27. Powitania i pożegnania.
- Niech pan
usiądzie spokojnie, muszę założyć opatrunek – westchnęła po raz kolejny pielęgniarka,
wskazując na łóżko. Liam trafił do szpitala godzinę temu z podejrzeniem
wstrząsu mózgu. Na szczęście była to błędna diagnoza i wystarczył tylko zwykły
opatrunek na czole. – Proszę pana! – Prawie, że krzyknęła, piorunując go
wzrokiem.
- Nie mogę tu
tak siedzieć – warknął, ze zdenerwowania obgryzając paznokcie. Razem z Liam’em
do szpitala została przywieziona Sutton. Niestety ona była w dużo gorszym
stanie, jako, że ten drugi samochód uderzył w jej stronę. – Muszę wiedzieć, co
z Sutton!
- Lekarz powi…
- Jednak nie zdążyła dokończyć, ponieważ bokser wybiegł zaraz po tym jak skończyła zakładać opatrunek. Był zdenerwowany i przerażony. Nie miał
pojęcia, co działo się z Sutton i ich dzieckiem. Zaraz po przyjedzie do
szpitala poprosił jedną z pielęgniarek, aby powiadomiła jego rodzinę i dzięki
Bogu wszyscy już tam byli.
- Liam! Boże
tak się o ciebie martwiłam – załkała Karen, rzucając się na swojego syna. Po
chwili w jej ślady poszła cała reszta. – Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Może
powinieneś usiąść, co?
- Mamo,
wszystko w porządku – zapewnił, choć w głowie trochę mu się kręciło. – Co z
Sutton? Wiecie coś?
- Liam… -
zaczął niepewnie Louis, spuszczając wzrok. – Lepiej usiądź…
- Louis! Jeśli
zaraz mi nie powiesz, co jest z Sutton to przyrzekam, że ci przyłożę – warknął,
podchodząc do przyjaciela. Wszyscy na wspomnienie o Sutton zaczęli się
strasznie dziwnie zachowywać, co go bardzo zaniepokoiło. – Do cholery jasnej!
Powie mi ktoś, co dzieje się z moją dziewczyną? – Załkał, błagalnym wzrokiem
wpatrując się w swoich przyjaciół. Wszyscy milczeli. – Kurwa!
- Liam! –
Skarciła go Karen, kręcąc głową. – Sutton jest na sali operacyjnej, poza tym
nic nie wiemy.
- To, po co to
milczenie? Chcieliście żebym dostał zawału?
- Mama
powiadomiła jej rodziców – oznajmiła cicho Alaska, wpatrując się w swoje czarne
buty.
- Po jaką
cholerę?
- Po taką, że
to jej rodzice! – Odkrzyknęła jego matka. – Miałabym im nie powiedzieć? A co
jeśli Sutton tego nie przeżyje? Wiesz, co…
- Nawet tak nie
mów – warknął, przerywając jej. – Gdzie jest jakiś lekarz? Czy ktoś w tym
szpitalu coś w ogóle robi? – Krzyknął zwracając na siebie uwagę pracowników
szpitala.
- Proszę się
uspokoić – powiedziała pielęgniarka, która wcześniej zajmowała się jego głową.
– Powinien pan usiąść i się nie denerwować, nie jest pan w najlepszym stanie.
- Jak mam się nie
dene…
- Witam – zaraz
obok nich pojawił się lekarz. – Nazywam się doktor O’Brien – przedstawił się,
podając wszystkim rękę.
- Co z Sutton?
- Jej stan jest
stabilny – zaczął doktor O’Brien, zerkając na kartę pacjentki. – Oczywiście po
tak poważnym wypadku następne 24 godziny będą najważniejsze, ale uważam, że nic
się nie zmieni – dodał niepewnie.
- Skoro
wszystko dobrze to, dlaczego ma pan taką minę? – Zauważył Harry, zadając
pytanie, które każdy z nich chciał zadać.
- Niestety pani
Irwin jest w śpiączce – poinformował. – Nie wiemy, kiedy się obudzi, może być
to kilka minut, godzina, kilka miesięcy – dodał.
- Co? Jak to?
Przecież mówił pan, że jej stan jest stabilny! – Warknął Liam, biorąc krok w
stronę mężczyzny.
- Tak, ale…
- To tak czy
nie? – Wrzasnął Payne, łapiąc lekarza za kołnierz jego koszuli. – Czy wy nic
nie możecie dobrze zrobić? Chociaż raz moglibyście komuś pomóc! Banda
nieudaczników i… Boże co z moim dzieckiem?!
- Proszę się
uspokoić! – Powiedział lekarz, stanowczo odpychając od siebie wściekłego
mężczyznę. Nie był to pierwszy raz, kiedy rodzina pacjenta reagowała w taki
sposób, ale O’Brien doskonale wiedział kim Liam Payne był i raczej nie miał
ochoty szarpać się z profesjonalnym bokserem. – Wiem, że to trudne, ale proszę
mi uwierzyć, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc pani Irwin. A
teraz mogę dokończyć to, co chciałem powiedzieć?
- Tak,
przepraszam za syna – powiedziała Karen, karcąc Liama wzrokiem. Ona też była
smutna i przerażona wiadomością, że Sutton była w śpiączce, ale potrafiła nad
sobą zapanować. – Proszę mówić.
- Pani Irwin
bardzo ucierpiała w tym wypadku i niestety wpłynęło to też na dziecko – zaczął.
Na te słowa Liam zamarł. Dziecko. Jego dziecko. Skoro Sutton była w śpiączce
to…
- … W
inkubatorze – tylko tyle usłyszał z wypowiedzi lekarza. Podniósł na niego
wzrok, wypowiadając tylko ciche ‘co’. – Pańska córka jest w inkubatorze, jest
wcześniakiem. Wszystko z nią w porządku, jest silnym dzieckiem. Musimy jednak
ją poobserwować żeby mieć pewność, że jej stan się nie pogorszy – wyjaśnił z
uśmiechem.
- O Boże –
mruknął Liam, wypuszczając powietrze. Odetchnął z ulgą, bo przeczuwał już tylko
najgorsze. – Mogę ją zobaczyć? Teraz?
- Tak,
oczywiście – odpowiedział lekarz. – Siostra Williams państwa zaprowadzi –
dodał. Po tych słowach blond włosa kobieta wskazała im właściwą drogę. Po kilku
sekundach wszyscy wpatrywali się w malutką istotkę, która sobie smacznie spała.
Nikt nie potrafił powstrzymać łez, szczególnie Liam. Stał przed szybą, która
dzieliła go od jego córeczki, dziękując Bogu, że wszystko z nią dobrze. Dziewczynka
była strasznie mała, ale to było normalne skoro urodziła się prawie miesiąc przed czasema.
- Jest cudowna
– wyszeptała Alaska, na co Liam przytaknął. Była cudowna. Nie mógł uwierzyć, że
to on pomógł ja stworzyć. Była istnym dziełem sztuki. – Śliczna – dodała
dziewczyna. Wszyscy z uwagą przyglądali się dziecku i jak zwykle Niall musiał
zepsuć ten piękny moment.
- Na szczęście
nie podobna do Liama – wymruczał, delikatnie stukając w szybę. Po chwili jego
głowa dosłownie odbiła się od tej samej szyby. – Ała! Pojebało cię?
- Jak ty się
wyrażasz? – Skarciła go Valerie.
- Dzięki stary
– mruknął Liam, klepiąc Harry’ego w ramię. Ten tylko dumnie się uśmiechnął,
obejmując swoją dziewczynę w pasie.
- Jeszcze cię
dopadnę Styles – warknął blondyn, masując obolałe miejsce. – Boże jak boli!
- Przepraszam –
Liam zatrzymał przechodzącą obok, dobrze znaną mu już pielęgniarkę. Ignorując
narzekania Nialla, odszedł z kobietą na bok. – Kiedy mogę zobaczyć Sutton
Irwin?
- Jeszcze nie
teraz – uśmiechnęła się przepraszająco siostra Williams. – Pani Irwin jest pod
obserwacją i ma robione niezbędne badania. Powiadomię pana o możliwej wizycie –
dodała, odchodząc. Zrezygnowany, podszedł do rodziny i przyjaciół, którzy
dosłownie rozpływali się na jego córeczką.
- Mia –
wyszeptał, dotykając dłonią szyby. – Mia Payne – dodał z uśmiechem. Jeszcze
nigdy nie był tak dumny jak w tamtej chwili.
- Pasuje do
niej – powiedziała uśmiechnięta Karen, ocierając mokre policzki. – Imię jakby
dla niej specjalnie stworzone, idealne.
---
- Nie wierzę –
kobieta wybuchnęła płaczem, mocno ściskając dłoń męża. – Moja córeczka –
załkała, wpatrując się w bladą twarz Sutton. Ponad dwie godziny temu otrzymała
wiadomość od Karen, że jej córka miała wypadek. Po przyjechaniu do szpitala
okazało się, że było to na tyle poważne, że teraz Sutton była w śpiączce.
Niestety nikt nit potrafił określić jak długo będzie to trwało.
- To wszystko
wina tego durńa! Sutton jest silna, wyjdzie z tego, zobaczysz!– Zagrzmiał John,
próbując pocieszyć żonę. Oczywiście całą winę zwalał na Liama, który podczas
wypadku prowadził. Nawet po wyjaśnieniach, że to nie była wina jego, tylko
drugiego kierowcy, pan Irwin nadal obwiniał ojca swojej wnuczki. Wnuczki, które
żadne z państwa Irwin nie chciało nawet zobaczyć. – Jak on mógł być tak nieodpowiedzialny?
Ile on ma lat żeby powodować takie wypadki? Kto mu w ogóle dał prawojazdy?!
- Tato –
westchnęła zmęczona Claire, starsza o trzy lata, siostra Sutton.
- No co?
- Daj już
spokój – poprosiła. – Już się nagadałeś, naprawdę Liam już czuje się winny, nie
musisz dalej się produkować – mruknęła, przypominając sobie rozmowę swoich
rodziców i Liama. Właściwie to tylko jej rodzice mówili, a Liam musiał wysłuchiwać
wszystkich tych oszczerstw. Claire nie znała go dobrze, ale mimo wszystko
wiedziała, że był dobrym człowiekiem. Do tego stopnia, że jej siostra nie zasługiwała
na takiego chłopaka.
- I dobrze! Ma
wiedzieć, że to jego wina! Moja córeczka nie zasługuje na takiego palanta–
Warknął mężczyzna, czując jedynie wściekłość do Payne’a.
- Przecież to
nie była jego wina, a Sutton też nie jest jakąś świętoszką, więc…
- Jak możesz? –
Przerwała jej Margaret, z niedowierzaniem kręcąc głową. – Twoja siostra jest w śpiączce,
a ty wygadujesz takie bzdury?
- Żadne bzdury –
odpowiedziała Claire, przemyślając sobie wszystko. Od zawsze jej rodzice woleli
Sutton bo była młodsza i lepiej się uczyła, dlatego teraz gdy miała szansę ją
pogrążyć, postanowiła to zrobić. – Wasza cudowna i idealna córeczka nie
powiedziała wam o jednym, małym szczególe…
- O czym ty
znowu mówisz?
- Sutton nic
nie studiowała, całą kasę przepuściła na imprezy i ciuchy – wyznała. – A później
kiedy została bez grosza, zaczęła tańczyć w klubie ze striptizem – dodała,
szeroko się uśmiechając.
- Odszczekaj
to! Wszystko! – Zagrzmiała Margaret, podchodząc do starszej córki. – Jak możesz
mówić takie rzeczy o własnej siostrze?
- Bo to prawda!
– Odpowiedziała głośno. – I nadszedł czas, żebyście w końcu przejrzeli na oczy
i zobaczyli, że Sutton wcale nie jest taka idealna!
- Posłuchaj
mnie… - Zaczął John, wskazując na Claire. – Jeśli to, co właśnie powiedziałaś
jest twoją głupią wyobraźnią, to przyrzekam, że…
- Żadna
wyobraźnia – przerwała mu. – Wiem wszystko od jej kumpla, z którym utrzymywałam
znajomość. To, co wam powiedziałam jest prawdą, a jeśli mi nie wierzycie to
zapytajcie Liama, on na pewno wie.
- O mój Boże! –
Załkała jeszcze głośniej Margaret, opadając na krzesło. Słowa Claire zaczynały
mieć sens. Sutton nie chciała, aby rodzice ją odwiedzali, nie chwaliła się
ocenami, nigdy nie pokazała żadnego certyfikatu. A kiedy chcieli przyjechać na
rozdanie świadectw, stwierdziła, że ona sama nie idzie, bo ma już
zaplanowane wakacje z przyjaciółką, która opuszcza kraj. Wszystko to było
zwykłym kłamstwem, a oni jej wierzyli. – Ona mówi prawdę! O Boże! Co ta
dziewczyna narobiła?!
- Jeśli to
prawda, to musimy ją stąd zabrać – oświadczył nagle John, zerkając to na żonę, to na
starszą córkę. Na Sutton na razie nie mógł spojrzeć, bo zwyczajnie nie
potrafił. Bolało go, że ich okłamywała. Będzie musiała im się grubo tłumaczyć. –
To miasto źle na nią wpłynęło. Zobacz jak skończyła.
- A co z jej
dzieckiem? – Zapytała nagle Claire, przypominając osbie o małej Mii. Tylko ona,
jako jedyna z rodziny Irwin postanowiła zobaczyć dziewczynkę i nie żałowała.
Mała była naprawdę piękna.
- To dziecko
tego drania, więc nie chcę mieć z nim nic wspólnego – odpowiedział jej ojciec,
a Margaret tylko mu przytakiwała.
- Tato, ale…
- Żadnego, ale!
– Przerwał jej. – Nie chcę znać tego bachora!
- Ale co
zrobimy z Sutton? Jak ją przekonamy żeby z nami wyjechała? – Zapytała nagle
Margaret, wpatrując się w swojego męża.
- Mam pewien
pomysł – odpowiedział jej mąż, a na jego twarzy pojawił się znikomy uśmiech.
Nie zapowiadało to niczego dobrego.
---
Liam właśnie
wrócił do szpitala po prawie trzy godzinnej nieobecności. Został wezwany na
policję, ponieważ znaleziono sprawcę wypadku. Jak się okazało drugim samochodem
kierował nie, kto inny jak Stanley Rogers, który postanowił się zemścić.
- I co ci
powiedzieli? – Zapytała Karen, która również opuściła szpital. Właściwie to już
nikt tam nie został, wszyscy postanowili się odświeżyć i trochę zdrzemnąć. Poza
tym skoro Sutton była w śpiączce, to i tak nie było by z nich większego
pożytku.
- Złapali
sprawcę wypadku – odpowiedział, mocniej przyciskając telefon do ucha. Właśnie
wchodził do szpitala, w którym była jego córeczka i ukochana. – Był nim Stanley
Rogers.
- Co? –
Zapytała zdumiona. – Więc nareszcie go złapali?
- Nie do końca –
mruknął, rozglądając się w poszukiwaniu lekarza.
- To znaczy?
- To znaczy, ze
znaleźli go martwego w jego domu – wyjaśnił. – Doznał, jakiegoś urazu podczas
wypadku, który spowodował późniejszą śmierć – dodał.
- Nareszcie ten koszmar
się skończył – odetchnęła kobieta, delikatnie się uśmiechając. – Jesteś już w szpitalu?
Byłeś już u Mii?
- Właśnie do niej idę.
- Ucałuj ją ode
mnie – poprosiła.
- Jasne – zaśmiał
się. – Muszę już kończyć, pa – rozłączył się szybko, widząc znajomą twarz
doktora. Szybko do niego podszedł z zamiarem dowiedzenia się czegoś o stanie
swojej dziewczyny. – Dzień dobry – przywitał się.
- Witam pana.
- Wiadomo już coś
o Sutton? Wiecie, kiedy się obudzi? – Spytał. – Mogę ją wreszcie zobaczyć? –
Zapytał bezradnie, bo ta niewiedza doprowadzała go do nerwicy.
- Badania nadal
trwają – odpowiedział niepewnie lekarz. – Zawiadomię pana o możliwej wizycie –
dodał, rozglądając się dookoła siebie. Widać było jego zdenerwowanie, ale Liam postanowił na to nie reagować.
- Ale mówi…
- Przepraszam,
ale muszę iść – przerwał mu. – Pacjenci czekają – dodał, ruszając w stronę jakiejś
sali. Liam z głośnym westchnięciem ostatni raz zerknął w stronę sali, w której
była Sutton, po czym udał się zobaczyć swoją córeczkę. Mia w tamtej chwili była jedyną iskierką nadziei, że wszystko się ułoży i pewnego dnia będą szczęśliwą rodziną.
________________________________________
Hej! Ostatni rozdział, został jeszcze tylko epilog! Mam nadzieję, że się podoba! Poznaliście również rodzinę Sutton (Margaret, Johna i Claire), ale o nich więcej w drugiej części :)
Epilog może dodam w niedzielę, ale to się jeszcze zobaczy!
Do następnego;*
Czytasz = komentujesz!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBoże nie. To wszystko nie tak. Mieli sobie żyć długo i szczęśliwie jako cudowna rodzinka, a tu co? Przychodzi stara rodzinka i wszystko zrypała. Boże nienawidzę tych ludzi. Całej trójki. Ale poza tym - Mia <3<3<3 I Liaś takim troskliwym tatusiem... Kocham :-*
OdpowiedzUsuńPS chyba druga :-)
Błagam o wspólne zakończenie.. mam dosyć tych ff w których się układa i nagle bum i nic z tego ;/ xx
OdpowiedzUsuńJej! Dziewczyno, co ty potrafisz robić z człowiekiem? Emocje buzują. Czekam na następny kochana! ♥
OdpowiedzUsuńCoooo? o nieeee :(( Jak ci jej rodzice ją zabiorą to nie wiem co zrobię... świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMia <3 Mam nadzieje ze bd wszystko Ok ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z dzieckiem wszystko w porządku, ale szkoda, że z Sutton nie bardzo.... ;(((
OdpowiedzUsuńbardziej interesuje go dziecko niż to,że jego dziewczyna jest w śpiączce :/
OdpowiedzUsuńCuuudo *.*
OdpowiedzUsuńboże swietny. nie mogę doczekać się już epilogu. :)
OdpowiedzUsuńNiee nie zrobią tego! Nie mogą! Niee!!! Jacy durnie! Aź bym im łby pourywała! ygh!
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział booski *-*
lece nn
Buziaki :*
A.