
układając się na kanapie. Miała nadzieję, że cała ta ciąża okaże się tylko jej
zbyt wybujałą wyobraźnią i nigdy nie będzie musiała oznajmiać Liam’owi, że jest
z nim w ciąży.
________________________________________
Cześć i czołem! Chciałam się tylko przywitać, bo tak szczerze to do powiedzenia nic nie mam! :P Aaaaa zapomniałabym, dodatkowa scena!
Do nastepnego;*
Czytasz=komentujesz!
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć! Harry i Liam hahahahahaha xdd O nie Alaska... :( Mam nadzieję że wszystko się ułoży... No i Sutton! O jejciu! Proszęęęęę żeby ona była w tej ciąży! Malusi Liam <33
UsuńBuziaki <33
Suuuuuuper :-D to jest zajebiste!!! Jeeezu Sutton i ciąża - masakra! A zdjęcia Alaski - umieram! Jezu, kocham tego bloga :-D
OdpowiedzUsuńTo sie porobilo! Czekam na nastepny x
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo się porobiło... :D
OdpowiedzUsuńJak Sutton będzie w ciąży to umrę ze szczęścia!!!! :D
OdpowiedzUsuńSutton w ciaży? *o*
OdpowiedzUsuńOna musi byc z Liamem
widac ze mu nie niej tez zalezy
Oni byliby cudowni razem :(
Jego siostra z Harrym tez
Dobrze ze Liam juz wie o tych wiadomosciach, moze pomoze to jakos rozwiazac :) Z drugiej strony nie wyobrazam sobie jaki to musial byc szok kiedy okazalo sie ze jego siostra zyje w takiej niewiedzy, a ktos wykorzystuje jej naiwnosc :(
Czekam czzzzzzzzzzekam na kolejny
Pozdrawiam :)
WOW. Sutton w ciąży? Spodziewałabym się wszystkie, tylko nie tego!
OdpowiedzUsuńW dodatku z Liam'em. Mam nadzieję,że jak się dowie to jej nie zostawi samej!
Harry ma złamany nadgarstek? Nieźle..
Karen powiedziała Liam'owi o zdjęciach jestem pewna,że jakoś to rozwiążą.
Do następnego ;*
<3 LUV <3
OdpowiedzUsuńO dżizas! Niech Sutton będzie w ciąży! Bacorex by się przydał, a Liaś pewnie by ją powiesił XD Kocham!
OdpowiedzUsuńJezusieńku *.* Po prostu CUDO!
OdpowiedzUsuńKocham!
OdpowiedzUsuńO kurczę! - to mój jedyny komentarz...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Luv ya!