- Błagam nie
płacz już – poprosił, wpatrując się w jej brązowe oczy. Od dobrych dwóch godzin
jego pięciomiesięczna córeczka nie dawała za wygraną i ciągle płakała. Nie miał
pojęcia, co robić, a najgorsze było to, że Alaska, która zazwyczaj mu pomagała,
była teraz we Francji razem z Harrym. Romantyczny wyjazd czy coś takiego. Do
matki też nie mógł zadzwonić. Znaczy się mógł, ale nie chciał. Kiedy po
uprowadzeniu Sutton przez jej rodziców, bo tak to chyba mógł nazwać, został sam
z małym dzieckiem, jego matka zaproponowała, że ona może zająć się Mią. Chętnie
by się zgodził, ale był jeden warunek. Mała miała zamieszkać z Karen. Na to nie
mógł pozwolić, nie chciał stracić jeszcze jej. Od tamtego czasu unikał spotkań
z matką, która najwyraźniej się obraziła. – Mia, proszę – załkał, płacząc razem
z nią. Nie miał już sił, był przerażony, bo mała wcale nie przestawała płakać,
a on nie wiedział, co miał zrobić. – Nie nadaję się do tego – mruknął,
zrezygnowany. To nie miało być tak. Kiedy już wyznał Sutton miłość, myślał, że
wszystko się ułoży i będą najszczęśliwszą rodziną pod słońcem. Tymczasem Liam
po raz drugi stracił kobietę, którą naprawdę kochał. Po woli zaczynał wierzyć,
że już zawsze będzie samotny.
- Będzie dobrze – uśmiechnęła się, biorąc
pieluszkę. – Dasz sobie radę – zapewniła go, jednak on wcale tego taki pewny
nie był. Mia była strasznie mała z racji tego, że urodziła się, jako wcześniak,
a to wcale nie pomagało. Bał się, że może jej coś niechcący zrobić.
- Może jednak ty to zrobisz, co?
- Liam! Weź się w garść i zmień tego cholernego
pampersa, bo mała zaczyna się niecierpliwić – warknęła, wskazując na ich
córeczkę. Z głośnym westchnięciem mężczyzna podszedł do przewijaka i w tym
samym momencie ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
- Zobaczę, kto to – oświadczyła, uśmiechając się.
– A ty zabieraj się do roboty – dodała, po czym zniknęła z jego pola widzenia. Swój
wzrok przeniósł na dziecko, które zaczynało trochę grymasić, co znaczyło, że
nie miał zbyt dużo czasu.
- Co? – Mruknął, próbując pozbyć się brudnej
pieluszki. – Jesteś zbyt mała, żeby… Jezu, czym ty ją karmisz?! – Dodał
głośniej w nadziei, że Sutton go usłyszy. Jej chichot był wystarczającą
odpowiedzią. - Naprawdę? Teraz będziesz się ze mnie śmiała?! Może mi, chociaż
pomo…
- Ale widzę, że świetnie sobie radzisz – przerwała
mu nagle.
- Boże! Chcesz żebym zawału dostał? – Zawył,
zupełnie nie radząc sobie ze zmianą pieluszki własnej córki. Zdecydowanie
potrzebował pomocy. – Sutton!
Zerwał się,
ciężko oddychając. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Na szczęście Mia smacznie
spała w jego ramionach. Kolejny raz śnił mu się podobny scenariusz. Co by było
gdyby… No właśnie. Tego już pewnie nigdy się nie dowie, bo z każdym kolejnym dniem
tracił nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy Sutton.
Słodko i smutno w sumie... :)
OdpowiedzUsuńSmutne ;c
OdpowiedzUsuń