niedziela, 30 listopada 2014

Liam & Mia: Pięć miesięcy po ''odejściu'' Sutton.

- Błagam nie płacz już – poprosił, wpatrując się w jej brązowe oczy. Od dobrych dwóch godzin jego pięciomiesięczna córeczka nie dawała za wygraną i ciągle płakała. Nie miał pojęcia, co robić, a najgorsze było to, że Alaska, która zazwyczaj mu pomagała, była teraz we Francji razem z Harrym. Romantyczny wyjazd czy coś takiego. Do matki też nie mógł zadzwonić. Znaczy się mógł, ale nie chciał. Kiedy po uprowadzeniu Sutton przez jej rodziców, bo tak to chyba mógł nazwać, został sam z małym dzieckiem, jego matka zaproponowała, że ona może zająć się Mią. Chętnie by się zgodził, ale był jeden warunek. Mała miała zamieszkać z Karen. Na to nie mógł pozwolić, nie chciał stracić jeszcze jej. Od tamtego czasu unikał spotkań z matką, która najwyraźniej się obraziła. – Mia, proszę – załkał, płacząc razem z nią. Nie miał już sił, był przerażony, bo mała wcale nie przestawała płakać, a on nie wiedział, co miał zrobić. – Nie nadaję się do tego – mruknął, zrezygnowany. To nie miało być tak. Kiedy już wyznał Sutton miłość, myślał, że wszystko się ułoży i będą najszczęśliwszą rodziną pod słońcem. Tymczasem Liam po raz drugi stracił kobietę, którą naprawdę kochał. Po woli zaczynał wierzyć, że już zawsze będzie samotny.

- Będzie dobrze – uśmiechnęła się, biorąc pieluszkę. – Dasz sobie radę – zapewniła go, jednak on wcale tego taki pewny nie był. Mia była strasznie mała z racji tego, że urodziła się, jako wcześniak, a to wcale nie pomagało. Bał się, że może jej coś niechcący zrobić.

- Może jednak ty to zrobisz, co?

- Liam! Weź się w garść i zmień tego cholernego pampersa, bo mała zaczyna się niecierpliwić – warknęła, wskazując na ich córeczkę. Z głośnym westchnięciem mężczyzna podszedł do przewijaka i w tym samym momencie ktoś zaczął dobijać się do drzwi.

- Zobaczę, kto to – oświadczyła, uśmiechając się. – A ty zabieraj się do roboty – dodała, po czym zniknęła z jego pola widzenia. Swój wzrok przeniósł na dziecko, które zaczynało trochę grymasić, co znaczyło, że nie miał zbyt dużo czasu.

- Co? – Mruknął, próbując pozbyć się brudnej pieluszki. – Jesteś zbyt mała, żeby… Jezu, czym ty ją karmisz?! – Dodał głośniej w nadziei, że Sutton go usłyszy. Jej chichot był wystarczającą odpowiedzią. - Naprawdę? Teraz będziesz się ze mnie śmiała?! Może mi, chociaż pomo…

- Ale widzę, że świetnie sobie radzisz – przerwała mu nagle.

- Boże! Chcesz żebym zawału dostał? – Zawył, zupełnie nie radząc sobie ze zmianą pieluszki własnej córki. Zdecydowanie potrzebował pomocy. – Sutton!


Zerwał się, ciężko oddychając. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Na szczęście Mia smacznie spała w jego ramionach. Kolejny raz śnił mu się podobny scenariusz. Co by było gdyby… No właśnie. Tego już pewnie nigdy się nie dowie, bo z każdym kolejnym dniem tracił nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy Sutton. 

2 komentarze: