20 (1). Morderca.
Pięć lat. Nie
mógł uwierzyć, że minęło już tyle czasu od wydarzenia o którym chciałby tak
bardzo zapomnieć. Doskonale pamiętał, co czuł kiedy lekarz oznajmił mu, że
najważniejsza kobieta w jego życiu umarła przez jakiegoś idiotę, który
postanowił prowadzić samochód pod wpływem alkoholu. Najgorsze jednak było to,
że sprawcy nigdy nie znaleziono i żył on sobie gdzieś spokojnie, bez żadnych
konsekwencji.
- Liam – z letargu
wyrwał go głos niedoszłej teściowej. Z uśmiechem przytulił kobietę, ciesząc
się, że nigdy nie stracili ze sobą kontaktu. Lubił rodzinę Katy, byli naprawdę
wspaniałymi ludźmi. Szczególnie pani Palmer, która Liama traktowała jak
własnego syna. – Cieszę się, że tu jesteście – powiedziała, mając na myśli
Liama, jego rodzinę i przyjaciół.
- Chyba nie myślisz,
że mogłoby nas tu zabraknąć – odezwała się stojąca obok Liama Karen, witając
się z matką Katy. Payne uśmiechnął się mimowolnie, bo pani Palmer mówiła to
samo każdego roku. Czy ona naprawdę myślała, że Liam zdolny byłby, aby
zapomnieć o Katy? Nigdy w życiu. Katy była jego pierwszą, prawdziwą miłością i
tego nie da się zapomnieć.
Z westchnięciem
przeniósł wzrok z nagrobka na ludzi zebranych dookoła. Była rodzina Katy i jej
przyjaciele, ale najbardziej wdzięczny był swoim kumplom, którzy byli przy nim
w każdą rocznicę. Był Harry, który z zainteresowaniem przyglądał się jego
siostrze. Alaska nadal nie mogła pozbierać się po tym, co powiedziała jej matka
i Liam i unikała wszystkich jak najlepiej mogła. Dwa dni po rozmowie poprosiła
matkę, aby ta zapłaciła, bojąc się, że zdjęcia ujrzą światło dzienne. Liam
uważał, że powinna zająć się tym policja, ale nie chciał robić nic wbrew swojej
siostrze. Cieszył się również, że był przy niej Harry, bo Liam dopiero teraz
zaczął zauważać, że jego przyjacielowi naprawdę zależy na Al. I mimo swojej
początkowej niechęci, miał nadzieję, że kiedyś będą szczęśliwi. Razem.
Z nich przeniósł wzrok
na Louisa, Nialla i Vicky. Stali razem, cicho rozmawiając. Louis i Niall byli
jego przyjaciółmi i był im cholernie wdzięczny za to, że go wspierali. Z
Victorią nie znał się zbyt dobrze, ale jej optymistyczne nastawienie do życia na
pewno w jakimś stopniu poprawiało mu humor. Brakowało jedynie Zayna, ale Liam
rozumiał, że jego przyjaciel nie był jeszcze gotowy, aby wrócić. Rozmawiali ze
sobą tydzień temu przez telefon i Malik wydawał się być w dużo lepszej formie,
więc Liam miał nadzieję, że już niedługo się zobaczą.
W końcu jego wzrok padł
na Sutton. Tak, ona też tam była. Nie wiedział dlaczego przyszła, czy sama
chciała czy może Harry lub Alaska ją do tego zmusili, ale był szczęśliwy.
Cieszył się, że była przy nim, nawet jeśli musiał swoje uczucia ukrywać.
- Jak się czujesz?
– Podszedł do niego Lou, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Wszystko ok?
- Tak – przytaknął
Liam, uśmiechając się. – Dziękuję, że tu jesteście – dodał, na co Louis tylko
westchnął.
- Co roku ta sama
śpiewka, co Liam? – Zaśmiał się. – Uprzedzam, że za rok też przyjdziemy –
dodał, po czym oboje cicho się zaśmiali. – Nie uważasz, że to zabawne…
- Co? – Zapytał zdziwiony
Liam, nie wiedząc do końca o co mu chodziło.
- To, że mimo iż
Katy od pięciu lat już z nami nie ma, nadal sprawia, że wszyscy się spotykamy?
- Tak zawsze było
– przyznał Liam. – To ona zawsze była osobą, która potrafiła wszystkich
zjednoczyć – dodał, na co Louis przytaknął. Wiedział, że Liam miał na myśli
dzień w którym się pokłócili i tylko Katy udało się ich namówić do pogodzenia.
- Tak – westchnął
Tomlinson, rozglądając się dookoła. – Jest i Nicole – dodał, wskazując w
kierunku bramy cmentarnej. Liam uśmiechnął się na jej widok, ale w środku czuł,
że jej obecność nie wpłynie dobrze na innych. Nikki była osobą, którą lubiła
Katy, ale nie reszta jego przyjaciół. Oczywiście miała prawo tam być, zważając
na fakt, że była najlepszą przyjaciółką Katy, ale i tak Liam czuł się dziwnie. –
Nie widzę, żebyś był jakoś zadowolony z tego powodu – dodał Louis, widząc minę
przyjaciela.
- Nie chodzi o to
– mruknął Liam. – Spotykamy się i… Czuję się dziwnie – dodał, ukradkiem
spoglądając na Sutton, która wpatrywała się w niego i nawet jego wzrok nie
spowodował żeby się odwróciła.
- Dlaczego? –
Zapytał Lou. – Przecież to, że jesteśmy na grobie twojej zmarłej narzeczonej,
kiedy jest tu również dziewczyna z którą się spotykasz i która była jej
przyjaciółką, nie…
- Tu nie chodzi o
Katy – wyjąkał Liam. – Znaczy, chodzi ale…
- Liam, spokojnie
– westchnął Louis. – Katy chciałaby abyś był szczęśliwy i nawet jeśli my nie
przepadamy za Nicole, jestem pewien, że Katy byłaby z takiego obrotu sprawy
zadowolona, bo przecież dwójka ludzi, których tak kochała jest teraz szczęśliwa
– dodał, uśmiechając się. – A jeśli chodzi o Sutton…
- A co ma do tego
Sutton? – Przerwał mu szybko Payne, czując jak serce mu przyspiesza. Cholera.
- Oh proszę cię! Jesteśmy
przyjaciółmi i…
- Harry ci coś
powiedział – mruknął Liam.
- Nie…
- Niall?
- Nie i nie wa…
- Zayn? Przecież…?
- Możesz mi nie przerywać
– warknął Tomlinson z dezaprobatą kręcąc głową. – Niall i Harry nie musieli mi
nic mówić, bo widzę jak na nią patrzysz!
- To nie pra…
- Zamknij się.
Dlaczego sam nie potrafisz przyznać przed sobą, że ci na niej zależy? –
Westchnął. – I jak mówiłem wcześniej, Katy na pewno byłaby szczęśliwa, że
jesteś z Nicole, ale jeśli ty nie jesteś szczęśliwy, to Liam błagam cię daj
sobie z nią spokój. Nie wiem czy Nikki jest tylko po to, żebyś zapomniał, ale
jeśli tak to nie jest to fair w stosunku do ciebie, ani do niej, rozumiesz?
Zastanów się nad tym, bo może być za późno na…
- Nie przeszkadzam?
– Obok nich pojawiła się sama zainteresowana.
- Nie –
odpowiedział Louis. – Muszę iść do Vicky, a ty Liam pamiętaj, co ci
powiedziałem – dodał, odchodząc. Nicole pytająco spojrzała na Liama, który
tylko wzruszył ramionami. Głupi Louis i jego głupie (prawdziwe) mądrości.
---
Nie wiedziała co
tam robiła, ale Harry dosłownie zmusił ją aby z nim poszła. Stwierdził, że Liam
na pewno się ucieszy, gdy ją zobaczy, ale tak chyba jednak nie było. Payne
właśnie wesoło gawędził ze swoją dziewczyną, a ona stała jak kołek obok Harry’ego
i Alaski, którzy również o czymś rozmawiali. Znaczy Harry mówił, a Al tylko
kiwała głową. Z głębokim westchnięciem spojrzała na zdjęcie na nagrobku. Uśmiechnęła
się, widząc na nim szczęśliwą brunetkę. Musiała przyznać, że Katy była piękną
kobietą i nie dziwiła się, dlaczego Liam z nią był. Ciemne włosy, zielone oczy
i oliwkowa cera sprawiały, że Katy Palmer była zjawiskowa. Sutton nie była
pewna, czy ma jakiekolwiek prawu tam być, bo w końcu Katy znała tylko ze szkoły
i to też nie za długo, bo to było dopiero po tym jak Sutton przeniosła się z
Brighton, bo jej rodzice stwierdzili, że w Londynie są lepsze college, ale
kiedy pani Palmer przywitała ją z radością, już się tym nie zamartwiała.
- Cześć –
usłyszała za sobą. Odwróciła się na pięcie, stając twarzą w twarz z Niall’em.
Uśmiechnęła się, witając się z nim. – Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada –
zauważył.
- Tak –
zapewniła. Jak miała nie być blada, skoro przez cały poranek wymiotowała, a nie
pomagało jej to, że dosłownie musiała ukrywać się przed Alaską, która i tak
chyba już coś podejrzewała. – To ta pogoda – mruknęła, ale dzięki Bogu jej
uwierzył.
- To dobrze –
uśmiechnął się. – Ostatnio byłem w domu – dodał, mając na myśli Irlandię.
- Jak było? –
Zapytała, sama wspominając o rodzinie. Miała nawet plan aby ich odwiedzić, ale
ciąża wszystko zmieniła.
- Świetnie. Spędziłem
trochę czasu z rodziną, odpocząłem – powiedział, lecz Sutton czuła, że nie
mówił jej wszystkiego.
- I?
- Co i?
- Dobrze wiesz,
co mam na myśli – zaśmiała się, kiedy blondyn nieznacznie się zaczerwienił. –
Mów!
- Poznałem kogoś –
wymamrotał, lecz ona doskonale go usłyszała.
- Dlaczego ja nic
o tym nie wiem? – Nagle odezwał się Harry, odwracając się w ich stronę.
- Mama cię nie
uczyła, że nie można podsłuchiwać? – Zapytała Sutton, na co brunet pokazał jej
język. – Jaka ona jest?
- Cudowna –
powiedział cicho Niall, ignorując swojego przyjaciela, który głupkowato się uśmiechał.
– Ma na imię Valerie i poznaliśmy się w pubie, kiedy byłem tam ze znajomymi –
dodał. Sutton szeroko się uśmiechnęła, mocno przytulając go do siebie.
- Strasznie się
cieszę – powiedziała. – Mam nadzieję, że kiedyś mi ją przedstawisz – dodała, na
co Niall przytaknął. Po chwili dwaj przyjaciele zaczęli rozmawiać o nowej ‘ukochanej’
blondyna, zupełnie zapominając o Irwin, która i tak swoją uwagę skupiała na
postaci stojącej przy bramie. Po chwili otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia,
pewnym krokiem ruszając w stronę osoby, którą tak dobrze znała.
- Co ty tu
robisz? – Warknęła, stając naprzeciwko mężczyzny. Nie bała się go, nawet po tym
wszystkim, co jej zrobił. Musiała wreszcie stawić mu czoła i powiedzieć, co o
nim myśli. – Pytam się!
- Musiałem tu
przyjść – powiedział cicho, zupełnie zbijając ją z tropu. – Musiałem, Sutton –
dodał, a po chwili z jego ust wydobył się głośny szloch. Nie wiedząc, co
powinna zrobić, stała tam tylko, szybko oddychając. Jeszcze nigdy nie widziała
JJ’a w takim stanie.
- Jeśli chcesz mi
powiedzieć, że prze…
- Przepraszam,
tak bardzo cię przepraszam – przerwał jej. – Wiem, że to co zrobiłem jest
niewybaczalne i naprawdę zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie już więcej
widzieć, ale nie po to tu jestem – powiedział na jednym tchu.
- Więc co tu
robisz? – Zapytała. Mężczyzna spuścił wzrok, nie mając odwagi spojrzeć jej w
oczy. Sutton była jego przyjaciółką, kochał ją jak nikogo innego. Doskonale
wiedział, że po tym co jej zaraz wyzna, nigdy już nie będzie chciała mieć z nim
nic wspólnego. – John?
- To ja –
wydusił, a oczu pociekły mu łzy. Brunetka przyglądała mu się z uwagą, próbując wywnioskować
coś z jego słów. – Sutton, to ja…
- Co ty?
- To ja –
powtórzył kolejny raz. – To ja ją zabiłem Sutton! Ja zabiłem Katy Palmer! –
Oznajmił, głośno szlochając. Po chwili upadł na kolana, twarz ukrywając w dłoniach.
Sutton dopiero po kilku sekundach zrozumiała co John właśnie jej wyznał.
Przerażona spojrzała na ludzi zgromadzonych przy grobie Katy i poczuła mocne
ukłucie w sercu. Każda osoba, która tam była kochała Katy. Nikt z nich tak
naprawdę nie zaznał prawdziwego spokoju, bo nie znaleziono sprawcy. Aż do dziś.
– Powiedz coś – poprosił, podnosząc na nią wzrok.
Nie płakała. Nic
nie mówiła. Nie był nawet pewien czy oddychała.
- Sutton?
- Jak mogłeś? –
Wyjąkała, biorąc krok do tyłu. – Jak mogłeś?
- Nie chciałem! –
Powiedział żałośnie. – Nie chciałem, rozumiesz? To był wypadek!
- Byłeś pijany,
nie pomogłeś jej – warknęła wręcz z obrzydzeniem. – Zostawiłeś ją tam samą,
rozumiesz? Może gdybyś jej pomógł, może… Może ona by teraz żyła! Może gdybyś
miał serce ludzie dla których była wszystkim nie stali by teraz przy jej
grobie! Pięć lat John! Milczałeś pięć lat! Jak mogłeś z tym żyć? Jesteś
wstrętny! Ohydny! Brzydzę się tobą! – Teraz już krzyczała. Nie obchodziło jej
czy ktoś usłyszał, czy nie. Brzydziła się swoim przyjacielem.
- Sutton, proszę
cię…
- Mnie prosisz? –
Warknęła. – O co ty mnie prosisz? Myślałam, że to co chciałeś mi zrobić było
straszne, ale to co przed chwilą usłyszałam… Jak mogłeś?
- Bałem się – wyszeptał
po chwili. – Bałem się! Byłem pijany, potrąciłem człowieka, co miałem niby
zrobić? Dopiero na drugi dzień dowiedziałem się, kim była ta dziewczyna! Nie
chciałem iść do więzienia, ukryłem samochód, na szczęście nie było żadnych
świadków… - mówił, chcąc to wreszcie z siebie wyrzucić. Nawet, jeśli Sutton
myślała, że nie czuł się z tym źle, on przez ostatnich pięć lat miał koszmary.
Ciągle śniła mu się zakrwawiona twarz brunetki.
- Dlaczego nie
zadzwoniłeś po pomoc? – Zapytała spokojniej, wycierając mokre od łez policzki. –
Jak mogłeś ją tam zostawić? Nawet, jeśli już nie żyła…
- Żyła – przerwał
jej. – Wysiadłem żeby zobaczyć, co się stało i ona żyła Sutton! O mój Boże ona
żyła – załkał. Dopiero chyba zaczynał rozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło tamtej
nocy i co on najlepszego zrobił. – Ona żyła – dodał ciszej, wpatrując się w
stronę jej grobu.
- Nie wierzę –
wyjąkała Sutton, siadając na ziemi. Nie miała siły już dłużej stać, tego
wszystkiego było za dużo. – Nie wierzę…
- Przeprosiłem ją
– powiedział nagle. – Przeprosiłem, a ona poprosiła żebym jej pomógł.
- Przestań…
- A ja ją
zostawiłem! Zostawiłem ją tam samą!
- Zamknij się! –
Wrzasnęła, przyciskając dłonie do uszu. Nie chciała już dłużej tego słuchać, bo
z każdym jego słowem miała ochotę rzucić się na niego. Nie wierzyła, że
człowiek, którego przez cały czas uważała za przyjaciela zdolny był do czegoś
takiego.
- Sutton! Co się
dzieje? – Podniosła wzrok, spoglądając na zmartwionego Liama. – Co on tu robi?
Sutton cholera jasna! Co robi tu ten palant i co właściwie się tu stało?
_________________________________________________
HEJ! Co tam u was słychać? Jestem prawie pewna, że jeszcze nigdy nie dodałam tak szybko nowego rozdziału, ale jak już wcześniej mówiłam koniec z nauką aż do września! Na wakacje również jeszcze się nie wybieram, a do sierpnia dalekoooo :P
Druga część rozdziału tak w połowie tygodnia :)
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE LINKI! TYLEEEE DO CZYTANIA :P
Do następnego;*
Czytasz = komentujesz!
PS: Chciałam was zaprosić TU. Jeśli lubicie opowiadania o gangach i 1D to może być to coś dla was :) Nudziło mi się i coś takiego powstało... Zobaczymy gdzie to wszystko pójdzie :P
Nie spodziewałam się, że to John. Cóż, jestem ciekawa jak Liam na to zareaguje, o ile Sutton mu powie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny ♥
Boski jest ;)) czekam na następny ♡
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOjej!!! Rozdział cudowny! John zabił Katy?!?! Nie wierzę! Wspaniały rozdział <3 czekam z niecierpliwością na NeXt'A!
OdpowiedzUsuńBoski na prawde... wspaniala akcja xd czekam na nastepny ;d
OdpowiedzUsuńO nie :( Biedny Liam ciekawe co teraz zrobi... Rozdział cudowny! Chcę już nexta :P
OdpowiedzUsuńCOOOOOOOOOOO??!?!?!??!?!1 jaka akcja! czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asiaaa <3
Oj JJ ty sukinkocie. ._.
OdpowiedzUsuńMatko bosko aż się boję co będzie dalej... O_O''